Wyliczenia, ile palacze mogliby zaoszczędzić pieniędzy, gdyby rzucili swój nałóg nie są niczym nowym. Starczyłoby pewnie na nowy samochód. Ale gdzie te pieniądze znikają u niepalących? W innych wydatkach na niepotrzebne rzeczy, liczone w tysiącach złotych. Dlaczego i na co tak łatwo wydajemy pieniądze, których potem brakuje na koniec miesiąca?
W ostatnich dniach furorę na Facebooku zrobił wpis zamieszczony na profilu Król Julian. Poniższy dialog udostępniło ponad 4 tysiące osób, polubiło ponad 20 tysięcy. Wynika z niego, że gdybyśmy, zamiast wydawać pieniądze na małe, niekoniecznie potrzebne przyjemności, oszczędzali, to każdemu z nas starczyłoby na ferrari. Niestety – to niemożliwe, bo każdy z nas ma swoje słabości. Z badań TNS Polska wynika, że co czwarty Polak kupuje niepotrzebne rzeczy, a fakt, że w poniższym, tak popularnym na FB dialogu, niepalący też nie ma porsche, zdaje się to potwierdzać.
Dialog ten, choć bardzo upraszcza sprawę wydatków, poruszył dyskusję o oszczędzaniu. Czemu dzieje się tak, że pieniądze często przeciekają nam przez palce, a potem się okazuje, że na małe rzeczy wydaliśmy tysiące złotych? A przede wszystkim - na co je wydajemy?
Alkohol
Oczywiście, każdy z nas ma swoje inne, małe przyjemności. Niepotrzebność tych rzeczy to, oczywiście, kwestia względna, bo przecież potrzebuję tych nowych butów, nowej koszuli albo wypić piwko wieczorem.
Skoro papierosy zostały już wyliczone - jakkolwiek bardzo, bardzo w zaokrągleniu i przy założeniu trzech paczek dziennie, a chyba tylko najwięksi palacze wyrabiają taką normę – czas na alkohol. Większość moich znajomych przyznaje, że piwo piją prawie codziennie. Zakładając, że spożywają codziennie jedną butelkę przeciętnego piwa za, powiedzmy, 3,5 zł, daje to wydatek rzędu 1100-1200 złotych rocznie.
Jeśli ktoś ma taki zwyczaj od kilkunastu lat, mógłby więc teoretycznie zaoszczędzić
kilkanaście tysięcy złotych. Nie ma sensu liczyć, jakie dałoby to oszczędności na dobrze oprocentowanej lokacie, bo jedno jest już pewne: na ferrari i tak by nie starczyło. Chociaż na całkiem dobre, kilkuletnie auto już tak.
Jedzenie
Zdecydowanie więcej jednak wydajemy na jedzenie. Nie, nie na jedzenie do domu – to po prostu niezbędny wydatek, który ponosimy w życiu. Wielu ludzi, których spytałem, na co rozpuszczają pieniądze, wskazuje posiłki poza domem i np. słodycze. Według wspomnianych badań TNS Polska do niepotrzebnego wydawania na jedzenie przyznaje się 6 proc. Polaków i nie uwzględniali oni stołowania się w knajpach.
Tymczasem jedzenie poza domem może być ogromnym problem, a najlepszym przykładem takiego nawyku jestem ja sam. Przez rok pracy w poprzedniej firmie jadłem knajpiane obiady codziennie. Raz fast foody, raz kebaby, raz kanapki. Dziennie wychodziło około 20 złotych. Kiedyś, rozglądając się za zbędnymi wydatkami pod koniec miesiąca złapałem się za głowę – na jedzenie w pracy wydawałem 100 złotych tygodniowo. Oczywiście, gdy je kupowałem, wydawało mi się niezbędne, bo nie można chodzić głodnym. Ale wiadomo przecież, że to tylko wymówka dla lenistwa i nie gotowania w domu.
Taki problem dotyczy wielu ludzi, którzy albo dużo pracują albo też często naraz studiują i pracują. Nie chce im się bądź nie mają czasu gotować. Przy założeniu, że 25-latek pracuje od początku studiów, czyli równo 5 lat, koszt za knajpiane jedzenie wynosi 24 tys. złotych. Taka kwota robi wrażenie chyba nie tylko na dwudziestolatkach.
Słodycze, imprezy
Inna sprawa to słodycze. Ich jeść nie musimy, więc to wydatek zupełnie zbędny. Tutaj koszt może wynosić od pięciu do nawet kilkudziesięciu złotych dziennie, więc trudno oszacować roczną kwotę. Znowu jednak, będzie to od tysiąca do kilku tysięcy złotych rocznie.
Dalej mamy już tylko ubrania i buty – w badaniach TNS Polska najczęściej wskazywane jako niepotrzebny wydatek, książki, urządzenia kuchenne, kosmetyki czy gadżety elektroniczne i nowe telefony. Oczywiście, do tego należy dodać szereg przyjemności, których instytut nie uwzględnił: imprezy, koncerty, płyty. Wedle badań, teoretycznie, wydajemy 500 zł rocznie na niepotrzebne rzeczy, ale aż 43 proc. ankietowanych nie potrafiło odpowiedzieć ile tak naprawdę pieniędzy wydało na zbędne bzdury w ostatnim roku.
Czemu wydajemy?
Bez małych przyjemności żyć ciężko, ale faktem jest, że na niepotrzebne rzeczy wydajemy sporo pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje? – Generalnie zakupy dzielą się na przemyślane i spontaniczne. Te drugie robimy, bo akurat w danej chwili mamy na coś ochotę i są one bardzo przyjemne. A zazwyczaj jesteśmy w na tyle dobrej sytuacji materialnej, że bierzemy to, co nas finansowo nie zrujnuje – wyjaśnia prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. Czyli: dopóki nie czujemy dużego ubytku w portfelu, kupujemy.
- Ten segment zakupów się rozwija. Nas, biednych klientów, nakłania do tego marketing i działania reklamowe – podkreśla prof. Nęcki. I dodaje, że efekt ten potęgują dzisiejsze formy płatności i przechowywania pieniędzy. – Pieniędzy nie widać, a towar tak, efekt psychologiczny jest – wyjaśnia profesor. W ciągu tygodnia, dwóch, można więc w ogóle nie zauważyć znikających pieniędzy. Prof. Nęcki zaznacza, że karty bankomatowe, szczególnie w połączeniu z kartami lojalnościowymi w sklepach, są ogromną pokusą: – To skłania nas do wydatków, nawet ponad stan.
Jak tego uniknąć
Co więc zrobić, by niepotrzebnie nie wydawać? Metoda zaproponowana przez prof. Nęckiego jest prosta: robić zaplanowane zakupy. – Należy kupować tylko to, co jest nam naprawdę potrzebne, w domu przygotować sobie listę zakupów – radzi psycholog.
Zaznacza jednak, że lista ma powstać na papierze, a nie w naszej głowie. – Mając listę
w pamięci łatwo sobie powiedzieć: a, miałem kupić coś do picia. I znowu kupić niepotrzebne rzeczy – przestrzega profesor. Na papierze po prostu dokładnie widzimy, co kupić i to pozwala nie wychodzić poza listę.
Silni odkładają
Jeśli ktoś jest silny psychicznie może też próbować hamować się, gdy nachodzi do ochota na spontaniczne, niepotrzebne zakupy i odkładać do słoika. – Warto tak zrobić, jeśli zbieramy na coś większego – zaznacza prof. Nęcki. Rosnąca suma pieniędzy w słoiku jest po prostu motywująca do tego, by odkładać dalej, bo w przeciwieństwie do planowanych zakupów oszczędności widać gołym okiem.
Z drugiej strony, profesor Nęcki wskazuje, że tak było, jest i będzie. Wydajemy niepotrzebne pieniądze, bo lubimy sobie sprawiać małe przyjemności. Kasa wtedy przelatuje przez palce, ale przecież to widać dopiero na koniec miesiąca. – Ludzie lubią kupować, a ich potrzeby konsumpcyjne są coraz większe – ocenia psycholog. I dodaje rozgrzeszającym tonem: – Odrobina luksus przecież każdemu się należy.
- Palisz?
- Tak.
- Ile paczek dziennie?
- Trzy.
- Ile kosztuje jedna?
- 12 zł
- Od dawna palisz?
- Od 20 lat.
- Uśredniając wydajesz 36 zł dziennie na papierosy, co daje 13140 zł rocznie. W ciągu ostatnich 20 lat wypaliłeś 262 800 zł. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś papierosy były tańsze, nie uwzględniamy przecież kosztów inflacji, itp. Możemy więc założyć, że to faktycznie przybliżone wydatki?
- Zgadza się.
- Czy wiesz, że gdybyś odkładał te pieniądze w banku na oprocentowanym rachunku oszczędnościowym mógłbyś kupić sobie za to nowiutkie Porsche?
- A Ty palisz?
- Nie.
- To gdzie twoje Porsche?