
Potrafią otworzyć klienta, błyskawicznie wzbudzić jego zaufanie i namówić na zakup polisy, która rujnuje jego finanse, a czasem życie. Wszystko bez skrupułów, wyrzutów sumienia i wzbudzania podejrzeń. Wszystko dzięki trikom i zagraniom, które opanowali do perfekcji. Zdecydowanie zbyt często zapominamy, że sprzedawcy i doradcy to nie nasi znajomi z banku. Zarabiają na naszym braku czujności grubą kasę. Jak nie dać się nabrać?
Polisowa machina
Klienci myśląc, że decydują się na rodzaj lokaty podpisywali i nadal podpisują umowy, które obligują ich do corocznych wpłat. Tym samym tracą praktycznie szansę na wcześniejszy dostęp do swojej gotówki niż po wspomnianych kilkunastu latach. W wielostronicowych umowach i załącznikach bardzo często są adnotację o wysokich opłatach likwidacyjnych, które niejednokrotnie wynoszą nawet 200 proc. wpłacanego początkowo kapitału. Co gorsza, po wielu latach klient wcale nie ma gwarantowanego zysku, a ostatecznie może nawet dostać mniej pieniędzy niż wpłacił.
To bardzo dobry produkt jest, bardzo dobry. Żyje z niego cała armia ludzi: od szefa sprzedaży po doradcę klienta. Każdy zgarnia sowitą prowizję. Problem ma tylko klient, który musi to wszystko sfinansować. CZYTAJ WIĘCEJ
Walka o klienta zaczyna się już po przekroczeniu progu. Doradcy i sprzedawcy zwracają uwagę czy jest sam, czy z kimś, czy jest pewny siebie, zamyślony, czy z zakupami, czy z podróżną walizką. Liczą się naprawdę drobne szczegóły w zależności od których dobierają odpowiednią taktykę.
Haczyk trzeba zarzucić szybko. W trzy-cztery minuty najwyżej. Jak zobaczymy w jego oczach zainteresowanie, znaczy, że jest na żyłce. Potem wystarczy już tylko podciąć. CZYTAJ WIĘCEJ
Zadaniem sprzedawcy jest przede wszystkim przekonać klienta, że przedstawiana oferta jest dla niego najlepsza i ma tak naprawdę służyć pomnożeniu przez niego oszczędności. Klienci dają się wkręcić przez: "strach i pazerność". "Tym się gra" – przyznają sprzedawcy, z którymi rozmawiała gazeta. Nic dziwnego, że tymi argumentami "gra się" skutecznie. Ludzie boją się teraz o przyszłość, o emeryturę, o wykształcenie dzieci i byt rodziny. Marzą też, żeby mogli sobie pozwolić na wszystko. I właśnie to wykorzystują sprytni i skuteczni sprzedawcy – dają klientowi to, czego oczekują.
Jak złowić klienta? Trzeba go przekonać, że robi właśnie interes życia. CZYTAJ WIĘCEJ
Tacy doradcy skutecznie omijają też wszystkie pytania o wcześniejszą likwidację polisy. Nie mówią o kosztach, a podkreślają wysokie zyski, które osiągniemy dopiero po 10, czy 15 latach. Ich wartość dla najbliższych. Poza tym rzadko kiedy mówią o latach. Używają zwrotu "120 miesięcy". Niewielu klientów przelicza w końcu miesiące na lata. Wykorzystanie emocji i marzeń pomaga przekonać klienta. A jak podpisuje umowę – liczba stron, załączników, regulaminów sprawia, że rzadko je czyta. Ufa już doradcy, który tłumacząc mu zawiłości za każdym razem upewnia go, że wszystko jest w porządku: "Tak?", "Zgadza się?", "Prawda?".
Sprzedawcy i doradcy, z którymi rozmawiała "GW" przyznają, że tych klientów, którzy nie nabierają się na sprzedażowe sztuczki jest góra 10 proc. Nawet niepewnego, niechętnego, z obronnie założonymi rękami można skusić zasypując go danymi, zwracając uwagę na oszczędności i lepszą pozycję innych ludzi. Sprzedawcy stosują również nonszalancję. Prezentują ofertę jak gdyby im nie zależało. Zostawiają prawo wyboru klientowi: "Mi nie zależy, ale pan ma przed sobą gotowy produkt", nieraz bardziej agresywnie: "Nie rozumiem jak można z takiej oferty nie skorzystać".
Dla klienta, który przychodzi do banku i jakiś koleś zamiast lokaty chce mu zaproponować jakieś dziwne combo: lokata plus polisa, mam tylko jedną radę: wstań i spier... stamtąd najdalej jak tylko możesz. CZYTAJ WIĘCEJ


