W połowie września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie kierowca rozpędzonego VW Arteona wjechał w Forda Focusa z czteroosobową rodziną na pokładzie. Zginął ojciec, ranni byli matka i dwoje dzieci. O tym zdarzeniu wiadomo coraz więcej, a eksperci zrobili nawet symulację tego, jak mógł jechać Łukasz Ż.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wypadek w Warszawie. Zginął mężczyzna, jego rodzina była ranna
Uderzony samochód, którym podróżowała czteroosobowa rodzina, wjechał w bariery energochłonne.Na miejscu zginął 37-letni pasażer. Jego 37-letnia partnerka i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Z miejsca zdarzenia uciekł 26-letni kierowca Łukasz Ż.Trzej pozostali mężczyźni, którzy z nim jechali, 22-, 27- i 28-latek, również się oddalili i zostawili na miejscu ciężko ranną 20-letnią kobietę, swoją współpasażerkę. Według prokuratury mieli wówczas ustalić wspólną wersję wydarzeń, a wcześniej namówić Łukasza Ż. do ucieczki.
Sam Łukasz Ż. pozostawał nieuchwytny i poszukiwany listem gończym, ale w końcu został w zeszły czwartek zatrzymany w Niemczech. Ranny mężczyzna został ujęty w szpitalu w Lubece. Jego obrażenia mogą świadczyć o udziale w wypadku samochodowym.
Jak jednak dokładnie wyglądał ten wypadek. O rekonstrukcję zdarzenia pokusili się eksperci z firm Crashlab.pl oraz Pointlab.pl. Rozmawiał z nimi dziennik "Fakt". Nagranie można obejrzeć poniżej.
Do takich wniosków doszli eksperci po symulacji wypadku
– Główną przyczyną zdarzenia była oczywiście nadmierna prędkość, z jaką poruszał się pojazd VW. Ta okoliczność skutkowała znacznym ograniczeniem możliwości panowania nad pojazdem przez kierującego samochodem VW, szczególnie biorąc pod uwagę łuk drogi oraz ograniczoną przyczepność mokrej lub wilgotnej nawierzchni – powiedzieli gazecie specjaliści: inż. Rafał Bielnik z Crashlab.pl i mgr inż. Jakub Curyło z Pointlab.pl.
Z ich ustaleń wynika, że kierowca Volkswagena mógł jechać z prędkością 160 km na godzinę. Nie wykluczają oni także, że był on pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych.
– Nawet jeżeli kierujący był trzeźwy w trakcie wypadku, to prowadzenie pojazdu z prędkością ponad 150 km/h w mieście wskazywała na brak wyobraźni lub też celowe ignorowanie przepisów – wyjaśnili rozmówcy "Faktu".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.