Beata Klimek ostatni raz była widziana 7 października. Rodzina zaginionej kobiety nie traci nadziei na to, że uda się ją odnaleźć całą i zdrową. Mąż, z którym Beata Klimek jest w trakcie rozwodu, wysunął przypuszczenie, że kobieta... mogła wyjechać do Niemiec, gdzie układa sobie życie z nowym partnerem. Bliscy Beaty nie wierzą w tę hipotezę. Wskazują też na poważne problemy zdrowotne zaginionej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, od ponad trzech tygodni trwają poszukiwania Beaty Klimek, 47-letniej mieszkanki miejscowości Poradz w województwie zachodniopomorskim. Kobieta była widziana po raz ostatni 7 października po godzinie 7 rano, gdy odprowadzała dzieci na przystanek autobusowy.
Od tego momentu zaginiona nie nawiązała kontaktu z bliskimi. Ostatnia osoba, która miała z nią kontakt, to sąsiadka, której Beata Klimek powiedziała, że spieszy się do pracy, jednak nigdy do niej nie dotarła.
Zaginiona kobieta mieszkała z teściami, dwoma synami oraz córką. Od ponad 26 lat jest w związku małżeńskim z Janem Klimek, który jednak jakiś czas temu opuścił żonę i zamieszkał z nową partnerką. Para jest w trakcie rozwodu, ale mężczyzna często bywał w rodzinnym domu. Tak było również w dniu zaginięcia Beaty. Twierdził, że nie widział jej po tym, jak wyszła odprowadzić dzieci.
W zeznaniach męża kobiety pojawiły się pewne nieścisłości. Mężczyzna wyraził oburzenie zachowaniem funkcjonariuszy i podejrzeniami wobec niego.
Mąż Beaty Klimek o zniknięciu żony
Mąż Beaty przedstawił nową hipotezę, według której jego żona może przebywać obecnie w Niemczech, gdzie mogła wyjechać z nowym partnerem. Policja sprawdza tę informację, jednak rodzina zaginionej nie wierzy w taki rozwój wydarzeń.
– To jest wręcz nieprawdopodobne, aby Beata wyjechała. Jest to osoba, dla której podróż dalej niż 10 km od domu jest zupełnie czymś nienaturalnym – powiedział jeden z jej krewnych w rozmowie z "Faktem".
– Gdy przyjeżdża do lekarza w Szczecinie, to nigdy nie samochodem, tylko ewentualnie pociągiem. Albo mnie prosiła, żebym po nich przyjechał lub przynajmniej odebrał z dworca. A w auto wsiadała tylko, po to, aby dojechać do pracy lub zawieźć coś w miejsce, które zna od urodzenia – dodał.
Krewny Beaty Klimek dodał również, że jej najdalsza podróż odbyła się do Stargardu, co wzmacnia jego przekonanie, że kobieta nie wybrałaby się w pojedynkę do jednego z niemieckich miast. Dodatkowo Beata Klimek ma poważneproblemy zdrowotne – zmaga się z zaawansowaną astmą. Śledczy biorą pod uwagę, że mogła zasłabnąć w drodze do domu.
– Nawet jeżeli by tak się stało, to od razu zostałaby odnaleziona. Samodzielne nie zaszłaby zbyt daleko. Miała zadyszkę już po przejściu 200 metrów, nie mogła się za daleko oddalić – przekazali bliscy zaginionej 47-letniej kobiety.
Detektyw o zaginięciu Beaty Klimek
Sprawę bada także prywatny detektywArkadiusz Andała. Przekazał, że w domu Beaty Klimek została znaleziona kamera, jednak urządzenie zostało wyłączone tuż po wyjściu kobiety. Detektyw podzielił się swoimi spostrzeżeniami z naTemat.pl:
– Nie ma postępów w tej sprawie. Jestem jednak pesymistą, choć chciałbym się mylić, mówiąc, że pani Beata nie żyje. Opieram się jednak na pragmatyce i ponad 20-letnim doświadczeniu, bo pracowałem przy dziesiątkach takich spraw i obawiam się, że działania służb będą ukierunkowane na poszukiwanie zwłok. Okoliczności i splot pewnych niuansów wskazują, że zrobiono jej krzywdę – powiedział.
– Tropy zaprowadziły służby do jej domu i tam była widziana żywa po raz ostatni. Psy tropiące poszły co prawda w inne miejsce, na skraj lasu, ale to nic nie znaczy, ponieważ pani Beata chodziła wcześniej tymi drogami. A nawet jeśli nie jest to mylny trop, może to oznaczać, że nie znalazła się tam z własnej woli – dodał.