Na pomnik smoleński na Placu Piłsudskiego w Warszawie wszedł mężczyzna z polską flagą. Miał być uzbrojony. Na miejscu pojawili się policyjni negocjatorzy. Teren wokół obiektu zabezpieczono.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Dostaliśmy zgłoszenie o godzinie 13.20, czyli ponad godzinę temu. Była to informacja o tym, że nieznany mężczyzna wszedł na pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej na placu Piłsudskiego. Mężczyzna może posiadać przy sobie przedmiot przypominający broń palną – przekazał w sobotę naTemat.pl podkom. Jacek Wiśniewski z Komendy Stołecznej Policji.
Na miejsce wysłano też policyjnych negocjatorów. – Po powzięciu takich informacji komendant stołeczny policji ogłosił alarm dla policjantów różnych pionów – dodał przedstawiciel KSP.
Jak wyjaśnił, "jak zawsze w tego typu przypadkach została wyznaczona strefa bezpieczeństwa przed dostępem do niej osób niepowołanych, osób trzecich".
Po kilku godzinach mężczyzna zszedł z obiektu i trafił w ręce policji. Jak powiedział Polskiemu Radiu Jacek Wiśniewski, "mężczyzna dzięki pracy negocjatorów zszedł z monumentu".
Na fladze tego mężczyzny jest odesłanie do profilu na YouTube oraz podpis "wyjaśnienie katastrofy Smoleńskiej, to czego nikt Ci nie powie".
To nie pierwszy taki incydent w Warszawie
W zeszłym roku była podobna sytuacja. Jak informowała 14 października 2023 roku policja, mężczyzna, który groził, że wysadzi się w powietrze, opuścił w końcu obiekt i został zatrzymany.
– Wszystko zaczęło się po godzinie 10. Wtedy policjanci zaobserwowali mężczyznę, który wbiega na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Podeszli do mężczyzny, ale pojawił się niepokojący komunikat, że jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa osób znajdujących się na placu – powiedział wtedy ówczesny rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.
– Stąd bardzo dobra i szybka decyzja, żeby ewakuować najbliższy teren. Informacja została przekazana dyżurnemu i trafiła do dowództwa komendy. Przeszliśmy z akcji do operacji i stąd między innymi wszystkie siły, które były do dyspozycji, zostały skierowane do działania – dodał. Nikomu wówczas nic się nie stało.
Przypomnijmy, że 10 kwietnia 2010 roku w tragicznej katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku zginął prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz 94 innymi osobami, w tym politykami oraz przedstawicielami naszego wojska.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.