1 grudnia zwolennicy prawicy protestowali przeciwko edukacji zdrowotnej. W sieci burza. W mediach prawicowych wrze. Na "demoralizatorce" Barbarze Nowackiej nie zostawiają suchej nitki, w Świebodzinie nawet się za nią modlili. Do tego biskupi uznali, że edukacja zdrowotna jest sprzeczna z konstytucją, a na proteście pojawił się Karol Nawrocki, kandydat PiS na prezydenta. Czy ktoś zdziwiłby się, gdyby grzali tym tematem przez całą kampanię wyborczą?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Trzeba tam być w obronie dzieci!" – nawoływał jeden z prawicowych portali przed weekendem. Potem grzmiał, że na "wielkiej manifestacji w Warszawie były tłumy", bo tak "rodzice wzięli sprawy w swoje ręce" i postanowili zaprotestować przeciwko wprowadzeniu do szkół obowiązkowego przedmiotu pod nazwą edukacja zdrowotna.
Olbrzymich tłumów w Warszawie raczej nie było widać. Ale bardzo widać, jak cała prawica coraz bardziej nakręca się tym tematem. I PiS, i Konfederacja mówią tu niemal jednym głosem. "Stop seksualizacji dzieci!", "Razem chrońmy nasze dzieci przed seksualizacją" – te hasła słychać już było wcześniej, ale to, co dzieje się wokół nich teraz, przypomina jakiś obłęd.
A prawdziwa kampania wyborcza dopiero przed nami.
"Przez polityków prawicy jest to mocno wypaczane"
– Traktuję to jako czysto polityczną demonstrację, w którą zostali wciągnięci rodzice, którym sprzedaje się nieprawdziwe informacje. Nie każdy dociera bezpośrednio do treści, które znajdują się w podstawie programowej. I niektórzy rodzice ulegają politycznej propagandzie, która nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością – komentuje w rozmowie z naTemat Dorota Łoboda, posłanka KO, od lat zaangażowana w sprawy edukacji, wcześniej m.in. jako warszawska radna.
Podkreśla to, co wydaje się, że wszyscy powinni wiedzieć – ten przedmiot nie jest edukacją seksualną, tylko edukacją zdrowotną. Składa się z 11 bloków tematycznych, z których jeden dotyczy zdrowia seksualnego. I obejmuje wszystkie aspekty zdrowia człowieka, w tym również zdrowie seksualne, bo trudno pominąć np. dojrzewanie.
– Przez polityków prawicy jest to mocno wypaczane. Akcentuje się wyłącznie te treści, które wiążą się z seksualnością, a pomija się fakt, że jest to element pewnej całości. To sprawa znalezienia kolejnego tematu do polaryzowania społeczeństwa. Jestem przekonana, że część osób protestujących nawet nie wie, co dokładnie będzie treścią tych zajęć – uważa.
Nawrocki: "Stajemy w obronie naszych dzieci"
Tymczasem na prawicy edukacja zdrowotna działa jak płachta na byka. "Tak dla edukacji! Nie dla deprawacji!" – hasło prawicowego protestu – błyskawicznie rozlało się po sieci i podkręca nastroje.
W Świebodzinie uczestnicy protestu nawet modlili się za ministrę edukacji.
– Chciałbym, żebyśmy się dziś mogli pomodlić za – może nielubianą – ale niestety, naszą siostrę również stworzoną przez tego samego Boga. Pani minister oświaty Barbaro Nowacka, dzisiaj Świebodzin będzie się modlił za ciebie.Dzisiaj będziemy się modlić o twoje nawrócenie. Przejrzyj kobieto i ujrzyj nieskończone miłosierdzie Chrystusa, abyś mogła się zmienić, abyś mogła wyrzucić z siebie zło – mówił prowadzący protest.
Sprawa najwyraźniej połączyła różne odłamy prawicy. Robert Bąkiewicz wzywa do podpisania petycji w celu "zatrzymania tego szaleństwa", europosłanka Konfederacji grzmi: "Pani minister Nowacka – ręce przecz od naszych dzieci! To rodzice mają prawo decydować", a politycy i zwolennicy PiS też nabrali wiatru w żagle w obronie polskich dzieci "przed zgubną lewacką ideologią".
Zbigniew Bogucki wzywa: "Oprócz tego, że dzieci mają nie odrabiać zadań domowych i nie uczyć się, teraz wprowadza się edukację seksualną, która ma być nazywana "edukacją zdrowotną". Nie dajmy się nabrać – chodzi o seksualizację naszych dzieci!!".
Prof. Jan Żaryn: "Nie dajmy szkoły w ręce ideologów!".
Kaja Godek: "Nie pozwól, aby polskie dzieci padły ofiarą pedofilów i demoralizatorów!"
Fundacja Życie i Rodzina ostrzega: "Obserwuj, kto w Polsce chce uczyć dzieci o seksie. Patrz tym ludziom na ręce!".
Temat jest tak gorący, że nie wydaje się, by w najbliższym czasie jego temperatura miała osłabnąć.
"Dużą manipulacją jest to, co robią politycy PiS"
– Za każdym razem tak się dzieje, gdy wspomni się o edukacji seksualnej. A w edukacji zdrowotnej jest też zdrowie fizyczne, zdrowie psychiczne, aktywność fizyczna, zdrowe odżywianie, higiena cyfrowa, tematyka związana z uzależnieniami, z niebezpieczeństwami płynącymi z internetu. Dla starszych jest cały blok dotyczący funkcjonowania ochrony zdrowia, żeby osoby wchodzące w dorosłość umiały skorzystać z systemu ochrony zdrowia. Jest cały blok o profilaktyce, o szczepieniach, o badaniach profilaktycznych – mówi Dorota Łoboda.
– Dużą manipulacją jest to, co robią politycy PiS, którzy twierdzą, że ten przedmiot będzie seksualizacją. Wręcz przeciwnie, jest dokładnie odwrotnie, bo na tym przedmiocie seksualizacja jest pokazywana jako zagrożenie. Są dzieci w Polsce, które są narażone na takie treści w internecie. Dzieci dowiedzą się o przemocy online, o tym, że pornografia jest zagrożeniem – dodaje.
Dorota Łoboda tłumaczy, że przedmiot ma być obowiązkowy, gdyż ma to swoje głębokie uzasadnienie.
– Tam jest wiele treści, które dotyczą krzywdzenia dzieci. A według raportu fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, ponad 70 proc. dzieci doświadcza różnych form krzywdzenia. Na tym przedmiocie dzieci będą uczyły się, gdzie zwracać się o pomoc, jak stawiać granice, gdzie są nasze strefy intymne, których nikt nie może naruszać. To jest jedyne narzędzie, które pozwoli przeciwdziałać pedofilii – mówi posłanka KO.
Wiadomo, że nie wszyscy rodzice rozmawiają o tym z dziećmi. – Pamiętajmy też, że w 9 na 10 przypadkach krzywdzenia dzieci, dziecko zna sprawcę i jest to sprawca z najbliższego kręgu – zwraca uwagę Dorota Łoboda.
Prawa strona tak może atakować Trzaskowskiego
Czy to, patrząc na reakcje polityków PiS, może mieć znaczenie w kampanii prezydenckiej?
– Nie wiem, czy edukacja będzie przewodnim motywem kampanii, bo siła rażenia idzie w kierunku MEN i rządu. Choć oczywiście Rafał Trzaskowski, jako polityk KO, na pewno będzie ponosił konsekwencje różnych oskarżeń, które są kierowane wobec rządu. Z całą pewnością prawa strona będzie próbowała ubrać go we wszystkie łatki, stereotypy i schematy, których już używali w poprzednich kampaniach – mówi.
Przypomnijmy, w 2020 roku do Rafała Trzaskowskiego słano listy przeciwko planowanemu wówczas wprowadzeniu warsztatów z elementami seksualizacji, które miały być adresowane do dzieci i młodzieży. A prawicowe i katolickie media grzmiały: "Kim jest Rafał Trzaskowski? Zwolennikiem in vitro, LGBT i deprawującej seksedukacji".