W Austrii odbyły się właśnie wybory. Według sondażu exit poll skrajnie prawicowa partia FPÖ (Austriacka Partia Wolności) zdobyła niemal 30 proc. poparcia. Herbert Kickl, który od 2021 roku kieruje Partią Wolności, chce zostać nowym kanclerzem. Użył nawet określenia "Volkskanzler", czyli kanclerz ludu, którego naziści używali do opisywania Adolfa Hitlera w latach 30. XX wieku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Skrajna prawica z bardzo dobrym wynikiem w Austrii
Z prognozy exit poll dla telewizji publicznej ORF wynika, że poparcie dla Partii Wolności jest na poziomie 29,1 proc., a dla Austriackiej Partii Ludowej kanclerza Karla Nehammera na poziomie 26,2 proc.
Trzecie miejsce zajęli centrolewicowi socjaldemokraci z wynikiem 20,4 proc. Uważa się, że dokładność sondażu exit poll wynosi plus/minus 1,5 proc.
Jak podkreśla portal Euronews, wygląda na to, że partii udało się skutecznie wykorzystać obawy wyborców dotyczące m.in. imigracji, inflacji oraz wojny w Ukrainie.
Kickl ma bardzo radykalne poglądy
Herbert Kickl, były minister spraw wewnętrznych i wieloletni strateg kampanii, który od 2021 roku kieruje Partią Wolności, chce zostać nowym kanclerzem Austrii. Użył określenia "Volkskanzler", czyli kanclerz ludu, którego naziści używali do opisywania Adolfa Hitlera w latach 30. XX wieku.
Serwis przypomina też, że dziennikarz Gernot Bauer, który niedawno współwydał biografię skrajnie prawicowego lidera, stwierdził, że pod przywództwem Kickla Partia Wolności przesunęła się "jeszcze bardziej na prawo". Bauer określił retorykę Kickla jako "agresywną".
Partia Wolności wzywa m.in. do zniesienia sankcji wobec Rosji oraz ostro krytykuje zachodnią pomoc wojskową dla Ukrainy. Ostateczne wyniki wyborów w Austrii zostaną opublikowane w poniedziałek.
Skrajna prawica zbiera ostatnio laury też w Niemczech. I chociaż pod koniec września wybory do parlamentu kraju związkowego w Brandenburgii z wynikiem 30,9 proc. wygrali socjaldemokraci z SPD, to prawicowym populistom z AfD udało się zdobyć aż 29,2 proc. głosów.
Za plecami tych dwóch brandenburskich hegemonów znalazła się inna populistyczna formacja, czyli lewicowe BSW, które poparło 13,5 proc. głosujących. Dalej uplasowali się chadecy z CDU, notując wynik na poziomie 12,1 proc.
Jak także informowaliśmy już w naTemat.pl, również w niedzielę 1 września w niemieckich landach Saksonia i Turyngia odbyły się wybory do lokalnych parlamentów. Oba kraje związkowe są średniej wielkości i mają NRD-owską przeszłość.
W Niemczech AfD także zdobywa coraz większe poparcie
W Saksonii z poparciem na poziomie 31,9 proc. zwyciężyli chadecy z CDU, ale tuż za ich plecami znaleźli się prawicowi populiści z AfD, którzy zdobyli 30,6 proc. głosów.
7,3 proc. głosujących w Saksonii poparło socjaldemokratów z SPD, 5,1 proc. trafiło na konto Die Grünen, a 0,9 proc. głosów zgarnęli liberałowie z FDP.
Podobnie wyglądają wyborcze rozstrzygnięcia w Turyngii. Tam AfD triumfowała z wynikiem 32,8 proc., drugie jest CDU, które poparło 23,6 proc. głosujących, a polityczne podium z 15,8 proc. zamyka BSW. 13,1 proc. to wynik Die Linke, 6,1 proc. głosów otrzymała SPD, 3,2 Die Grünen, a FDP 1,1 proc.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.