Jarosław Kaczyński zwołał we wtorek konferencję prasową. Jeden z dziennikarzy TVN zapytał go o wypowiedź Mariusza Błaszczaka ws. dymisji Donalda Tuska, której domagał się w przypadku wygranej Donalda Trumpa w wyborach w USA. Były szef MON, który stał obok prezesa PiS, nie pozwolił mu dokończyć odpowiedzi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mariusz Błaszczak kilka dni temu podzielił się zaskakującą sugestią. Stwierdził, że jeśli wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump, wówczas szef polskiego rządu Donald Tusk powinien podać się do dymisji. Wypowiedź byłego szefa MON wywołała lawinę komentarzy.
We wtorek o komentarz w tej sprawie został poproszony Jarosław Kaczyński. "Czy pan potraktował serio, czy jako żart, propozycję pana Mariusza Błaszczaka?" – padło pytanie od dziennikarza TVN.
Kaczyński zwołał konferencję. Błaszczak nagle przerwał jego wypowiedź
– Ja to potraktowałem po prostu jako przypomnienie, że Donald Tusk zachowywał się wobec prezydenta Trumpa w sposób taki, który można określić jako prowokacyjny. Nie jest to w polskim interesie, to jest bardzo głęboko przeciw polskiemu interesowi i w związku z tym trzeba wyciągać z tego wnioski. Czy tym wnioskiem powinna być dymisja, to sprawa do dyskusji, ale to jest dyskusja w ramach obozu naszych politycznych przeciwników, a nie w naszych szeregach – mówił prezes PiS.
– Natomiast gdybyśmy mieli możliwość odwołania premiera Tuska to, pewnie się redaktor nie zdziwi, byśmy to uczynili – dodał, ale nie dokończył odpowiedzi na pytanie. W pewnym momencie wtrącił się obecny na konferencji prasowej Błaszczak.
– Doświadczenie polityczne mnie nauczyło, że jeśli nie wyostrzę sprawy, problemu, no to media nie wychwycą tego problemu. A problemem jest postawa rządu "Koalicji 13 grudnia" i samego Donalda Tuska – stwierdził szef klubu PiS.
– Środowisko Donalda Tuska atakuje Donalda Trumpa, to jest fakt. Można przytoczyć wiele przykładów takich ataków – niewybrednych, brutalnych. A my powinniśmy układać sobie relacje z każdą administracją w Stanach Zjednoczonych. My mieliśmy bardzo dobre relacje z administracją prezydenta Bidena, ale także prezydenta Trumpa – mówił dalej Błaszczak.
Nawiązał też do niedawnego wpisu Tuska. "Harris czy Trump? Niektórzy twierdzą, że przyszłość Europy zależy od amerykańskich wyborów, podczas gdy w pierwszej kolejności zależy od nas. Pod warunkiem, że Europa w końcu dojrzeje i uwierzy we własną siłę. Bez względu na wynik, era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca" – napisał w weekend szef rządu.
Zdaniem Błaszczaka premier uprawia "antyamerykańską politykę". – To oznacza wypychanie Stanów Zjednoczonych z Europy. To jest niezwykle groźne dla bezpieczeństwa w Europie, bo to jest prosta droga do sojuszu Moskwy z Berlinem. Sojusz Moskwy z Berlinem zawsze w historii był śmiertelnie groźny dla Polski. Symbolem tego sojuszu w ostatnich latach jest gazociąg Nord Stream – przekonywał polityk PiS.
Sikorski o słowach Błaszczaka: To absurd
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, do wypowiedzi szefa klubu PiS o "dymisji Donalda Tuska w przypadku wygranej Trumpa" odniósł się także w poniedziałek Radosław Sikorski. Minister był gościem "Faktów po Faktach" na antenie TVN24.
– To jest jakiś absurd. Ja myślałem, że PiS jest partią suwerenistyczną. Ciągle nas bronią przed Unią Europejską, która nam nie zagraża, walczą o suwerenność, a tymczasem co – w Polsce ma się zmienić rząd nie dlatego, że były wybory czy zmieniła się koalicja w Sejmie, tylko dlatego, że jakieś wybory rozstrzygnęły się tak lub inaczej w innym kraju? – skwitował szef MSZ.
– To równie dobrze mógłbym nawoływać prezydenta Dudę (do dymisji – red.), dlatego że w Mołdawii wygrała Maja Sandu – dodał.