Trzeci tydzień trwają poszukiwania Beaty Klimek. Kobieta zniknęła w tajemniczych okolicznościach z własnego domu. Wyprawiła dzieci do szkoły, wróciła, by wyszykować się do pracy. Nigdy do niej nie dotarła. Dzieci wróciły do pustego domu. Od 7 października (to był poniedziałek) nie wiedzą, co się dzieje z ich mamą. I nie wie tego nikt, oprócz osoby, która mogła ją ewentualnie skrzywdzić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Beata Klimek mieszka w Poradzu na Pomorzu Zachodnim. Mało tu większych miast, niedaleko jest Łobez i Świdwin. Ma trójkę dzieci, jest w trakcie rozwodu. Jej tajemniczym zaginięciem martwi się cała okolica.
Odprowadziła dzieci i zniknęła
Ponad rok temu Beatę Klimek opuścił mąż, związał się z inną kobietą. Ona sama z dziećmi mieszka na piętrze domu, na dole mieszkają jej teściowie. Mąż czasem odwiedza, ale nie pozostawia po sobie dobrych wspomnień.
Jak relacjonuje TVN, 47-letnia pani Beata 7 października, jak zwykle, odprowadziła rano dzieci na przystanek. A potem nikt jej nie widział.
Sąsiadka, która odprowadzała wnuki do gimbusa, mówi, że panią Beatę bolała głowa. Ale miała zaplanowany cały dzień, na 8 miała iść do pracy, potem z dzieckiem na mecz. Gimbus odjechał o godz. 7:15, Klimek wróciła do domu.
Między 8 a 9 dzwoniono do niej z pracy, do której nie przyszła. Po południu dzieci wróciły ze szkoły.
– Przyszły do mnie i powiedziały: "Ciocia, mamy nie ma w domu. Pomóż nam" – mówi Katarzyna Klimek, siostra pani Beaty, w rozmowie z TVN-em. Dzielnicowy poradził, by poszukać w mieszkaniu, sprawdzić, czy nie zasłabła.
W poszukiwania włączyli się sąsiedzi, którzy przeczesywali okolicę. Nic to nie dało. Szukają jej również służby, sprawdzają akweny. Psy tropiące doprowadziły funkcjonariuszy polną ścieżką do lasu. Potem ślad się urwał.
Jak relacjonują media, Beata Klimek była w związku ze swoim mężem ponad 20 lat. Ale ten wyprowadził się z domu i związał z inną kobietą. Do domu przyjeżdżał na weekendy. Siostra i siostrzenica pani Beaty mówią, że nie były to miłe wizyty.
W poniedziałek rano mąż pani Beaty był w domu. Twierdzi, że był zajęty na podwórku i ostatnie co pamięta, to jak żona wyszła odprowadzić dzieci na przystanek.
Teraz kobiety szukają sąsiedzi i służby, zaangażowano też detektywa. Ten podejrzewa, że Beata Klimek albo została zamordowana, albo postanowiła zniknąć. W tej drugiej wersji mogła gdzieś albo wyjechać, albo targnąć się na życie.
Dzieci bardzo to przeżywają
Dzieci kobiety są pod opieką psychologa, trafiły do siostry pani Beaty, która się teraz nimi zajmuje.
– Wiedzą, co się stało, ale staramy się cały czas zajmować ich głowę. Bawimy się, gramy w piłkę, wychodzimy na podwórko, czytamy książki, odrabiamy lekcje. Chcemy, żeby nie myślały o tym wszystkim – mówi siostrzenica pani Beaty.
– Najstarszy jej syn ma 12 lat, on bardzo to przeżywa – mówi siostra pani Beaty. I dodaje: – Wypytywałam go, jak mama zachowywała się dzień wcześniej. Mówił, że przez trzy ostatnie dni bardzo bolała ją głowa.
– Ona bez dzieci nie może żyć. Dzieci to dla niej cały świat. Wszędzie z nimi jeździła, nie rozstawała się z nimi. Chciałabym, żeby wróciła do domu, do dzieci, które bardzo kocha – dodaje siostra pani Beaty.
Beata Klimek ma 158 cm wzrostu i jest krępej budowy ciała. Ma brązowe oczy i włosy przed ramiona, farbowane na kolor rudy. W dniu zaginięcia była ubrana w różową kurtkę, czarne spodnie oraz biało-niebieskie buty sportowe.
Wszelkie informacje dotyczące zaginionej oraz jej aktualnego miejsca pobytu, należy kierować do Komendy Powiatowej Policji w Łobzie lub pod nr alarmowy 112.