Krzysztof Zanussi właśnie rozpoczął we Włoszech zdjęcia do filmu "Obce ciało", który opowiada o młodym pracowniku korporacji prześladowanym przez przełożone-feministki. "W Polsce produkcję filmu zablokowało skrajne skrzydło feminizmu" – poskarżył się włoskiej prasie. "To jest taka mentalna samoobrona. Jego filmowy zegar zatrzymał się w latach 70." – odpowiada na to krytyk filmowy.
Fabrizio jest młodym katolikiem, który pracuje w wielkim koncernie energetycznym. Ma problem, bo szefostwo nie akceptuje jego religijnej postawy. Czuje się prześladowany i "pada ofiarą prawdziwego mobbingu ze strony kobiet", radykalnych feministek. To scenariusz najnowszego filmu Krzysztofa Zanussiego, znanego polskiego reżysera, twórcy m.in. "Barw ochronnych", "Bilansu Kwartalnego" i "Rewizyty".
Już trzy lata temu budził on spore kontrowersje. Wszystko dlatego, że – jak twierdzi Zanussi – polskim feministkom nie w smak była filmowa wizja prześladowanego za wiarę pracownika "korpo", który musi wybierać między karierą a ideałami. "Skrajne skrzydło feminizmu nie tolerowało tego, że bohaterem jest katolik otoczony przez kobiety bez skrupułów i niemoralne" – powiedział w wywiadzie dla włoskiego katolickiego dziennika "Avvenire".
"Przeciętny obraz"
Na czym ma polegać wspomniana feministyczna blokada? Cała historia zaczyna się na początku 2011 roku, kiedy komisja ekspercka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej miała rozstrzygnąć, czy przyznać Zanussiemu dotację na projekt "Obce ciało". W komisji zasiadali Agnieszka Holland, Dorota Kędzierzawska, Małgorzata Szumowska, Filip Bajon, Andrzej Jakimowski i Maciej Wojtyszko. "PISF odmówił finansowego wsparcia. W ocenie komisji widnieje informacja, że obraz jest przeciętny" – relacjonował w ubiegłym roku "Gość Niedzielny".
"Sugestie poprawek były mocno sprzeczne. Jedne dotyczyły złagodzenia postaci głównej bohaterki - feministki, inne z kolei sugerowały, że katolik jest mało rzeczywisty i to nad nim trzeba popracować" – tłumaczył potem Zanussi, nie wyrażając zgody na modyfikację scenariusza.
Problem w tym, że – jak poinformował naTemat Polski Instytut Sztuki Filmowej – w 2012 roku jednak dofinansowano projekt Zanussiego, i to kwotą 2 mln 200 tys. złotych. Mimo wszystko padły jednak słowa o blokowaniu przez feministki. O co może chodzić?
"Protest feministek? Nie słyszałam"
Prof. Magdalena Środa, czołowa polska feministka, zareagowała śmiechem na pytanie o działalność "skrajnego skrzydła feminizmu". – Po pierwsze, takiego feminizmu w ogóle u nas nie ma. Mówienie o nim to jest jak sen o złych ludach. Widocznie Zanussi dołączył do Macierewicza z problemami psychicznymi – mówi naTemat.
Środa dziwi się, że Zanussi w ogóle mówi o feministkach w kontekście najnowszego filmu, bo nie słyszała, by ktokolwiek protestował. – Żadna feministka nie widziała scenariusza tego filmu i zapewniam, że nikt się nie interesuje twórczością tego reżysera. To jest widocznie nadęty starszy pan, który chce się za wszelką cenę wypromować, dlatego mówi o jakimś lobbingu "skrajnego skrzydła feminizmu", które nie istnieje – zaznacza.
Mentalna samoobrona
Krytyk filmowy Wiesław Kot, pytany o ocenę zarzutów Zanussiego, zaznacza, że scenariusza "Obcego ciała" nie czytał, ale patrzy na zachowanie reżysera przez pryzmat jego ostatnich dokonań artystycznych.
– Jego zegar filmowy zatrzymał się w połowie lat 70.. Teraz robi płytkie, miałkie filmy, które powoli stają się schematyczne. Zanussi nie ma nic świeżego do zaproponowania. Wydawanie państwowych pieniędzy na "dzieła", takie jak te z ostatnich lat, to tyle, co wyrzucanie ich w błoto – przekonuje w rozmowie z naTemat.
Według niego Zanussi celowo sprowadza dyskusję o swoim filmie do ideologicznego poziomu i poprzez konflikt z feministkami próbuje się reklamować. "To jest taka mentalna samoobrona. Jeśli nawet PISF doszedłby do wniosku, że scenariusz nie rokuje, to Zanussi powinien się wycofać, a nie wynosić to wszystko na forum publiczne. Ta rozprawa z feministkami służy tylko temu, by stworzyć wrażenie, że jest prześladowany, tak jak inni katolicy w Polsce" – zaznacza krytyk.
"Mistrz filmu z wartościami"
Takie argumenty nie trafiają jednak zarówno do Zanussiego, jak i do jego fanów. Na prawicowych stał się wręcz bohaterem w walce z poprawnością polityczną. "Film Zanussiego wyróżnia się tym, że skłania do opowiedzenia się za wartościami. Ale to przecież dziś niemodne. Wiec to pierwszy powód, żeby nie został zrobiony. (…) Bo przecież nie jakość wydaje się być podstawą dotowania proponowanych projektów. O czym świadczy 1,5 mln wyłożone przez PISF na "Wyjazd integracyjny", który został okrzyknięty najgorszym filmem minionego roku" – pisała publicystka "Gościa Niedzielnego" Barbara Gruszka-Zych.
Prawicowy portal o kulturze wnas.pl docenia z kolei niepokorność reżysera wobec elit: "Czyżby Zanussi chciał włożyć kij w przysłowiowe mrowisko i stracić etykietę autorytetu? Nawet jeśli nie jest to wolą reżysera, to każdy niewygodny argument przeciwko idee fixe środowisk lewicowych, firmowany tak znanym nazwiskiem, może zakończyć się prawdziwą nagonką na artystę".
Zanussi mówił o bohaterze swojego filmu: "Ma problem, czuje się prześladowany przez radykalne feministki". Wygląda na to, że ten opis najlepiej pasuje do niego.
Feminizm, według mnie, jest jak cholesterol - dobry i zły. Chciałbym bronić kobiety przed tym złym. W Polsce feminizm jest spóźniony. Obserwuję losy kobiet, które uwierzyły, że w walce o karierę, w pazerności na władzę, pieniądze, mają być jeszcze gorsze od mężczyzn. Ten feminizm walczy o zrównanie szans nie w prawach, co jest słuszne, ale w bestialstwie. Na szczęście kobiety są na to mniej podatne, ale kobiety biznesu czy władzy czasem mogą budzić grozę.
wypowiedź podczas Polskiego Festiwalu Filmowego w Londynie
Barbara Gruszka-Zych
publicystka "Gościa Niedzielnego"
Na naszym rynku, rządzącym się prawami ostrej konkurencji może szansą dla takiego reżysera jak Zanussi okazałaby się pomocna dłoń kogoś z prywatnych biznesmenów, którzy nie raz przyznawali mu swoje nagrody. Mogliby stać się producentami filmu z wartościami. A to dziś nie byle co.