Nike nie wyklucza, dlatego postanowiło dostosować swoją linię ubrań i wprowadziło do sprzedaży odzież dla osób plus size. I brawo. Na taką ofertę czekałam wiele lat. Ale ściek, który wylał się w komentarzach, pokazuje, jak bardzo twardogłowi są niektórzy internauci. A może czas stanąć przed lustrem i spojrzeć prawdzie w oczy?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bycie osobą plus size w Polsce jest drogą przez mękę. Marki odzieżowe zdają się ignorować fakt, iż 49 proc. Polek już w 2019 roku zmagało się z problemem nadmiernej masy ciała. Od lat jestem w tym gronie, choć wiele razy próbowałam to zmienić. Nosząc rozmiar 46 i mają 172 cm wzrostu, już dawno temu przestałam liczyć na to, że w galerii handlowej znajdę ubrania dla siebie.
Dlatego bardzo pozytywnie podeszłam do kampanii Nike. Odzież sportową nareszcie reklamują kobiety podobne do mnie – z nadwagą lub otyłością, a nie tylko szczupłe i idealne modelki, którym i tak nigdy nie dorównam. Taka seria odzieży, ale i kampania są nam bardzo potrzebne, żeby uwierzyć, że sport jest dla każdego. To żadna promocja otyłości! Ale ogromne grono Polaków chyba tego nie rozumie.
Nike pokazało kobietę plus size. Ja biję brawo, internet wylewa wiadra pomyj
W tym miejscu miałam zacytować kilka z setek komentarzy, które internauci (na ogół mężczyźni) zostawili pod postem promującym odzież dla otyłych kobiet, jednak tego nie zrobię. Niedobrze się robi od samego czytania.
Takiego ścieku i hejtu w sieci nie widziałam już dawno. Najgorsze jest to, że każdy z tych wpisów otrzymał po kilkadziesiąt pozytywnych reakcji. Uśmiechnięte buźki, serduszka i lajki sypały się jak z rękawa. Jak nastolatkowie mają nauczyć się szacunku do siebie, skończyć raz na zawsze z hejtem, jeżeli dorośli wypisują publicznie i pod nazwiskiem takie brednie? Firma nie radząc sobie z tym szambem, postanowiła wyczyścić sekcję komentarzy, ale te negatywne bardzo szybko wracają.
Nike zarzuca się promowanie otyłości i współpracę z McDonald's. Internauci dodają, że modelka ze zdjęcia na pewno nie ma niczego wspólnego ze sportem. A skąd wiecie? Do mnie taka kampania przemawia o wiele bardziej, niż kolejna sportsmenka o perfekcyjnych wymiarach i z sześciopakiem. Zamiast kogoś idealnego, zobaczyłam kobietę podobną do mnie. Z problemami, nieidealną sylwetką, która może jeszcze wiele zmienić w swoim życiu.
I wbrew pozorom, żeby zacząć uprawiać sport trzeba mieć się w co ubrać. Dlaczego dziewczyny noszące rozmiar XS, S, czy nawet M mogą mieć szeroki wybór staników, topów, kurtek, bluz, czy spodni, a ja, jako osoba plus size mam ćwiczyć w rozciągniętym dresie? Jestem gorsza i nie zasługuję na taki sam poziom komfortu? Drodzy hejterzy, jesteście w dużym błędzie.
Czytaj także:
Osoby plus size spychane w cień. Naprawdę boicie się spojrzeć prawdzie w oczy?
Nike zasługuje na gratulacje nie tylko dlatego, że wyprodukowała ubrania dla większych klientek, ale odważyło się też zatrudnić modelki plus size, żeby pokazały, jak kolekcja wygląda na kobiecie. Co nie jest tak częste. Bo w końcu, jak często widzicie osobę o rozmiarze 50 w reklamie?
Także sieciówki coraz częściej produkują ubrania dla osób plus size. A przynajmniej udają, że to robią. W H&M można znaleźć ubrania do XXL. Podobnie zrobiła Zara, która przynajmniej część kolekcji produkuje do XXL. Choć zdarzają się też ubrania do rozmiaru XL i z adnotacją, że rozmiarówka jest zaniżona. Mango nie dość, że wprowadziło całą sekcję "duże rozmiary" na swojej stronie internetowej, to pokazuje, jak dany strój wygląda na mniejszych i większych paniach. Doceniam i to bardzo, zwłaszcza że rozmiary dochodzą do 4XL. To jest prawdziwe plus size.
Równocześnie wiele firm nadal udaje, że osoby plus size w naszym społeczeństwie nie istnieją. House z rozmiarówką do XL i to raczej zaniżoną, Stradivarius tak samo – XL albo… 44. Mohito oferuje raptem dwa z czterdziestu modeli marynarek w rozmiarze 46 (większy rozmiar nie istnieje). Pozostałe są dostępne do 42.
Czy naprawdę uważacie, że my, kobiety plus size nie potrzebujemy ubrań? O ile jeszcze z zestawami na co dzień jesteśmy w stanie sobie poradzić, o tyle znalezienie czegoś eleganckiego to prawdziwa droga przez mękę. Sukienki w rozmiarach 46+ wyglądają jak dla pań po 70. Tak będę chciała ubierać się za jakieś 40 lat, a nie teraz. Czasami udaje mi się "upchnąć" w kombinezon, ale podstawowym rozwiązaniem są marynarki i nieco bardziej eleganckie spodnie. W takim zestawie pojawiam się nawet na weselu.
Czytaj także:
Za rok co czwarta Polka może zmagać się z otyłością
Naprawdę, przestańcie udawać, że osób plus size nie ma wśród nas. 49 proc. kobiet już 5 lat temu miało problem ze zbyt dużą wagą. Prognoza "Non-Communicable Disease Risk Factor Collaboration" przewidywała, że w 2025 roku 25,9 proc. Polek po 20. roku życia będzie zmagało się z otyłością.
Jej powody są różne. Nie zawsze chodzi o obżarstwo i brak ruchu. Czasami w grę wchodzą hormony, genetyka, choroba. – Zwróćmy uwagę, że przecież jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają żadnej aktywności fizycznej, nie zwracają uwagi na to, co jedzą, a jednak nie charakteryzują się otyłością, bo po prostu nie chorują na tę chorobę. Zapewniam, nikt nie chce być gruby, ci chorzy są absolutnie bezradni. A przecież jeść musimy, by żyć – mówił na łamach naTemat dr hab. n. med. Mariusz Wyleżoł, specjalista chirurgii bariatrycznej.
Przestańmy więc udawać, że problem otyłości w Polsce nie istnieje. Takie osoby są wśród nas i potrzebują odzieży tak samo jak inni. Produkowanie i promowanie ubrań dla nich nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie, tak jak w przypadku Nike, czy Adidasa, które uruchomiły kampanie, może pomóc. Bo sport jest dla każdego, także dla otyłych.