Jarosław Kaczyński to "kocur", co świetnie "klei rzeczywistość", LGBT i ruchy feministyczne to zło, podobnie jak tatuaże u kobiet. Bo kiedyś tatuowało się niewolnice. Takimi spostrzeżeniami podzielił się europoseł PiS Dominik Tarczyński z odbiorcami podcastu Żurnalista. "Jestem konserwą" – przyznał. Opowiedział też, jak wspaniałe życie będzie miała jego wymarzona żona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Europoseł Tarczyński był gościem popularnego podcastu Żurnalista. Rozmowa zahaczająca o politykę, ale i wiele wątków osobistych trwała prawie dwie godziny. Tarczyński mówił otwarcie o swoim dzieciństwie, rodzinie poglądach.
W pewnym momencie był pytany o swojego politycznego mentora. Przyznał, że ma taką osobę, ale nie zdradzi jej tożsamości. Stwierdził za to, że niezwykle ceni sobie Jarosława Kaczyńskiego, którego nazwał "kocurem".
– Nikt nie wie, jakim jest człowiekiem. To jest najciekawsze. Znają go tylko i wyłącznie z tego, że ma kota. Jest takim gościem, że jak się z nim posiedzi jeden wieczór i pozna go po prostu... Kocur jest taki, że szok, naprawdę. Po prostu to, jaki ma dystans do siebie, to w jaki sposób siebie określa. To jak czai wszystko – zachwycał się Tarczyński.
– My mamy takie wyobrażenie, że ludzie tak w 70 plus to już nie bardzo kleją, nie? On tak klei wszystko, rzeczywistość, on wszystko widzi, wyłapuje niuanse. Jest arcyciekawą personą – opowiadał.
Tarczyński był też pytany o stosunek do kwestii uważanych za "lewicowe", na przykład do społeczności LGBT czy związków partnerskich. Mówił, że nie obchodzi go, kto z kim śpi, zwolennikiem związków partnerskich zaś nie jest.
– Dlatego, że konstytucja bardzo jasno opisuje, że małżeństwo to jest związek kobiety i mężczyzny. Jeżeli będę jako prawnik i jako poseł, jako Polak, obywatel tego kraju, tego państwa, omijał to, co jest w prawie, to dojdziemy do chaosu – stwierdził.
I płynnie przeszedł do opowiadania, że w Szwecji partia zoofili chce ślubów ze zwierzętami. O osobach transpłciowych powiedział, że są chore.
– To są osoby, które potrzebują pomocy i taka pomoc powinna być zapewniona – mówił.
Dodał też, że nie podoba mu się rosnąca popularność ruchów feministycznych i to jak zmienia się rola kobiety na świecie.
– Dlatego, że chciałbym, a moja kobieta pachniała, była piękna, by miała pasje, by je realizowała, by pracowała, ale aby nie była facetem – opowiadał. Dodał, że ruchy feministyczne sprawiają, że "ta silna kobieta staje się facetem, do momentu aż trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro, wtedy już nie jest feministką".
– Kobiety, wiesz, leją facetów w twarz, przypadkowych facetów, którzy otwierają im drzwi, bo są feministkami. To jest szaleństwo – mówił. Dodał, że wokeness "zabija kobiecość i sprowadza kobiety do przedmiotu".
– Latanie z gołymi cyckami i protestowanie nie jest kobiecość. To jest taka jakaś brednia, stary – przekonywał Żurnalistę. Dodał, że kobiety są przez konserwatystów uwielbiane.
– Wiesz, obsypujemy je kwiatami, a nie obkładamy jakimiś opresjami. Naprawdę chciałbym, aby moja przyszła żona miała po prostu piękne życie, żeby miała piękne perły, aby miała wspaniały basen, w którym pachnie i się nie obrażała, że otwieram jej drzwi od auta albo od restauracji – rozmarzył Tarczyński.
Przyznał też, że nie lubi tatuaży u kobiet.
– Faceci w czasach Sparty byli wytatuowani. Wiesz, kiedy były tatuowane kobiety? Kiedy było niewolnicami w Egipcie. Jeżeli ktoś ma wiedzę podstawową, to będzie wiedział, że facet był tatuowany, tatuował się, bo był wojownikiem. Tak, jak w czasach Majów. Kobiety wytatuowane były traktowane jako niewolnice – przekonywał.
– No jestem konserwą. Nie toleruję po prostu tatuaży u kobiet – mówił.