Wiceprezydentka Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka chce unieważnienia swojego dyplomu MBA z Collegium Humanum. Twierdzi, że nauki pobierała w normalnym trybie. Jednak nie chce być wrzucana do jednego worka z tymi, którzy kupowali dyplomy. "Nie chcę być w żaden sposób identyfikowana i kojarzona z tą uczelnią" – mówi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Wiemy, jak do tych studiów podchodzi opinia publiczna, a ja muszę chronić swój wizerunek – mówi Małgorzata Moskwa-Wodnicka cytowana przez serwis Wyborcza.pl.
– Jestem jedną spośród tysiąca osób, które parę lat temu nabrały się na Collegium Humanum. Podobnie jak te osoby nie byłam świadoma, że uczelnia, z którą podpisałam umowę, jest pseudouczelnią – żali się wiceprezydentka Łodzi.
Polityczka Lewicy odebrała swój dyplom w 2022 r. Twierdzi, że wówczas nic nie wzbudzało jej podejrzeń, zaś zajęcia odbywały się normalnie. O handlu dyplomami usłyszała dopiero po wybuchu afery. Jej zdaniem "normalne odbywające się zajęcia i egzaminy miały być przykrywką dla nielegalnego procederu".
Dyplom z Collegium Humanum? "Dzisiaj jest bezwartościowy"
– Co z tymi ludźmi, którzy dalej tam studiują? Co z tym wszystkim? Skoro CBA miało już informacje, to gdzie było państwo i dlaczego to wcześniej się nie wydarzyło? Nie byłoby więcej osób poszkodowanych jak ja – dopytywał polityk.
Studia na Collegium Humanum w 2018 r. rozpoczął też Paweł Papke z KO. – To były dwa semestry, zajęcia odbywały się stacjonarnie, w weekendy, trwały ciągiem od 9:00 do 15:30 lub 16:00. Uczestniczyłem we wszystkich zajęciach zgodnie z planem zjazdów, podpisywałem listy obecności i zaliczyłem obowiązujące przedmioty zgodnie z zasadami narzuconymi przez wykładowców – wspomina w rozmowie z nami poseł.
– Dzisiaj dyplom jest bezwartościowy. Jak wielu studentów straciłem czas i prywatne pieniądze. Jestem rozczarowany, jak każdy, kto zdobył dyplom w uczciwy sposób – mówi Papke.
Studia na Collegium Humanum kojarzą się dzisiaj przede wszystkim z aferą, która rozpętała się wokół uczelni. Wielu absolwentów czuje się poszkodowanych, bo wrzuca się ich do jednego worka z tymi, których oskarża się o nielegalne działania.
– Pokazuje się ich palcem, jakby byli trędowaci – mówi naTemat poseł KO Waldemar Sługocki, który też jest absolwentem Collegium Humanum.
Parlamentarzysta nie ukrywa, że największy problem mają teraz ci, dla których dyplom z Collegium Humanum był jedynym dokumentem potwierdzającym zdobyte umiejętności i wykształcenie. – Już pojawiły się głosy, że ten dyplom nie będzie honorowany. W mojej ocenie tych osób nie można wrzucać do jednego worka – stwierdza Sługocki.
Poszkodowani ws. Collegium Humanum
Trzeba pamiętać, że sprawa z Collegium Humanum dotyczy nie tylko nazwisk osób publicznych. Ponad 6 tysięcy – tylu użytkowników znajduje się na facebookowej grupie "Pokrzywdzeni przez Collegium Humanum". To pokazuje skalę tego zamieszania i problem ludzi, którzy chcieli normalnie i legalnie studiować.
Poseł Sługocki dorzuca jeszcze, że ludzie są szykanowani za sam fakt podjęcia studiów na uczelni.
– Pokazuje się ich palcem, jakby byli trędowaci. A przecież oni nie brali udziału w jakichś przyspieszonych kursach, które na przykład trwałyby trzy miesiące, a powinny rok. To byłaby zupełnie inna sytuacja i nie tylko odpowiedzialność moralna, ale i prawna, gdyby ktoś złamał przepisy – tłumaczy.