Taka hybryda przekona wielu kierowców. I nie chodzi tylko o zasięg na prądzie
Po pierwsze BMW 330e xDrive wygląda świetnie. Po drugie, zachowuje się, jakby do drogi przyciągał je magnes. I po trzecie, to hybryda, która teoretycznie daje nam fajny margines "zielonego" zasięgu. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w praktyce.
Reklama.
Jeśli miałbym powiedzieć, że jestem fanem jakiegoś BMW, pomyślałbym, że "trójka" ma u mnie specjalne miejsce. To na tyle przestronne auto, że wygodnie mogą podróżować nim cztery osoby. Jednocześnie to po prostu bardzo kompaktowy samochód. A wygląd? Raczej każdy skojarzy ten design.
Kiedy popatrzycie sobie na starsze BMW serii 3 i porównacie z najnowszą wersją, na pewno nie zobaczycie wizualnej rewolucji. Zerknijcie na nasz test z 2019 r.
Tym razem sprawdziłem BMW 330e xDrive, czyli hybrydową wersję z nadwoziem typu sedan. Mam wrażenie, że projekt tego samochodu jest zarezerwowany dla najwierniejszych fanów marki, albo konkretnie tego modelu.
Dlaczego? Bo trudno doszukać się tutaj jakichś spektakularnych zmian z zewnątrz. I mogłoby się wydawać, że auto będzie już trochę odstawać designem od współczesnych trendów, ale nic z tego. Ten projekt jest uniwersalny i bronią go modne dodatki. Choćby wzór świateł czy efektowne felgi. Reszta to klasyka, więc najbardziej konserwatywni klienci powinni być zachwyceni.
Jest jeszcze jedna, w sumie zabawna rzecz. Miałem wrażenie, że wielu kierowców widziało w moim testowym BMW... nieoznakowany radiowóz. To dość oczywiste, że mogli mieć podejrzenia, bo przecież auta z tym znaczkiem stały się symbolem policyjnych wozów, które nagle mogą ruszyć na sygnale za jakimś drogowym piratem.
Jeszcze bardziej niż wygląd z zewnątrz moją uwagę przykuło wnętrze BMW. Zabrzmi banalnie, ale takie zestawienie kolorystyczne uważam za strzał w dziesiątkę. Klasa i minimalizm.
A wchodząc w szczegóły... jest dość prosto, solidnie i bardzo funkcjonalnie. Standard w nowych BMW – czytelny wirtualny kokpit połączono z centralnym ekranem do obsługi multimediów. Jeśli chcielibyście sobie porównać wnętrza z innych aut tej marki, zostawiam poniżej testy elektrycznych modeli i4 oraz i5.
To BMW na pierwszy rut oka może nie sprawia wrażenia przestronnego auta. Może od razu wyjaśnię, że jest lepiej niż się wydaje. Uważam, że "trójką" da się wygodnie podróżować w cztery osoby. Mam tu na myśli rzecz jasna dłuższe wypady, a nie codzienne, krótkie przeloty, które nie stanowią żadnego problemu.
Jedyne, co może być ograniczające, to pojemność bagażnika. 375 litrów nie wypada jakoś skromnie, ale podczas wyjazdu z kompletem pasażerów zapewne będzie problematyczne. Zobaczcie, wrzuciłem jedną dużą walizkę, plecak, a obok leżały kable do ładowania samochodu. I wypełniłem prawie całą przestrzeń.
Pod maską 330e xDrive znalazł się dwulitrowy benzynowy silnik o mocy 292 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi 420 Nm. Auto startuje do setki w niecałe 6 sekund, a maksymalnie pojedzie 230 km/h. I szczerze mówiąc, to parametry, które zupełnie wystarczą do codziennej jazdy w dynamicznym stylu.
BMW 330e xDrive. Jakie spalanie ma hybryda?
Najciekawsza część tego testu dotyczyła oczywiście spalania, bo mamy tu do czynienia z hybrydą plug-in. Naprawdę zastanawiało mnie, jak wypadnie zużycie, więc pojeździłem sporo po mieście, a później wyjechałem w trasę na autostradę.
Producent podaje, że zasięg elektryczny w cyklu mieszanym WLTP wynosi 82 km. Przez kilka dni udało mi się potwierdzić, że realnie będzie on w granicach 70-80 km. Oczywiście inne liczby dostaniemy, kręcąc się tylko po mieście. A jeszcze inny pomiar wyjdzie, gdy uparcie przejedziemy kilkadziesiąt kilometrów z autostradową prędkością.
No dobrze, ale co w momencie, gdy wyzerujemy zasięg elektryczny i zostanie nam podróżowanie tylko na benzynie? W hybrydach kojarzyło mi się to zwykle, z tym że spalanie wzrastało drastycznie.
Tym razem pozytywnie się zaskoczyłem, bo chociaż zużycie podskoczyło, to do granicy bólu było jeszcze daleko. Można przyjąć, że w cyklu mieszanym wyniesie wtedy około 6-8,5 l. To również pomiar z bardzo normalnej, przepisowej jazdy.
Ale jest też coś, co w tym BMW wyczuje absolutnie każdy, kto wsiądzie za kierownicę. Precyzja prowadzenia i wrażenie, że samochód klei się do drogi na każdym zakręcie, to główne cechy, które da się wyłapać błyskawicznie. Nie mamy do czynienia ze skrajnie usportowionych BMW, a mimo to potrafi dostarczyć sporo takich szalonych odczuć. Waży prawie dwie tony, jednak ta masa nie stanowi problemu.
No i podróżowanie "trójką" pozwala się odprężyć. Wzorowo działają wszystkie systemy wspomagające kierowcę, np. aktywny tempomat okazał się tak naprawdę bezbłędny podczas intensywnego ruchu. Czasami nawet w autach premium gadżety związane z bezpieczeństwem potrafią być nadaktywne. A mówiąc wprost, potrafią bardziej rozpraszać niż pomagać. W BMW macie wrażenie, że samochód to druga para oczu i takie wsparcie kierowcy potrafi być skuteczne.
BMW 330e xDrive w podstawie kosztuje 265 tys. zł, ale nasz testowy egzemplarz wyceniono na... 385 tys. zł. Tak, wyposażenie dodatkowe kosztuje w tym przypadku ponad 100 tys. zł.
Za co tyle dopłacamy? Na przykład pakiet sportowy M Pro kosztuje 14 700 zł. Albo szklany elektryczny dach – 5 300 zł. I jeszcze pakiet Comfort za 8 600 zł, w którego skład wchodzą m.in. oświetlenie ambientowe czy elektrycznie sterowana klapa bagażnika. I tak krok po kroku dopisujemy kolejne tysiące. Moim zdaniem da się taniej, bo na niektóre dodatki mógłbym machnąć ręką. Ale konfigurator działa w stylu... sky is the limit.
Uważam, że to BMW jest efektem fajnego kompromisu. Wciąż wygląda świetnie, a w tej hybrydowej wersji napęd może okazać się skuteczny i wystarczający w codziennym użytkowaniu. Jasne, są hybrydy ładowane z kabla, które mają większy zasięg. Pytanie, czego realnie potrzebujecie.
Dla mnie BMW serii 3 to nadal auto, do którego mam duży sentyment. I w ogóle nie czekam na jego rewolucję. Chociaż kolejnym krokiem powinno być pewnie podkręcenie wydajności jazdy na energii elektrycznej.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.