Włodzimierz Czarzasty ostro przejechał się po PSL. Partia Kosiniaka-Kamysza bojkotuje rządowy projekt ustawy ws. związków partnerskich i proponuje, by stosowne "umowy" zawierać u notariusza. Wzbudziło to obruszenie m.in. Włodzimierza Czarzastego, który pyta, czemu PSL chce odebrać ludziom odrobinę radości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Jeżeli naprawdę boicie się gejów i lesbijek w Polsce, to wam przypominam, że ta ustawa dotyczy 2,3 mln ludzi, z czego 160 tys. osób jest homoseksualnych – mówił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wicemarszałek Sejmu i jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty.
– Jeżeli naprawdę dla was problemem jest to, żeby osoba, która wchodzi w związek partnerski z inną osobą, nie miała prawa do radości w Urzędzie Stanu Cywilnego, tzn. do wypicia kieliszka szampana, to was chyba porąbało – dodał.
Co wywołało u Czarzastego takie emocje? Chodzi o projekt ustawy o związkach partnerskich autorstwa ministry ds. równości Katarzyny Kotuli. Okazuje się, że jest on dla PSL nie do przełknięcia, bo zbytnio zrównuje takie związki z małżeństwem. Ugrupowanie Kosiniaka-Kamysza szykuje własny projekt, który ma być "bardziej akceptowalny" dla większości społeczeństwa.
Co to oznacza w praktyce?
Projekt Kotuli zakłada m.in. że związek partnerski zostaje zawarty, gdy dwie osoby złożą przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego zgodne oświadczenia o zawarciu związku. Odpowiednie przepisy pojawiły się już na stronach Rządowego Centrum Legislacji.
Okazuje się, że dla PSL to za dużo. Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że projekt nie został z jego ugrupowaniem uzgodniony i nie jest projektem rządowym. No i PSL szykuje swój własny.
Jego szczegóły podała posłanka PSL Urszula Pasławska. Jej zdaniem właściwsze będzie, jeśli związek partnerski nazwie się "statusem osoby bliskiej" i będzie się go rejestrować u notariusza.
To właśnie wzburzyło Włodzimierza Czarzastego. W rozmowie z WP przyznał, ta sprawa jest mu bliska, bo ma w swoim otoczeniu ma osoby, które mogłyby skorzystać na ustawie o związkach partnerskich.
– Mój syn jest w związku partnerskim ze swoją dziewczyną, a ona z nim, od 9 lat. Dlaczego zabieracie im prawo do szczęścia, polegające na tym, że w Urzędzie Stanu Cywilnego się zarejestrują, uśmiechną i przytulą – pytał podminowany Czarzasty.
Nie tylko Czarzasty oburzony na PSL
W tej sprawie głos zabrała Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu oraz współprzewodnicząca Partii Razem.
– To jest dyskusja o konkretnym życiu konkretnych ludzi. Na związki partnerskie czekają zarówno pary hetero- jak i homoseksualne, ale dla tych ostatnich to jest kwestia zasadnicza. Dzisiaj są dla siebie w świetle prawa obcy wtedy, kiedy najbliższa osoba trafia do szpitala, ale też wtedy, kiedy w tych rodzinach są dzieci, bo już w nich są i udawanie, że ich tam nie ma, że te rodziny nie istnieją, nikomu nie pomaga, a działa tylko na szkodę tych dzieci – powiedziała.
– Projekt, który trafił do konsultacji międzyresortowych, uwzględnia uwagi PSL-u. Ministra Kotula poszła na daleko idący kompromis, zrezygnowała z możliwości adoptowania dziecka partnera w ramach związku partnerskiego, nie będzie można przeprowadzić ceremonii w ramach Urzędu Stanu Cywilnego – mówiła Magdalena Biejat.
Koalicja się sypie?
Nie da się ukryć, że ta pozornie błaha sprawa pokazuje wyraźne pęknięcie w Koalicji 15 Października. Protest PSL oznacza, że Lewicy może nie udać się przeforsowanie swojego projektu. O ile w samej KO projekty dotyczące związków partnerskich nie wzbudzają jakichś wielkich kontrowersji, o tyle Lewica i PSL będą raczej trwać przy swoich stanowiskach.
Trzeba jednak zauważyć, że sama Koalicja Obywatelska obiecywała wprowadzenie związków partnerskich. Wedle zapisów ma się tym zająć ministra ds. równości. W umowie koalicyjnej podpisanej zarówno przez Donalda Tuska, jak i Kosiniaka-Kamysza, Hołownię oraz Czarzastego i Biedronia, o związkach partnerskich nie ma ani słowa.