Na nic, jak na razie, zdała się dyplomacja, czy zwykła przyzwoitość. Holenderskie władze wciąż milczą w sprawie antypolskiego portalu autorstwa nacjonalistów z ugrupowania PVV. Sprawy w swoje ręce zamierza więc wziąć Rucha Palikota, który we wtorek wybiera się do Hagi demonstrować przeciwko bierności rządu Marka Rutte w tej sprawie.
Działacze Ruchu Palikota zamierzają demonstrować przed haskim parlamentem, a następnie wręczyć niderlandzkim politykom petycję, w której znajdzie się żądanie likwidacji piętnującego przybyszów z Europy Wschodniej portalu. Ruch ma nadzieję, że może to poruszy do działania premiera Holandii Marka Rutte. Ten od początku milczy, bowiem nacjonaliści pod przewodnictwem Geerta Wildersa stanowią zaplecze parlamentarne obecnej koalicji rządzącej. Wilders nie wchodzi w skład rządu, ale to od niego zależy los każdego rządowego projektu w parlamencie.
Dlatego to właśnie już raczej przeciwko zachowaniu holenderskiego rządu, a nie antyimigranckim poglądom szerzonym przez PVV, będzie skierowany wtorkowy protest Polaków. Według Ruchu Palikota, pod parlamentem w Hadze nie zjawią się jednak tylko nasi rodacy, ale również zwykli Holendrzy. Z których większość z nich nie identyfikuje się z tym, co mówi Geert Wilders i jego towarzysze. W wyborach parlamentarnych w 2010 roku PVV otrzymała zaledwie 15,45 proc. głosów.
Ludzie Janusza Palikota planują rozpocząć demonstrację w Hadze w najbliższy wtorek o godz. 16. Organizujący demonstrację poseł Adam Kępiński opowiada naTemat, jak będzie ona przebiegała:
Czy wszystko macie już ustalone od strony formalnej? Nikt nie będzie Was we wtorek w Hadze przeganiał?
Nie robimy niepoważnych rzeczy. To się złożyło w gorącym okresie, ale samo działanie było przygotowywane od trzech tygodni, a teraz to będzie finał. Mamy zgodę policji, urzędów. Mamy także załatwionych parlamentarzystów, którzy odbiorą od nas petycję. Ogłaszamy się tam pod ponad tygodnia i spodziewamy się kilkuset ludzi.
No właśnie, nie boicie się o frekwencję?
Nie wieziemy ludzi z Polski, więc nie możemy nic powiedzieć na pewno. Jednak wszystkie biuro pośrednictwa pracy z Opola, czyli te wysyłające najwięcej osób do Holandii, współpracują z nami. Wiemy, że nawet ksiądz z ambony będzie nawoływał, by przyjść na tą demonstrację. Poza tym popierają nas portale internetowe, organizowane są eventy na Facebooku.
Janusz Palikot również wybiera się do Hagi?
Nie, jest to moja autorska akcja. Jestem posłem z Opolszczyzny, a spośród 200 tys. Polaków pracujących w Holandii, szacuje się, że 80 tys. to są opolanie. Sam również pracowałem w Holandii, mam tam znajomych, więc dźwigam ten projekt na własnych barkach.
Nie obawiacie się jednak, że taka akcja może przynieść odwrotny skutek, gdy Holendrzy zobaczą, jak Polacy robią im hałas?
Tak bym tego nie pojmował.
Skoro Polacy muszą wychodzić na ulice, to znaczy, że zawiodła nasza dyplomacja?
Formalnie dzieje się dużo. Trudno sobie wyobrazić, żeby nadać większą rangę temu, niż nadała rezolucja Parlamentu Europejskiego. Ale tak, czy inaczej, nam głównie chodzi o to, by Mark Rutte zakończył grę Polakami z Geertem Wildersem.
Ale utrata poparcia Wildersa oznacza dla premiera Holandii utratę władzy. Wasz wysiłek może pójść więc na marne.
My nie sprzeciwiamy się temu, jak rządzi premier Holandii, tylko że niestety umożliwia szkalowanie nas.