Takie wakacje są lepsze niż all inclusive. Praktyczne rady na podroż mini kamperem z rodziną
Michał Mańkowski
22 października 2024, 09:28·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 22 października 2024, 09:28
To jeden z najlepszych pomysłów na rodzinne wakacje. Europtrip kamperem to coś, czego naprawdę warto spróbować przynajmniej raz w życiu. Doświadczenie raczej zero-jedynkowe, albo pokochasz, albo powiesz, że… ciekawe, ale raz wystarczy. Jak zaplanować taką podróż z dzieckiem, żeby za rok samo pytało, kiedy znowu pojedziemy?
Reklama.
Reklama.
Testujemy tu klasyka i legendą samą w sobie, czyli charakterystycznego Volkswagena Californię. Model, który już dobrze znam i każdemu powtarzam, że moim zdaniem trudno o lepszy wybór na początek swojej przygody z kamperowaniem. Volkswagen niedawno oficjalnie pokazał najnowszą odsłonę Californii, która dostała parę ciekawych usprawnień np. drzwi otwierane z obu stron, co jest istnym game changerem. Tu jednak mamy wciąż jeszcze starszy model.
Generalnie podróżowanie z małymi dziećmi wymaga pewnych kompromisów logistycznych. Czysto w teorii wakacje kamperem z paroletnim dzieckiem wydają się być czymś traumatycznym. W praktyce jednak przy odpowiednim podejściu i zaplanowaniu będzie to jedno z najfajniejszych wakacyjnych doświadczeń i dla dorosłych, i dla najmłodszych.
W dużej mierze zasługa w tym Volkswagen Californii. Znajomi bardzo często pytają mnie o to i wtedy zawsze odpowiadam to samo: dostajemy w niej niemal wszystkie zalety kampera (poza łazienką) w aucie wielkości "normalnego" samochodu, co znacząco wpływa na komfort jazdy. Brak łazienki nie jest problemem, bo dziś jakość sanitariatów na campingach jest naprawdę tip top.
Taka podróż to prawdziwe doświadczenie, a nie tylko kolejne wakacje. Warto przygotować na nią dziecko, jakiś czas przed startem zacząć opowiadać o kamperze i nietypowych wakacjach. Dobrym motywem jest też pokazanie zdjęć takiego nietypowego samochodu-domku, albo czytanie książek, gdzie bohaterowie podróżują w ten sposób.
Volkswagen California w wersji Ocean (z kuchnią) to kamper, w którym bardzo komfortowo pojedzie rodzina 2+2 bądź 2+1. A dobrze zgrani znajomi zmieściliby się nawet w czwórkę dorosłych osób. Mamy tam dwa pełnoprawne i wygodne łóżka do spania. Jedno na dole na rozkładanej tylnej kanapie wraz z materacem. Drugie – premium – na dachu, który rozkłada się automatycznie. To sypialnia z widokiem, bo można otworzyć sobie okna i patrzeć na piękne widoki, które nierzadko gwarantują campingi. Już samo to jest atrakcją dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci.
W jednym i drugim miejscu osoba ok. 180 cm wzrostu śpi wygodnie, choć przyznam, że spanie na jednym z łóżek w trzy osoby tj. dwójka rodziców i dziecko to raczej już spora gimnastyka i lepiej się rozdzielić. Co istotne, te łóżka to prześwietna opcja na postoje w trakcie trasy. Odpoczywanie na rozłożonym łóżku to istny luksus i regeneracja x2.
Sama podróż jest bardzo komfortowa. Z tyłu znajduje się spora kanapa, którą można przesuwać do przodu i do tyłu, co gwarantuje astronomiczną ilość miejsca na nogi w trakcie jazdy. Z przodu są dwa wysoko osadzone, miękkie i komfortowe fotele. Kierowca doceni zwłaszcza podłokietniki, dzięki którym można naprawdę przyjemnie łykać kolejne setki kilometrów trasy. Same fotele są także obracane do tyłu i to jedna z pierwszych rzeczy, którą robicie po zameldowaniu się na campingu i zaparkowaniu. Dzięki temu z tyłu tworzy się swojego rodzaju salon.
W środku macie kuchnię z lodówką, kuchenką gazową z dwoma palnikami oraz rozkładanym stolikiem i małym blatem. Do tego sporo szafek i schowków (także na zabawki i książeczki, co jest kluczowe dla dobrego planowania wakacji z dzieckiem!). I teraz ważna rzecz: pakowanie.
Generalnie na pewno możecie założyć, że to zajmie Wam więcej czasu, niż przewidywaliście. Nastawcie się na sporą ilość kursów dom-auto. Sensowne spakowanie i porozkładanie wszystkiego to sporo roboty, choć na początku też myślałem, że przecież to hop-siup.
Kamperem głównie jeździ się w wakacje, więc na dworze będzie duchota. Warto włączyć chłodzenie lodówki wcześniej, zanim ruszycie, by na spokojnie doprowadzić ją do "lodówkowej temperatury" i zapakować tam jedzenie. Nie jest wielka, ale spakowaliśmy się do tej lodówki i kuchni na tydzień podroży dla trzech osób.
Jeśli nie chcecie się zajechać i mieć wrażenia, że ciągle coś robicie w kuchni (a gotowanie w upale na małej przestrzeni nie jest najprzyjemniejsze), polecam rozważyć układ B&B, czyli w kamperze śpicie i jecie śniadanie (ew. kolacje), ale obiady ogarniacie w restauracjach.
Okej, nie jest to tak tanie, jak gotowanie samemu, ale zapewniam, że znacząco wpłynie na komfort Waszych rodzinnych wakacji. Zwłaszcza że na prawie każdym campingu są restauracje i to bardzo dobrej jakości.
Z rzeczy, które warto zapakować to na pewno pewien rodzaj dużej maty, którą rozłożycie przed wejściem do auta. Dzięki temu z zewnętrznymi fotelami i stolikiem oraz markizą można stworzyć zewnętrzny taras.
Californią jedzie się jak zwykłym vanem. Nie ma problemów z wagą auta (niektóre kampery często zapakowane po sam korek czasami przekraczają limity), manewrowanie na campingach to łatwizna, a pokonywanie krętych przełęczy lub absurdalnie wąskich włoskich uliczek może nie jest najprzyjemniejsze na świecie, ale na pewno łatwiejsze niż za kierownicą większych aut.
Po niemal 3500 kilometrów po europejskich autostradach, drogach krajowych czy miasteczkach średnie spalanie wyliczone przez komputer pokładowy wynosiło 8l/100km. Bardzo rozsądny wynik. I tutaj od razu kolejny tip: warto dotankować (nawet jeśli nie macie pustego baku) jeszcze w Polsce. Potem starajcie się tankować nie przy autostradach, gdzie bywa dużo drożej, ale w miastach lub miasteczkach. Jeśli zmieniacie kraje, warto rozważyć zatankowanie wcześniej lub później (jeśli to możliwe), bo ceny między państwami też się różnią.
Są dwie szkoły kamperowania. Jedna: jedziecie w jedno miejsce i spędzacie tam całe wakacje. I druga: regularnie zmieniacie campingi co parę dni. Myślę, że z małymi dziećmi dużo lepszą opcją jest ta druga. Nie zdążycie się znudzić, zmienicie otoczenie, będą nowe bodźce i atrakcje, a do tego minie trochę czasu w podróży, która sama w sobie też jest atrakcją.
Realnie polecam dobre rozplanowanie trasy i zmienianie campingu po 1-2 nocach. Testowaliśmy to wielokrotnie i sprawdza się doskonale. Żeby było fajnie, warto jednak dobrze zaplanować trasę.
Wbrew pozorom w wielu krajach nie jest tak, że kamper to wolność i stajesz, gdzie chcesz. Okazuje się, że campingi są często prorezerwowane pod korek od maja do września i nierzadko możecie się najzwyczajniej w świecie odbić od drzwi. Czasami można mieć szczęście, ale dla komfortu rodzinnej podróży lepiej mieć pewność, że po kilku długich godzinach podróży miejsce na Was czeka, a nie będziecie skazani na jeżdżenie od campingu do campingu. Dlatego rezerwujcie nawet z paromiesięcznym wyprzedzeniem.
I to żadna teoria, a praktyka. Podczas jednych wakacji wykonałem 25-30 telefonów lub maili do campingów na trasie i zaledwie dwa z nich odpowiedziały mi, że mają miejsce i zapraszają. Zdarza się jednak (rzadko, ale wciąż), że rozmowa bywa trochę inna, gdy już przyjedziecie na miejsce i już faktycznie stoicie przed recepcjonistą z błagalnym wzrokiem. Wtedy czasami udaje się znaleźć coś "spod lady na jedną noc".
Warto zainwestować w aplikację park4night. Macie tam dokładną listę sprawdzonych campingów, czy parkingów z opiniami. Za 10 zł opłaty miesięcznie możecie jeszcze sobie ułatwić kontakt z campingami i nawigację do nich. To będzie bardzo dobrze wydane 10 zł. Możecie odpalić region, w którym jesteście lub do którego jedziecie i zobaczyć wszystkie opcje noclegowe w okolicy
Polecam start podróży od noclegu nad którymś z austriackich jezior. Z Warszawy start podróży koło 21-22 i w efekcie na śniadanie jesteście na miejscu. A potem Europa już stoi otworem. Można atakować Włochy poprzez przełęcz Grossglockner. Miejcie tylko na uwadze, że jest tam masa krętych dróg i serpentyn, więc można to poskutkować u dzieci chorobą lokomocyjną.
We Włoszech paradoksalnie raczej odradzałbym z dziećmi Jezioro Garda. Za gorąco, malutkie tylko kamieniste plaże przy ulicach. Dużo lepiej pojechać np. w okolice Lago di Caldonazzo, gdzie obok siebie na uboczu, ale nad samym jeziorem jest kilka świetnych campingów z bazą dla dzieci.
Jeśli zdecydujecie się ruszać w drugą stronę np. na Słowenię, tak naprawdę będą tam dwa miejsca, które warto “atakować”. Jezioro Bled i Jezioro Bohinjskie. Pierwsze jest piękne, ale strasznie tam tłoczno, bo to najbardziej znana atrakcja w Słowenii. 30 minut dalej jest bardziej dziko z cudownym campingiem w środku lasu nad samym jeziorem Camp Bohinj, na którym… nie ma możliwości rezerwacji miejsc. Dlatego jeśli chcecie tam przenocować lepiej być z samego rana, by zaklepać miejscówkę. Na szczęście w przypadku braku miejsc obsługa poleca parę okolicznych campingów, gdzie zawsze się coś znajdzie.
Potem warto rozważyć Chorwację i wyspę Krk, gdzie jest parę bardzo nowoczesnych miasteczek campingowych np. w miejscowości Baska. Celowo piszę miasteczka campingowe, bo ich skala oraz jakość sanitariatów i zaplecza jest najwyższej klasy. Place zabaw, sale zabaw z animatorkami, zajęcia, plaże i różne atrakcje. Naprawdę jest co robić.
Jeśli chodzi o samego campera, to zanim ruszycie w podróż, upewnijcie się, ze macie przejściówkę do podłączania okablowania na campingach. My nie mieliśmy, ale na szczęście przemili niemieccy emeryci każdorazowo nas ratowali. W razie gdyby w okolicy ich nie było – spokojnie, 1-2 noce przetrwacie także bez podłączenia, auto ma zapas energii.
Na jak długo planować taką podróż? Doświadczenie pokazuje, że w takim rodzinnym układzie i dość sporej ilości jeżdżenia takie 8-9 nocy wydają się optymalnym czasem na tego typu podróż, zanim zaczniecie się męczyć. Wracając, można jeszcze zahaczyć sobie jakąś stolicę np. Wiedeń bądź Pragę. Ja zdecydowanie polecam jednak pozamiejskie zwiedzanie i wakacje kamperem na łonie natury. Połączenie gór i jezior to naprawdę przepiękna mieszanka.