Gonciarz atakuje swoją oskarżycielkę rok po Pandora Gate. Kłamała, bo "zdradziła z nim chłopaka"?
redakcja naTemat
30 września 2024, 12:41·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 30 września 2024, 12:41
Rok temu w polskim internecie wybuchła afera Pandora Gate, której jednym z "bohaterów" był Krzysztof Gonciarz. Pod jego adresem pojawiły się poważne oskarżenia, a on sam tłumaczył się, że "jest w terapii". W "rocznicę" tego głośnego skandalu Gonciarz opublikował film pod tytułem "Toksyczna kobiecość", w którym jednej ze swojej oskarżycielek, Hannie Koczewskiej, próbuje udowodnić "kłamstwa i manipulacje"; prezentuje też screeny, które mają być większymi fragmentami wypowiedzi, które go wówczas obciążyły.
Dąbrowska opowiedziała w filmach nie tylko o swoich relacjach z Krzysztofem Gonciarzem, ale wyjawiła również historie innych kobiet, które pozostawały z nim w związkach okołoromantycznych. Jak wynikało z jej słów, youtuber miał wykorzystywać pełnoletnie, ale dużo młodsze od siebie kobiety, które miały problemy z uzależnieniem od narkotyków.
– On jej (jednej z kobiet, z którą był w luźnej relacji – red.) powiedział, że nie ma kontaktu do dilera, ale sam ma towar i jak zrobi mu gałę, to wtedy jej ten towar da – tłumaczyła kobieta jeden ze screenów, który pojawił się na wideo.
Kolejna historia dotyczyła byłej partnerki Gonciarza. Według Dąbrowskiej autor słynnego cyklu "Zapytaj Beczkę" w prezencie na Walentynki zorganizował... niechciany przez nią seks grupowy. Kiedy do niczego nie doszło, bo nikt poza nim nie wykazywał szczególnego entuzjazmu, o brak inicjatywy obwinił swoją partnerkę.
Później screenami rozmów z Gonciarzem na Instastories podzieliła się modelka Hanna Koczewska. Wynikało z nich, że youtuber miał zachęcać ją do wzięcia z nim narkotyków, a także pisał wulgarne i nacechowane seksualnie wiadomości, w których nawet pojawiły się groźby przemocy fizycznej. Modelka utrzymywała, że prawie go nie znała.
O patologicznych zachowaniach Gonciarza opowiedziała również jego była montażystka Kryspin Sobczak, a jego była partnerka Kasia Mecinski gratulowała kobietom odwagi.
Po tych oskarżeniach Gonciarz opublikował krótkie oświadczenie. "Przepraszam. Jestem w terapii, co wiedzą wszyscy, którzy mnie śledzą. Wiedzą też, jaką drogę przeszedłem przez ostatnie kilkanaście miesięcy i że jestem po niejednym przełomie. Jest mi przykro, że moje życie i sposób bycia generował szkodę w życiu innych osób" – napisał.
"Nie widziałem wielu rzeczy i nie rozumiałem własnego zachowania. Jeśli życie w sieci czegoś mnie nauczyło, to ostrożności w interpretacji czyichś słów i clickbaitowych tytułów" – dodał. Stwierdził również, że "jego prywatność i granice zostały w ostatnich tygodniach naruszone, a życie prywatne wykorzystane przeciwko niemu", a oprócz tego opublikował film, w którym nazwał Dąbrowską "stalkerką".
Krzysztof Gonciarz zabiera głos rok po Pandora Gate. Oskarża Hannę Koczewską o kłamstwa
Rok po Pandora Gate Gonciarz postanowił ponownie zabrać głos. Na jego Instagramie pojawiła się czarna plansza z napisem "Hańba". "W rocznicę D-Day zapraszam na najnowszy film, w którym mówię coś, z czym czekałem okrągły rok" – czytamy (D-Day to odniesienie do lądowania w Normandii w 1944 roku).
Gonciarz opublikował również timeline wszystkich wydarzeń sprzed roku i wyznał, że "szansa na powodzenie tej akcji była jedna – moje samobójstwo rok temu". Informacje od Darii Dąbrowskiej oraz screeny od Hanny Koczewskiej nazwał "fałszywymi", a "słynne" zdjęcie, na którym trzymał na lotnisku kartkę z napisem "pojemnik na spermę" – "legendarną manipulacją".
"Rok z życia wyjęty, ale jestem silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej" – napisał na Instagramie, z kolei na Youtube opublikował wspomniany film zatytułowany "Toksyczna kobiecość". "Wesołej rocznicy D-Day życzę wszystkim przemocowym osobom" – dodał w opisie.
Co słyszymy w nowym filmie Gonciarza? – Dokładnie rok temu kilka osób spróbowało zniszczyć mi życie – zaczyna youtuber.
– Ich motywacje były trochę różne: jedna miała motywację ekonomiczną, druga w ten sposób racjonalizowała swoją krzywdę, trzecia po prostu sadystycznie chciała mi sprawić jak najwięcej cierpienia, czwartej trochę nie rozumiem. Tamta sytuacja z 28 września zeszłego roku to było takie Pearl Harbor, atak z nienacka, haniebny. Z tej okazji rocznicy tego zajścia, najgorszego dnia mojego życia, chciałem zaprezentować wam dwie niespodzianki, które nazywam Hiroshima i Nagasaki" – słyszymy.
Pierwsza "bomba"? "Tylko i wyłącznie przez fakt, że Kasia Meciński udzieliła wywiadu Gimperowi, zarobił na tym około miliona złotych" – powiedział Gonciarz.
Youtuber opublikował także większe fragmenty przytoczonych przez Hannę Koczewską screenów (z jego alarmującymi wypowiedziami), bo jak stwierdził "zrobiono z niego totalnego psychola i przemocowca, który wypisuje takie rzeczy do Bogu ducha winnej dziewczyny, którą ledwo przecież co zna".
Tymczasem Gonciarz utrzymuje, że zmieniono kontekst niektórych wiadomości, inne zostały "pozlepiane", a inne to po prostu sexting, z których modelka miała wyciąć swoje wiadomości. Stwierdził również, że w filmie Koczewskiej (który zniknął już z YT) "ani jedno zdanie nie jest prawdą".
– Hanna przystępuje do absolutnie karkołomnej próby wykłamania sobie wyjścia z sytuacji, w której wejściowe kłamstwo już było tak absurdalnie grube, że jest to mission impossible – słyszymy w filmie "Toksyczna kobiecość". Gonciarz stwierdził również, że podczas gdy Koczewska mówi, że ledwo się znali, to, cytujemy, "zapomniało jej się, że się r*uchaliśmy".
– Trochę to zmienia w tej sytuacji, nie? Bo pisząc sekstingi do kogoś, z kim spałeś, poznałeś się w warunkach imprezowych, nagle przestaje to być takie szokujące, że masz jakieś tam wiadomości przypałowe – mówi Gonciarz.
Wyjawił również, że wysłał do Koczewskiej prawne wezwanie do zaprzestanie nadużyć. – Napisałem tam, że po pierwsze manipulacja screenami, materiałem dowodowym, po drugie zataja bardzo istotne szczegóły naszej relacji, które w 100 procentach zmieniłyby wydźwięk jej publikacji – kontynuuje youtuber.
– Hania odpisała mi po paru tygodniach pismem od swoich prawników, że ona sobie tego seksu nie przypomina, więc to musiał być gwałt – dodaje Gonciarz, po czym wymownie milczy, patrzy w kamerę i drapie się po głowie. Następnie dalej prezentuje rozmowy z Koczewską, które mają m.in. prezentować "prawdziwy stosunek Hanny do używek".
Krzysztof Gonciarz: "Hanna Koczewska zdradziła ze mną swojego chłopaka"
Krzysztof Gonciarz zaprezentował również kolejną, w swoim mniemaniu, "bombę". – Tak, moi drodzy, centralnym kłamstwem Hanny Koczewskiej jest to, że zdradziła ze mną swojego chłopaka – słyszymy w jego nowym wideo.
– (...) Musiała chyba po prostu tyle razy na ten temat skłamać, że albo sama w to uwierzyła, albo po prostu już siłą rozpędu nie było co innego robić. Natomiast czegoś, czego absolutnie nie rozumiem, to jest po ch*j, ona brała udział w całej tej operacji przeciwko mnie – zastanawia się youtuber.
Gonciarz wyznał również, że kiedy "Hanna zaczęła go straszyć, że zgłosi go o gwałt na policję (...) złożył na nią prywatny akt oskarżenia o pomówienie". Miał to zrobić już kilka miesięcy temu, prezentuje również w swoim filmie fragmenty pism prawnych z obu stron. Twierdzi, że modelka kłamała, a kiedy "złapał ją za rękę, no to nagle gwałt, w nadziei, że się wystraszy".
Youtuber miał przez ostatni rok "dać Hannie Koczewskiej każdą możliwą szansę, żeby się z tego wycofać", bo "nie rozumie sytuacji". Utrzymuje, że czekał na "akt kompromisu i dobrej woli".
Przedstawił też swoją perspektywę relacji z Koczewską: "Poznajesz jakąś typiarkę cztery lata temu, przespaliście się, potem ona trochę żałowała, bo okazało się, że zdradziła chłopa, potem trochę popisaliście. Trochę podbijałeś, ona trochę nie chciała, w końcu się zablokowaliście nara. Po półtora roku nieodzywania się i braku kontaktu między nami nagle widzę powycinane screeny z naszych rozmów krążące po internecie i nagłówki w mediach – słyszymy w wideo.
Gonciarz wyjawił również, że jego oskarżycielki, "Daria Dąbrowska, Kasia Meciński i Hanna Koczewska korzystają (z usług – red.) tego samego prawnika".
– Żadna z nich nie pomyślała, że to chyba jest zły pomysł, żeby korzystać z tego samego prawnika. Temu kolesiowi musi już naprawdę czacha dymić od słuchania trzech niezależnych historii na mój temat, które w ogóle się nie trzymają kupy między sobą – mówi Gonciarz w "Toksycznej kobiecości". Podkreśla, że pozostałe kobiety mają znać prawdę o jego relacji z Koczewską, bo opowiedział o niej i Darii, i Kasi.
Jak zaznacza, modelka "nie mogła zaprezentować dowodów na to, że mówi prawdę, ponieważ one nie istnieją, ponieważ nie mówi prawdy". Tymczasem Dąbrowska i Miecinski mają stać za nią murem.
Gonciarz zakończył swoje nowe wideo konkluzją: "one wszystkie kłamią". Zamieścił również fragment jednego z wywiadów, w których mówi, cytujemy: "Cztery różne osoby się zgadały, każda każdej nas*ała do ryja swoimi kłamstwami. (...) Możemy się z tego troszkę pośmiać tylko dzięki temu, że ja nie jestem takim złym człowiekiem ja wy".
Przytoczył również słowa Hanny Koczewskiej na Instagramie sprzed roku "je*ać wszystkich przemocowych gości", po czym "gości" youtuber zamienił na "osoby". "Wiecie, kim jesteście" – napisał.