Donosy, podpalanie aut, atakowanie polonijnego portalu - skrajna prawica daje się ostatnio we znaki Polakom mieszkających w Holandii. Czy to prawdziwy początek antypolskiej krucjaty? Niekoniecznie. - Takie napięcia są w historii czymś normalnym, to minie - przekonuje nas holenderski badacz migracji.
Holenderscy nacjonaliści jawnie szczują rodaków na przybyszów z Europy Wschodniej, zwłaszcza Polaków. W swoich wystąpieniach lider skrajnie prawicowej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geert Wilders regularnie oskarża polskich imigrantów o wszystko, co najgorsze. Pijaństwo, prostactwo, zabieranie pracy Holendrom i wykorzystywanie opieki społecznej – oto, z czym kojarzą mu się Polacy.
Na początku lutego Wilders założył stronę internetową, na której można składać skargi na obcych ze Wschodu. Podobno w ciągu tygodnia skorzystało z tego 40 tysięcy osób. Chociaż powstanie witryny wywołało oburzenie w całej Europie, wielu uspokajało, że nie ma czym się przejmować. - Większość Holendrów potępia tę akcję. Wyzwoliła się pozytywna energia wokół Polaków – mówiła nam wtedy Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelna strony polonia.nl i jedna z najgłośniejszych krytyczek kampanii Wildersa.
Zaognienie
W ciągu ostatnich kilku dni z Holandii dobiegły jednak niepokojące wieści. W weekend w
miasteczku Noordwijk spalono dwa samochody z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Historię nagłośniła właśnie red. Bos-Karczewska. Chwilę później portal zaatakowali hakerzy. - Bóg wie, kto to zrobił, ale to już drugi raz, portal padł – powiedziała nam dzisiaj.
O ile strona do składania skarg wzbudzała oburzenie i niesmak, to niszczenie samochodów z nalepką PL na zderzaku może wywołać już niepokój. Zwłaszcza, że to nie pierwszy taki przypadek w leżącym ok. 20 km od Amsterdamu Noordwijk - we wrześniu zeszłego roku wybito tam szyby w 12 polskich autach. Na forach internetowych holenderskiej Polonii można znaleźć opisy wielu podobnych wydarzeń, a czym głośniej robi się o akcji Wildersa, tym pojawia się ich więcej. - Ludzie boją się mówić po polsku na ulicy. Podejmowane są wobec nich prowokacje. To zakrawa już o ksenofobię i rasizm – opowiadał nam niedawno europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Obserwując ostatnie doniesienia można odnieść wrażenie, że polscy imigranci nie są już mile widziani w Holandii.
"Bez przesady"
Nie wszyscy żyjący tam Polacy odbierają to jednak w ten sposób. - W obrębie szkoły nigdy nie spotkałam się z dyskryminacją – mówi NaTemat Ola, studentka politologii na Uniwersytecie Amsterdamskim. - Owszem, na ulicy można usłyszeć złośliwe komentarze, gdy mówi się po polsku, ale jest to bardzo rzadkie. No i niemal zawsze padają ze strony ludzi, którzy... raczej nie wyglądają na szczególnie światowych – dodaje.
- Większość moich znajomych bardzo wstydzi się tego, co robi Wilders. Wydaje mi się, że polskie media mocno histeryzują. Żyją tutaj również rasiści, ale nie więcej niż w innych krajach. A na pewno nie więcej niż w Polsce – sądzi Kuba studiujący w Maastricht. - Pracuję i studiuję w Holandii od 3 lat i szczerze mówiąc przez cały ten czas nie zauważyłam żadnych zmian. Pracy Holendrzy nam na pewno nie zazdroszczą, bo zazwyczaj zajmujemy najmniej płatne i najcięższe stanowiska - powiedziała nam inna Polka mieszkająca w Maastricht.
Holendrzy lubią Polaków, a gospodarka ich potrzebuje
Przed wpadaniem w panikę przestrzega też prof. Pieter Emmer, specjalista od migracji z uczelni w Leiden. - Wcześniej populistyczna PVV jako zagrożenie przedstawiała „muzułmańskich przybyszów”, potem Greków, a teraz Polaków. To zawsze mija, chociaż prawdą jest, że wtedy zdemolowano kilka meczetów, a dziś mamy te płonące samochody z polskimi rejestracjami – mówi. Specjalista przypomina, że napięcia społeczne są czymś normalnym w obliczu dużego napływu imigrantów zarobkowych i zdarzają się w każdym kraju. Tak było chociażby w latach 50. i 60., gdy robotnicy z Włoch i Hiszpanii zalali rynki bogatszych sąsiadów. Po konflikcie szybko jednak nie było śladu.
W Holandii mieszka aż 250 tys. Polaków, a znakomita większość z nich pracuje. Jako tak duża grupa, musieli ściągnąć na siebie chwilową uwagę nacjonalistów.- Dobrze byłoby, gdyby głos zabrali teraz przedsiębiorcy i wyjaśnili publice, jak ważni dla naszej gospodarki są robotnicy z zagranicy. Ale nawet bez tego nie ma wątpliwości, że Polacy są najbardziej lubiani z wszystkich imigrantów, jakich Holandia przyjęła w ostatnich 20 latach – uspokaja.