Zakopane każdego roku odwiedzają miliony turystów. Jedni to miasto kochają, inni coraz częściej uważają, że straciło ono swój góralski klimat i jest tylko nijaką maszynką do zarabiania dutków. Idealnym tego przykładem może być Gubałówka. Miasto ma jednak na nią plan.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie ma chyba turysty, który odwiedzając Zakopane, nie zajrzałby też na słynną Gubałówkę. U jej podnóża rozciąga się duży bazar, a handel kwitnie i na wzniesieniu. Jednak wszechobecny nieład i wolna amerykanka już dawno przejęły tam władzę. I właśnie z tym chce walczyć miasto.
Turyści zdegustowani Gubałówką. Nie tak to sobie wyobrażali
Gubałówka w wielu przewodnikach wymieniana jest w gronie jednych z największych atrakcji Zakopanego. Można na nią wjechać wyjątkowym wagonem kolei, a ze szczytu rozciąga się niesamowita panorama Tatr. A przynajmniej powinna, bo w wielu miejscach szczyt jest tak zabudowany, że nie widać niczego poza kolejnymi budami z kebabem, plastikowymi pamiątkami albo automatami do gier.
– Jestem trochę tym zaskoczona. Rozumiem, że jest już poza sezonem, ale wybraliśmy się tu, bo przeczytaliśmy, że Gubałówka, podobnie jak Krupówki, to największa atrakcja Zakopanego. Te drugie nadal tętnią życiem, pomimo jesieni. No a tu pustka, niewiele się dzieje – stwierdziła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Milena, którą dziennikarze spotkali podczas spaceru na Gubałówce.
Kłopotem może okazać się też kwestia odjazdu na miejsce, bo znaki nie są jednoznaczne, a za parking w szczerym polu trzeba zapłacić ok. 10 zł za dobę. – Tu jest trochę jak na Krupówkach. Jest wszystko i nic, totalny nieład artystyczny. W dodatku ceny tak zróżnicowane, że można się nadziać na minę praktycznie na wejściu – przyznał inny turysta.
Czytaj także:
Zakopane chce posprzątać Gubałówkę, ale łatwo nie będzie
Wolna amerykanka na Gubałówce trwa od lat. Kolejne budy rosną niczym grzyby po deszczu, a nad zabudową nikt nie panuje. Obok nowych i eleganckich pawilonów stoją rudery, które trzymają się tylko na góralskie słowo honoru.
Nowy burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz ma ambicję, żeby zmienić oblicze Gubałówki. W planach pojawiła się nawet opcja usunięcia zabudowań znajdujących się po południowej stronie wzniesienia. Dzięki temu turyści odzyskaliby pełną panoramę Tatr i nie musieliby płacić 39 lub 72 zł za wydrukowanie zdjęcia zrobionego na miejscowym tarasie widokowym.
– To aż się prosi, żebyśmy coś tam zrobili z tym. Nie daj Boże, jakby się wydarzył jakiś pożar, to tam wszystkie nielegalne zabudowania będą płonęły jak domino – mówił w rozmowie z Eską Filipowicz. – Jest wola do rozmów, myślę, że należałoby tam wprowadzić specjalny wycinek planu zagospodarowania, żeby uregulował ten handel – dodawał.
Handlarze z Gubałówki nie są skorzy do zmian, ale ich nie wykluczają
A co na plany miasta mówią handlarze z Gubałówki? Tu zdania są mocno podzielone.
– Włożyłem w to 200 tys. zł. I teraz ktoś mi powie, że mam to wszystko przebudować? Druga budka, którą mam, kosztowała mnie kolejne 50 tys. zł. Na wszystko wziąłem 300 tys. zł kredytu, na dwa lata. Kredyt ledwo co spłacony i teraz mam od nowa wszystko zaczynać? Ktoś buduje dzieło życia i nagle ktoś mu przyjdzie i powie, że jest źle? – przyznał jeden z tamtejszych dzierżawców.
Inni są jednak zdania, że Gubałówkę warto odmienić. Tylko do tego potrzebne są dwie rzeczy – konkretne plany współpracy z miastem i czas.
– Niech przyjdą z ankietą i dadzą nam głos, abyśmy mogli wyrazić nasze zdanie. Albo niech pokażą rysunek, jak to wszystko miałoby wyglądać, bo na ten moment nie wiemy nic. W takim przypadku dostosujemy się, ale potrzebujemy czasu. Pięć albo dziesięć lat – miała przyznać kolejna osoba związana z Gubałówką.