Na przełomie każdego roku sieć zalewają kolejne przepowiednie końca świata, których autorką miała być Baba Wanga. Jednak nawet ona nie mogła przewidzieć tego, w jak dynamiczny sposób będą zmieniały się nasze podróże. Zdaniem futurysty, już za 30 lat wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Technologia rozwija się we wręcz zabójczym tempie. Już teraz, zamiast sięgać po poradniki, planując wakacje, o porady miejsc wartych odwiedzenia pytamy AI. Taki trend może się pogłębiać, choć zdaniem futurysty Toma Cheesewrighta do 2054 roku będziemy mieli zupełnie inne podejście do podróży.
Technologia wsparciem w podróży. Będziemy latać elektrycznymi samolotami
Tom Cheesewright jest ekspertem, który zajmuje się analizowaniem współczesnych nowinek technologicznych, a na tej podstawie wnioskuje, jak bardzo mogą się one zmienić w przyszłości. Jako futurysta, wziął pod lupę sektor podróży, a jego wnioski na najbliższe 30 lat przedstawiło "Independent".
Jedną z najbardziej rewolucyjnych zmian ma dotyczyć samolotów. Prawdziwą rewolucją mają być loty maszynami z napędem hipersonicznym. Dzięki temu turyści będą mogli przemieszczać się na długich dystansach z prędkością przekraczającą prędkość dźwięku. Oznacza to, że podróż z Polski do Tajlandii, która dziś trwa ok. 13 godzin, w przyszłości może być o połowę krótsza.
Na lotach krótkodystansowych, czyli np. po Europie, najpopularniejszym rozwiązaniem mają być samoloty elektryczne. Będzie to rozwiązanie o wiele bardziej ekologiczne od współczesnych silników spalinowych, które emitują ogromne ilości CO2. Zdaniem eksperta, właśnie ten scenariusz jest bardzo realny, ponieważ skok technologiczny w zakresie wytrzymałości baterii ma miejsce średnio co 5-7 lat.
Znacznie powszechniejsze i tańsze niż współcześnie mają być także wyprawy w kosmos. Nie chodzi tu o kolonizację Marsa i podróże między planetami niczym w "Gwiezdnych Wojnach", czy "Diunie". Już dziś miliarderzy mogą ruszać na krótkie wyprawy, aby doświadczyć przebywania w stanie nieważkości, a także oglądać zarys ziemskiego globu. Właśnie taki rodzaj podróżowania już za 30 lat ma być w zasięgu finansowym znacznie większej liczby turystów.
Turyści będą mieli dość technologii. Modne i popularne będą zupełnie inne kierunki
Wszechobecna technologia w 2054 roku ma na nas oddziaływać tak bardzo, że zdaniem Cheesewrighta podczas wyjazdów będziemy chcieli od niej uciec. Właśnie dlatego coraz popularniejsze będą hotele, w których ta technologia będzie obecna, ale równocześnie niewidoczna. Proces rejestracji nie będzie odbywał się już przy automatycznych okienkach, a podczas rozmowy w hotelowym lobby. Pokoju nie będziemy natomiast otwierać kartą, czy chipem, a tradycyjnie kluczykiem.
Przyszłość, o której mówił futurysta, częściowo zaczyna się już dzisiaj. Duże znaczenie w kontekście tego, jakie kierunki będziemy wybierać w 2054 roku, będą miały zmiany klimatu. Miejsca, które dziś odwiedzamy latem, za 30 lat mogą być już zbyt gorące, aby spędzać tam wakacje. Właśnie dlatego ludzie przeniosą się… na plaże, które będą tworzone m.in. nad alpejskimi jeziorami.