W miniony weekend na wielu tatrzańskich szlakach panowały świetne warunki do uprawniania wędrówek. To sprawiło, że tłum ruszył w góry. Jednak na Czerwonych Wierchach utworzył się ogromny zator, w którym turyści stali po dwie godziny. Spytaliśmy TOPR, co tam się stało.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jesień w górach jest najpiękniejszą porą roku. Pogoda jest tam teraz bardzo stabilna. Słoneczna i ciepła aura potrafi utrzymywać się przez kilka dni i w przeciwieństwie do lata nie trzeba się wtedy bać nagłych burz. W tym okresie wielu turystów decyduje się na odwiedzenie tatrzańskich Czerwonych Wierchów, które właśnie teraz mają najpiękniejszy kolor.
Tłum zablokował łańcuchy na Czerwonych Wierchach
Idealne warunki sprawiły, że zwłaszcza w sobotę 19 października na szlakach nie brakowało turystów. Tłumy ruszyły w kierunku Morskiego Oka, czy Doliny Pięciu Stawów. Popularnością cieszył się też Kasprowy Wierch, zwłaszcza że od 21 października do 8 listopada nieczynna będzie kolej linowa, która jest jedną z największych atrakcji regionu.
Turystów nie brakowało też w Tatrach Zachodnich, a zwłaszcza na Czerwonych Wierchach. Wędrowców było tam tak dużo, że na zejściu z Małołączniaka (jednego z czterech szczytów wchodzących w skład tego masywu), utworzył się ogromny zator. Problemem okazały się łańcuchy, które bardzo spowolniły zejście.
Sztuczne ułatwienia w postaci łańcuchów zostały zamontowane w Kobylarzowym Żlebie. To, że w sezonie tworzą się tam kolejki, nikogo nie dziwi. Jednak tym razem w ogromnym zatorze mogło utknąć nawet 200 osób. Jak pisali internauci, niektórzy w kolejce stali ponad dwie godziny. A stamtąd do Kirów, skąd odjeżdżają autobusy do Zakopanego, jest jeszcze ok. 8 km drogi (ponad 3 godziny marszu).
TOPR ruszył z pomocą na Czerwony Wierch
Internaucie w licznych komentarzach pisali, że na miejsce przyleciał helikopter TOPR z ratownikami na pokładzie. Informację tę udało nam się potwierdzić u źródła. Ratowników TOPR spytaliśmy m.in. o to, co było przyczyną utworzenia się tak dużej kolejki w tym regionie.
– W sobotę 19.10 nie doszło do żadnego wypadku w rejonie Małołączniaka – w Kobylarzowym Żlebie. Przyczyną zatoru był bardzo duży ruch turystyczny na szlaku oraz wolne poruszanie się po łańcuchach, które są w żlebie – przekazała nam Kinga Ostrowska z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Dodała ona także, że działania ratowników w tym miejscu polegały na pomocy turystom w sprawniejszym pokonywaniu łańcuchów. Dzięki temu ruch w tym miejscu przyspieszył. Jak dodawali internauci, różnica po przybyciu ratowników była bardzo odczuwalna. Ostatecznie część turystów pod koniec wędrówki na szlaku i tak zastał zmierzch.
Warunki w Tatrach idealne do wędrówki, ale od strony północnej trzeba uważać
TOPR ostrzegało turystów przed wyprawami w Tatry jeszcze w piątek 18 października. O ile w słonecznych miejscach i niższych partiach gór warunki rzeczywiście są wręcz wymarzone do wędrowania, o tyle sytuacja na szlakach po północnej stronie jest daleka od idealnej. Z powodu niskich temperatur i braku słońca, drogi w tych miejscach są oblodzone i bardzo niebezpieczne.
"Zdecydowanie nie jest to dobry czas na próby pokonywania takich szlaków. Prosimy o rozwagę planując cele najbliższych wycieczek i wybór szlaków znajdujących się na słonecznych wystawach" – podkreślali ratownicy.