
Niestety, cofanie liczników lub jak nazywają ją eksperci "korekta licznika" nie jest zakazana prawnie. Można jej dokonywać wedle własnego uznania: o kilka kilometrów, o kilkanaście, o kilkaset tysięcy. Zabronione jest natomiast ukrywanie tego faktu podczas sprzedaży auta. Dlaczego więc wszyscy to robią, sprzedają "przekręcone" auta i nikt ich nie ściga?
Znalezienie osób, które cofną licznik, to żadna sztuka. Google od razu przychodzi z pomocą. Wystarczy wstukać hasło "cofanie licznika" lub "korekta licznika". Takie serwisy dostępne są w praktycznie każdej części Polski: w wielkich miastach i małych miasteczkach. Dzwonię do jednego z nich na południu Polski. Przedstawiam się jako biznesmen, który się nie zna, ale sprzedaje kilka firmowych aut i chciałbym odrobinę naciągnąć ceny.
Cena zależy od modelu. Od 100 nawet do 800 złotych. – Miałem ostatnio skodę fabię z 2005, to zrobiłem ją w kilkanaście minut za stówkę. Ale już volkswagen passat z 2009 to trzy stówki. A jakie Pan samochody musi zrobić? – dopytuje specjalista.
Na wszelki wypadek pytam, czy potem będzie się dało taki przekręt odkryć. Oczywiście, wiem już, że nie. Mój rozmówca tylko to potwierdza. – Jeszcze się nie zdarzyło. Robimy wszystko tak, żeby nie zostawić żadnych śladów. Chyba, że trafi pan na prawdziwego speca i on po stanie pojazdów będzie miał wątpliwości – przekonuje mnie ekspert.
Oczywiście, im starsze auto, tym łatwiej zauważyć, że przebieg został zmieniony. Eksperci w wielu tekstach o sprawdzaniu przebiegu wskazują na kilka elementów, które mogą świadczyć o oszustwie: fotele, gałka zmiany biegów, kierownica, pedały, dywaniki. Jeśli te elementy są mocno zużyte, wytarte, szczególnie fotel, to znaczy, że samochód ten pewnie przejechał więcej, niż nam powiedziano.
Niestety, komisy – ze względu na niską wykrywalność tego oszustwa i niską świadomość kupujących – zazwyczaj wykorzystują cofanie liczników i podbijają cenę. Tak samo setki sprzedawców w internecie, na aukcjach itd. Dzwonię do jednego z warszawskich komisów, by dopytać, czy przyjmą tak zmodyfikowane auto. Rozmowa wygląda tak:
Ja: Mam do sprzedania auto, chcę je wystawić u państwa w komisie. Jest tylko jeden problem…
Sprzedawca: Jaki problem?
J: Cofnięty licznik, wie Pan, chciałem trochę podciągnąć cenę.
S: A to żaden problem, u nas większość ludzi cofa. My też cofamy.
J: Nawet jeśli przekręciłem o 200 tysięcy? Bo 400 miałem najechane.
S: A serwisował Pan w ASO?
J: Nie, u znajomego.
S: To nie ma sprawy, jak dobrze zrobione, to nikt nie wykryje.
J: A jak ktoś sprawdzi? Wie Pan, ja biznes prowadzę i nie może mi to potem wyjść.
S: Nie tam, panie, kto dziś sprawdza takie rzeczy, jak wszyscy to robią. Zapraszamy to ustalimy cenę.
Po zadzwonieniu do kilku kolejnych punktów słowa mojego rozmówcy okazują się prawdziwe: cofanie liczników jest równie normalne, co picie herbaty z rana. Właściciel komisu w Poznaniu mówi mi: – Nie bierzemy cofniętych tylko jak naprawy były robione w ASO. To w zasadzie normalne w komisach, że tych serwisowanych w ASO nie biorą z cofniętymi, bo nikt nie chce wpaść na oszustwie. W przypadku całej reszty to "po korekcie" będzie pewnie z 3/4 aut.