Gdyby nie czujność podwładnych, oficer WOT, ppor. Michał O. mógłby kraść i kraść. Jego bezpośredni przełożony krył jego przestępczą działalność. A podporucznik na sumieniu ma sporo. Okazało się, że okradał domy powodzian i przejmował kierowaną do nich pomoc. Łupy kazał wywozić wojskową ciężarówką.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na terenach dotkniętych przez powódź pracują tysiące żołnierzy, w tym z Wojsk Obrony Terytorialnej. Niestety wśród nich znalazła się czarna owca. I to nie byle jaka – chodzi o oficera. Niezwykle bulwersującą sprawę podporucznika Michała O.opisuje dziś Onet.
Ten oficer został wysłany na pomoc powodzianom ze Stronia Śląskiego. Dowodził grupą ok. 40 żołnierzy z 72. Batalionu Lekkiej Piechoty z Kościerzyny. Zaczęło się od tego, że nie mieszkał ze swoimi żołnierzami w wyznaczonym miejscu. Znalazł sobie inne lokum, gdzie organizował huczne imprezy. To jeszcze nic.
Jego żołnierze zauważyli, że Michał O. zamiast pomagać powodzianom, skupia się na przeszukiwaniu zniszczonych domów.
– Ludzie widzieli, jak wynosi z nich pralki, jakieś narzędzia elektroniczne, oraz inne mienie znacznej wartości należące do mieszkańców zniszczonych domów – mówi informator Onetu.
Z informacji portalu wynika, że żołnierze powiadomili o tym przełożonego Michała O. z kościerskiej jednostki. Reakcji nie było. Podwładni zauważyli też, że podporucznik nie przekazuje darów powodzianom. Ginęły gdzieś łopaty, kilofy, środki czystości. O tym również powiadomili dowódcę 72. batalionu w Kościerzynie. Również bez efektu.
Pewnego dnia podporucznik wysłał swoich ludzi wojskowym jelczem do Słupska. Na tę ciężarówkę załadował skradzione mienie. Ten fakt zgłosił do dowództwa w Kościerzynie jeden z oficerów, który został skierowany do pomocy Michałowi O. w pomocy powodzianom.
Ciężarówka miała dotrzeć do Słupska i tam czekała na nią komisja. Ale jelcz nie dojechał na miejsce, bo oficer-szabrownik kazał swoim ludziom wypakować jej zawartość na prywatnej posesji po drodze. Dowódca Michała O. nic z tym nie zrobił.
Po powrocie ze Stronia do macierzystej jednostki żołnierze ponownie poinformowali dowództwo w Kościerzynie o sprawie Michała O. A ta ponownie została zamieciona pod dywan. Swoje meldunki przekazali więc dowódcy 7. Brygady Obrony Terytorialnej, ten zaś zawiadomił Żandarmerię Wojskową.
Czarna owca w WOT
Efekt jest taki, że Michał O. został w czwartek zatrzymany, sprawą zajmuje się prokuratura. Na razie nie wiadomo, jaka kara może grozić szabrownikowi w mundurze.
Informacje Onetu potwierdził Piotr Lagerfeld, zastępca rzecznika prasowego 7. Brygady. Dodał, że tysiące żołnierzy ofiarnie udziela pomocy powodzianom i nie godzi się, by czarne owce psuły wizerunek wojska.
Przy okazji wyszło na jaw, że ppor. Michał O. wcześniej służył w policji, był podoficerem drogówki. Sfilmowano go jak na służbie dusi zatrzymanego człowieka. To prawdopodobnie po tym zdarzeniu musiał odejść ze służby i znalazł sobie inną. W wojsku zaś nie cieszył się poważaniem podwładnych, bo obrażał ich i poniżał. Chwalił się też, że w armii ma bardzo silną pozycję.