Pracownicy doków na wschodnim wybrzeżu USA oraz na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej rozpoczęli we wtorek wczesnym rankiem strajk. Media podkreślają, że ta manifestacja jest jedną z największych od prawie 50 lat. W tle oczywiście chodzi o pieniądze. Patrząc na skalę i rozmach protestujących w USA, manifestacje w Polsce m.in. górników wydają się być nieco... amatorskie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Reuters w swoim tekście podkreśla, żestrajk 45 000 dokerów blokuje dostawy wszystkiego– od żywności, po samochody w dziesiątkach portów od Maine do Teksasu. Analitycy ostrzegają, że skutki strajku w USA będą kosztowały gospodarkę miliardy dolarów dziennie. Mogą też zagrozić miejscom pracy.
Wielki strajk pracowników doków w USA
Dlaczego jednak pracownicy doków w USA strajkują? Chodzi o to, że związek zawodowy International Longshoremen's Association, który reprezentuje 45 tys. pracowników portowych, prowadził negocjacje z grupą pracodawców United States Maritime Alliance (USMX) w sprawie nowego, sześcioletniego kontraktu.
Nie udało się dojść do porozumienia. Termin negocjacji minął w poniedziałek. ILA zamknęła zatem we wtorek rano wszystkie porty od Maine do Teksasu. Jak podkreślano, złożona im oferta "znacznie odbiega od żądań członków ILA domagających się ratyfikacji nowego kontraktu".
Pracownikom doków nie zaproponowano m.in. odpowiednich podwyżek. Nie wyrażono też zgody na wstrzymania projektów automatyzacji portów, które mogą zagrozić miejscom pracy.
– Jesteśmy gotowi walczyć tak długo, jak będzie to konieczne. Będziemy strajkować przez dowolny okres czasu, aby uzyskać wynagrodzenia i ochronę przed automatyzacją, na jakie zasługują członkowie ILA – powiedział mediom lider ILA Harold Daggett.
Reuters przypomina, że to pierwszy tak duży strajk w tej branży od 1977 roku. Niepokoi on niezwykle przedsiębiorstwa, które polegają na transporcie morskim. Dotyczy aż 36 portów – w tym Nowego Jorku, Baltimore i Houston.
Strajk w USA będzie bardzo kosztowny
Analitycy banku JP Morgan szacują, że strajk może kosztować amerykańską gospodarkę około 5 miliardów dolarów dziennie, gdyż dojdzie do zakłóceń w dostawach.
We wtorek Krajowa Federacja Handlu Detalicznego zaapelowała do administracji prezydenta USA Joe Bidena o wykorzystanie federalnych uprawnień w celu zatrzymania strajku.
– Spodziewamy się, że sam strajk potrwa od pięciu do siedmiu dni, zanim nastąpi interwencja rządu. Ale jego skutki będą prawdopodobnie odczuwalne w Europie i Azji co najmniej do stycznia i lutego – uważa Peter Sand, główny analityk platformy cenowej Xeneta.
Biały Dom poinformował we wtorek w oświadczeniu, że monitoruje na razie m.in. skutki tego strajku dla łańcucha dostaw.
Urzędnicy Bidena powiedzieli jednak anonimowo agencji Reuters, że liczą, iż strajk nie potrwa długo. Departament Rolnictwa USA podkreśla, że nie spodziewa się "znaczących zmian cen żywności ani jej dostępności w najbliższej przyszłości".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.