W Sejmie trwają procedury pozbawienia immunitetów dwóch posłów. Jednym jest Łukasz Mejza (PiS), prokuratura twierdzi, że 11 razy minął się z prawdą w oświadczeniach majątkowych. Poseł Ryszard Wilk (Konfederacja) kilka miesięcy temu siedział pijany na środku ulicy, szarpał i wyzywał próbujących pomóc mu policjantów. Tak przynajmniej opisały tę sytuację media.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dziś rano Adam Bodnar jako prokurator krajowy wysłał do marszałka Sejmu Szymona Hołowni wniosek o uchylenie immunitetu posła Łukasza Mejzy. Chodzi o podejrzenie popełnienia przez niego 11 przestępstw związanych z oświadczeniami majątkowymi.
Jarosław Kaczyński mówił dziennikarzom, że jego zdaniem Mejza (jest w klubie PiS) powinien sam tę sprawę załatwić i zrzec się immunitetu. Sam Mejza zapowiedział, że może to zrobi, jak zapozna się z dokumentami
– Szanowni państwo, teraz bodnarowcy atakują posłów za to, że rzekomo nie wpisali pomieszczeń. Ich nie trzeba wpisywać w oświadczenia majątkowe. Wpisujemy tylko i wyłącznie metraż. I dochodzi do tego, że posłom policjanci wchodzą do mieszkania, nękają kobiety w ciąży i biegają po mieszkaniu z miarką – komentował w Sejmie Mejza.
Drugim posłem, który może stracić immunitet jest Ryszard Wilk z Konfederacji. Jak donosi Gazeta Wyborcza, w maju ten ówczesny kandydat w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w stanie upojenia alkoholowego "został znaleziony na jezdni w Kamionce Małej".
Nie był w stanie iść o własnych siłach. Kiedy policjanci zorientowali się, że mają do czynienia z posłem, zadzwonili do jego brata, by ten zabrał go do domu.
"Czekając na transport, poseł wpadł w szał, zaczął wymachiwać rękami i wyzywać policjantów: 'robicie ze mnie pajaca, skurw…, kur…, narażacie się na śmieszność, będziecie rozliczeni, siad!' – krzyczał i próbował uciec z radiowozu" – relacjonowała dalej "Wyborcza".
I dodała, że "w pewnym momencie" poseł Wilk miał się rzucić na jednego z funkcjonariuszy i zerwać z jego munduru pagon oraz kamerę. W końcu brat i ojciec zabrali posła do domu.
Kaczyński: Mejza? Nie kojarzę
W przypadku posła Mejzy śledztwo toczy się od grudnia 2023 roku. Chodzi o nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych, do których miał nie wpisywać mieszkania.
Z poprzednich zeznań składanych przez posła PiS wynikało, że posiada mieszkanie o powierzchni 59 metrów kwadratowych, które wyceniał na 500 tysięcy złotych – pisała Wirtualna Polska. Sprawą zainteresowała prokuraturę, sam Mejza skorygował oświadczenie.
Potem okazało się, że nie zgadza się metraż, bo oprócz kuchni i dwóch pokojów Mejza ma poddasze zaadaptowane na gabinet. Mejza zapewnił, że podał liczbę metrów kwadratowych mieszkania "zgodnie z prawdą". Według posła "strych jest zbyt niski, aby liczyć metry kwadratowe".
Dziś w Sejmie dziennikarze próbowali pytać Jarosława Kaczyńskiego o sprawę Mejzy i czy prezes będzie go bronić.
– Ja nie wiem, jaki to jest człowiek. To państwo macie taką wiedzę, ja takiej wiedzy nie mam – odparł prezes PiS.
Afera wybuchła w listopadzie 2021 roku, gdy WP.pl ujawniła, że Mejza założył w przeszłości firmę medyczną, która miała się specjalizować w wysyłaniu chorych m.in. na raka, Alzheimera czy Parkinsona na kosztowne leczenie.
Jak twierdził portal, Mejza miał osobiście przekonywać potencjalnych pacjentów, w tym rodziców ciężko chorych dzieci, o skuteczności stosowanych przez firmę metod, które jednak zarówno w Polsce, jak i na całym świecie uznawane są za niesprawdzone. Interes Mejzy nie powiódł się, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny.
Pod koniec grudnia 2021 roku ówczesny wiceminister sportu i turystyki Łukasz Mejza podał się do dymisji. Polityk w oficjalnym oświadczeniu zamieszczonym m.in. w mediach społecznościowych napisał, że "odchodzi z podniesionym czołem".
WP w 2021 roku donosiło też, że polityk handlował maseczkami bez atestów i miał niespłacone długi firmy. Powoływał się także na wpływy w jednej z giełdowych spółek bez jej wiedzy.
Co więcej, jak informowaliśmy w styczniu tego roku, sprawę dotyczącą interesów Mejzy przejęła od śledczych z Zielonej Góry Prokuratura Regionalna w Poznaniu. Nadal trwa walka urzędników o zwrot pieniędzy zakwestionowanych po audycie szkoleń prowadzonych przez firmę byłego wiceministra. Wówczas, jak dowiedziała się również WP, urzędowi w Zielonej Górze udało się odzyskać 752 tys. zł, a niektórzy przedsiębiorcy zapowiadają pozwy przeciwko politykowi. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.