Jako pierwszy dziennikarz z naszej części Europy mogłem przetestować długoterminowo i długodystansowo pierwszego elektrycznego Rolls-Royce'a, który zadebiutował na rynku pod koniec ubiegłego roku. Miałem nim pokonać trasę z Rygi do Warszawy. A że dostałem auto na 72 godziny, to zbytnio się nie spieszyłem. I dobrze, bo każda minuta w Spectre była cenna i bogata w niezwykle luksusowe przeżycia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Poranek przywitał mnie w Rydze dość deszczowo, chociaż jeszcze poprzedniego był upał. W takiej aurze opuszczałem więc stolicę Łotwy. Ale zanim jeszcze wyruszyłem spod hotelu, to miałem chwilę na kilka fotek i bliższe przyjrzenie się tej niezwykłej i ogromnej maszynie.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, to masywność tej bestii mimo faktu, że to przecież sportowe coupé. Ale nadal o pokaźnych wymiarach: 5,5 metra długości, prawie 2,15 m szerokości (z lusterkami) i 1,57 m wysokości.
Oczywiście skoro to elektryk, to niepotrzebne mu klasyczne wloty powietrza. Dlatego chromowany i naprawdę przepiękny grill w Rolls-Royce Spectre jest zaślepiony. Prawdziwe wloty są ukryte niżej, w dolnej części zderzaka za otwierającymi się automatycznie żaluzjami w momencie, kiedy silniki elektryczne wymagają chłodzenia.
Metalowa maskownica jest podświetlana. Podobnie jak Spirit of Extasy, kultowa figurka z maski Rolls-Royce'ów, która też przeszła pewną kurację. W modelu Spectre jest ona lekko pochylona, szczuplejsza oraz pozbawiona ostrych krawędzi, żeby była bardziej aerodynamiczna.
Aluminiowa rama, znana np. z nowego BMW serii 7 sprawiła, że cała konstrukcja jest lżejsza i umożliwiło to dodanie dwóch silników elektrycznych oraz dużej baterii (102-kWh netto). Dlatego Rolls-Royce Spectre waży "tylko" 2,890 tony. Ale dzięki wspomnianym zabiegom aerodynamicznym i opływowemu kształtowi nadwozia zużywa zaskakująco mało energii. Ale o tym opowiem później.
Wracając do wyglądu nadwozia, to z tyłu inżynierowie RR postawili na klasykę, dlatego nic spektakularnego się tam nie zadziało. Nadal mamy pionowe lampy, wyraźnie zarysowany zderzak oraz lekko opadającą linię dachu.
"Szaleństwo" oraz odwagę w projektowaniu widać natomiast przy drzwiach, które otwierane są od lewej strony i mają 1,5 metra długości! Naprawdę są gigantyczne i bardzo ciężkie, dlatego nie dziwi mnie zastosowany tutaj system ich automatycznego zamykania z dociąganiem oraz otwierania. To zresztą klasyka w RR.
O przepięknych, 23-calowych felgach nie będę się rozpisywał, ale warto spojrzeć na ich kunszt.
Wnętrze Rolls-Royce'a Spectre to inna liga
To ten stopień luksusu, którego każdy chciałby doświadczyć w samochodzie: ultrawygodne, elektrycznie regulowane, wentylowane, podgrzewane fotele z funkcją masażu i zapamiętywania położenia obite aksamitnie delikatną skórą.
Dywaniki z wełny merino, boczki obite tą samą, miękką skórą z kunsztownie wykonanymi zdobieniami i maleńkimi otworkami z diodami LED, które po zmroku wyglądają jak niebo pełne gwiazd. Podobnie z resztą jak podsufitka, na której "świecą", a od czasu do czasu nawet "spadają" gwiazdy.
Do tego piękna, obszyta skórą, wykończona drewnem masywna kierownica, za którą znajduje się ekran z cyfrowymi zegarami. Tak, cyfrowymi, ale oczywiście w klasycznym stylu Rolls-Royce'a. Nawet tutaj nie zabrakło motywu gwiazd – kiedy jedziemy, warto zwrócić uwagę na prędkościomierz, jego iglica mieni się od gwiazd.
"Gwiezdny" motyw znajdziemy także na wykończonej drewnem desce rozdzielczej. Zwieńczeniem jest zdobiona kryształami nazwa Spectre, która zatopiona została w szkle. Wszystko oczywiście to ręczna robota.
Ale ten duch nowoczesności nie wyparł tradycji Rolls-Royce'a. Widać to chociażby po ekranie głównym, który ma płynnie działający, responsywny oraz intuicyjny system operacyjny, ale nie jest on zakrzywiony do kierowcy, tylko nadal umiejscowiono go frontem do środka samochodu.
Podobnie jest z panelem klimatyzacji – doskonałe połączenie tradycji z nowoczesnością, ponieważ nie mamy zwykłego cyfrowego wskaźnika temperatury nawiewów, ale dolne i górne ustawiamy na wyczucie, jak kiedyś. I powiecie, że to mocno niepraktyczne, a ja wam na to, że może i tak, ale szybko się przyzwyczaicie. Podobnie jest ze sterowaniem trzeciej i czwartej strefy klimatyzacji.
No i te dźwigienki do zamykania/otwierania nawiewów oraz analogowy zegarek na środku deski rozdzielczej - elegancja, klasa i nowoczesność.
Na tylne siedzenia dostajemy się, pociągając dźwignię umieszczoną na szczycie przednich foteli. W ten sposób możemy złożyć oparcie, a resztę zrobi automat – elektrycznie odsunie, a po zajęciu miejsca i pociągnięciu oparcia do siebie także przysunie przednie siedzenie.
W drugim rzędzie też jest mega komfortowo oraz przestronnie. Co prawda w moim egzemplarzu na środku nie było lodówki i schowka na kieliszki, ale dla Rolls-Royce'a nie ma limitu możliwości.
W tak dużym aucie nie mogło zabraknąć także całkiem przestronnego bagażnika. Owszem, jest to coupé, więc trzeba się liczyć z tym, że nie jest on wysoki, ale za to nadrabia szerokością i głębokością. Kable możemy schować w schowku pod podłogą bagażnika z tyłu.
Ruszam w drogę
Tyle jeśli chodzi o wygląd. Po zaznajomieniu się z autem wyruszyłem w drogę, która, jak się potem okazało, nie była przystosowana do szybkiej jazdy ze względu na ograniczenia prędkości i liczne fotoradary. Ale to nic, miałem więcej czasu, żeby rozkoszować się podróżą.
Bardzo szybko przyzwyczaiłem się do pokaźnych gabarytów auta, co było dość pomocne na wąskich uliczkach w centrum Rygi. I kolejne zaskoczenie – nie czuć było, że to tak ciężkie auto. Hamulce były tak zestrojone, że nawet przy gwałtowniejszym hamowaniu nie było efektu kołysania.
A skoro o kołysaniu mowa, zawieszenie Rolls-Royce'a Spectre to mistrzostwo świata. Serio! Jeździłem już niejednym autem luksusowym z zawieszeniem pneumatycznym, ale to w Rolls-Royce'ach jest jedyne w swoim rodzaju – samochód jedzie tak, jakby unosił się na chmurce, a koleiny czy progi zwalniające są jedynie lekko wyczuwalne.
Co do samej trasy, to Rolls-Royce Spectre ma "udawany" dźwięk silnika, który jest generowany z głośników. Normalnie słyszelibyśmy gdzieś tam cicho mruczącą w komorze V12 (chociaż RR słynie z genialnego wyciszenia kabiny i tak też jest w Spectre), ale skoro jest to auto elektryczne, to zrobiono coś ekstra, stąd ten sztuczny i moim skromnym zdaniem lekko "zimmermanowski" odgłos podczas przyspieszania.
A jeśli już o silnikach mowa, to w Spectre mamy dwa. Ten na przedniej osi 190 kW oraz 360 kW na tylnej, co daje nam łącznie moc układu 430 kW, czyli 584 konie mechaniczne i 900 Nm momentu obrotowego. Auto dosłownie teleportuje się na drodze podczas wyprzedzania, a od 0 do 100 km/h rozpędza się w 4,5 sekundy.
Ja jednak, jak wspomniałem, nie rozwijałem zawrotnych prędkości, przez co moje zużycie energii nie przekraczało 23 kWh na 100 km. Przy działających multimediach, klimatyzacji, wentylacji foteli i masażu to raczej przyzwoity wynik. Ogólnie Rolls-Royce Spectre ma baterię 102 kWh netto, co pozwala mu przejechać 530 km na jednym ładowaniu według WLTP. Realnie można nim przejechać spokojnie 400 km, co jak na tak duże i masywne auto jest bardzo dobrym rezultatem.
W sumie na stacjach jedynie podładowywałem trochę baterię, tak o 10-20 proc., co nie zajmowało mi dłużej niż 20 minut. Auto już samo przygotowywało baterię do szybkiego ładowania, więc odchodziło mi dbanie o takie sprawy. A jeśli już o ładowarkach mowa...
Drugi i trzeci dzień: Polska, czas na podsumowania
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, jak zastanawiam się nad podsumowaniem tego testu, to właśnie reakcje ludzi na stacjach ładowania, na parkingach, na ulicach, czy w mijających mnie samochodach. Autentyczne zaskoczenie, zachwyt, podziw, radość. Po niektórych widać było, że to auto rozpala ich marzenia.
Zaczepiano mnie przy każdej ładowarce, parkingu niezależnie od kraju. Byłem proszony wielokrotnie o możliwość zrobienia zdjęcia samochodu lub przy aucie. Wiele osób zagajało o model, o technikalia. Za każdym razem było to niezwykle miłe doświadczenie.
Zdarzały się też wyznania miłosne w stylu "automotive". Kiedy sam robiłem fotki Rolls-Royce'owi Spectre przechodziła obok pewna para.
On powiedział do niej:
"Patrz, bo pewnie drugi raz już takiego nie będziesz mogła zobaczyć tu u nas".
A ona do niego na to:
"Ale ja i tak wolę twojego Golfa".
Jeśli to nie jest miłość, to ja nie wiem, co nią jest.
Ale zostawiając na boku takie historie, mam też kilka wniosków co do samego auta. Oczywiście bezsprzecznie jest ono ultra komfortowe, przepiękne i luksusowe. Pokonanie takim wozem kilkuset kilometrów nie jest wyczynem. Człowiek podczas takiej podróży odpoczywa, relaksuje się. Korki? Proszę bardzo, to okazja, żeby więcej czasu spędzić w tym samochodzie.
Ale żeby nie było, wyłapałem kilka rysek na tym wizerunku. Przede wszystkim to bardzo szerokie słupki W połączeniu z dużymi lusterkami dają bardzo słabą widoczność, co jest zmorą szczególnie na rondach i skrzyżowaniach. Jeśli mam pieszego lub nawet samochód nadjeżdżający pod tym kątem, to zobaczę go dość późno.
Druga wada to system automatycznego dociągania drzwi. Jeśli stoi się lekko na spadku, to drzwi od tej strony nie dociągną się automatycznie, przez co owszem – ruszycie, ale po chwili auto da sygnał, że są otwarte drzwi i... wyłączy silnik.
Świetnie natomiast działają wszelkie systemy bezpieczeństwa oraz asystenci. Szczególnie ten od parkowania jest niesamowicie przydatny przy aucie takich gabarytów. Ale nawet i bez niego, a z systemem kamer 360 stopni manewrowanie RR Spectre jest bardzo łatwe.
No i na koniec cena
Przy takich autach cena nie gra roli. Takie samochody kupują raczej ci, którzy w garażu mają 5 czy 6 innych. Ale dla formalności, w podstawie Rolls-Royce Spectre kosztuje około 1,5 mln zł. Cena testowanego przeze mnie egzemplarza to 2 mln zł. Oczywiście w przypadku tej marki "Sky is the limit", dlatego cokolwiek sobie zamarzycie, a jest technicznie możliwe do zrealizowania, zostanie w nim zaimplementowane za odpowiednią cenę.