Paulina Hennig-Kloska to od dawna jedna z najbardziej kontrowersyjnych członkiń gabinetu Donalda Tuska. W środę polityczka Polski 2050 dodatkowe emocje wzbudziła jednak tym, w jaki sposób zagłosowała w sprawie tzw. specustawy powodziowej. Kilka chwil później musiała wejść na mównicę sejmową i gęsto się tłumaczyć.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W środę 25 października rozpoczęło się 18. posiedzenie Sejmu X kadencji. Zaplanowano, że czterodniowe obrady będą poświęcone przede wszystkim wysłuchaniu informacji rządu na temat przebiegu i skutków powodzi oraz podjęciu odpowiednich zmian w prawie, które uskutecznią system udzielania pomocy poszkodowanym i odbudowę zniszczonych miejscowości.
Szybko posłowie przeszli więc do procedowania tzw. specustawy powodziowej. Na całe szczęście obyło się bez większych obstrukcji. Za dalszymi szybkimi pracami nad tym projektem opowiedziało się 416 posłów, nikt nie wstrzymał się od głosu, ale...
Ku zaskoczeniu wszystkich od lewa do prawa, przeciwko skróceniu terminu rozpatrywania rządowego projektu głos oddało dwoje posłów koalicyjnej Polski 2050. Mowa o wiceministrze obrony narodowej Pawle Zalewskim oraz ministrze klimatu i środowiska Paulinie Hennig-Klosce.
Szczególnie jej sprzeciw zdawał się kuriozalny, gdyż jej resort w projekt specustawy powodziowej wniósł istotny wkład. Do publicznego wytłumaczenia się z tak zastanawiającego głosowania polityczkę postanowił więc wywołać poseł Marek Jakubiak z opozycyjnego koła poselskiego Kukiz'15.
Po chwili Hennig-Kloska wyszła więc na mównicę i oznajmiła, że popełniła "zwykłą pomyłkę".
– Tego typu omyłka się zdarza. Byłam pewna, że to głosowanie dotyczy państwa wniosku o odrzucenie bardzo ważnej ustawy o OSP, na co nie mogliśmy pozwolić – opowiedziała Jakubiakowi. Szefowa MKiŚ zapowiedziała też złożenie odpowiedniego oświadczenia na ręce marszałka Sejmu.