Zawsze byłem fanem BMW serii 3 - o ile oczywiście można mówić o byciu fanem, jeśli nigdy żadnej nie posiadałem na własność. Niemniej jednak "trójki" od zawsze przecież były wystarczająco duże, żeby przewieźć w komfortowych warunkach cztery osoby, a jednocześnie na tyle małe, żeby być zwinne na wymagających drogach. Nie inaczej jest z nową serią 3. To chyba najlepsza wersja tego modelu w historii. I samochód, który budzi postrach na polskich drogach.
Z tym postrachem dróg to żaden żart. Bo widzicie, w trakcie kilku dni mojej przygody z nową "trójką" ruszyłem w trasę na Suwalszczyznę. I wyobraźcie sobie, że ledwo przekroczyłem rogatki Warszawy, a Yanosik na moim smartfonie dosłownie dostał szału. Dość powiedzieć, że w trakcie niespełna 300-kilometrowej podróży informację o jadącym w pobliżu nieoznakowanym radiowozie marki BMW usłyszałem... sześć razy.
To dowodzi tylko jednego:
Nowe BMW serii 3 jest naprawdę podobne do starego
Wiadomo, skąd to poruszenie na Yanosiku. Przecież BMW serii 3 to taka "nowa Insignia". Od kiedy policja kupiła je sobie na nieoznakowane radiowozy, aż strach w Polsce wyprzedzić takie auto. Ale policja posiada auta poprzedniej generacji.
Wniosek jest prosty: skoro ludziom się myli, to nowy i stary model muszą być do siebie po prostu podobne. Taka prawda. Choć oczywiście tak naprawdę te auta różnią się od siebie dość mocno. Ale przeciętny człowiek będzie miał problemy z wyłapaniem różnic. No ale zmiany są.
Przede wszystkim auto rozrosło się i to tak znacząco. Nowe BMW 3 jest dłuższe od poprzednika aż o 8,5 centymetra. Do tego jest minimalnie szersze i wyższe. W ogóle przez te wszystkie zmiany auto sprawia wrażenie takiego "na krawędzi". Jeszcze trochę więcej i "trójka" się "spiątkuje".
Co ponadto? Jak to ostatnio w BMW - duże nerki (tutaj chromowane) i ukośnie przetłoczone reflektory. Tyle z przodu. Z tyłu światła są wykrzywione w literę L, w ogóle z tej strony całość sprawia trochę... lexusowe wrażenie. Jednym się to spodoba, drugim nie. W każdym razie nie można powiedzieć, że "trójka" to auto brzydkie. Jest wręcz przeciwnie.
Z kolei w środku jest tak, jak w innych nowych autach bawarskiej marki. Czyli po pierwsze mamy rozbrat z tradycyjnymi zegarami. To znaczy nadal można się na nie zdecydować, ale w testowanym egzemplarzu znalazł się w tym miejscu 12,3-calowy wirtualny kokpit. Razem z niewiele mniejszym ekranem na środku deski rozdzielczej kierowca ma naprawdę swobodny dostęp do informacji o jeździe i aucie.
O ile połapie się w systemie, bo ten jest naprawdę skomplikowany. I choć ekran w końcu jest dotykowy, cały czas najlepiej obsługuje się go kołem umiejscowionym w tunelu środkowym. Dodajmy jeszcze, że w środku naprawdę czuć, że samochód się rozrósł i jest w nim po prostu wygodnie. To się chwali - podobnie jak jakość zastosowanych materiałów do wykończenia wnętrza. Jest naprawdę miło i ciężko się tu do czegoś przyczepić.
No, może gałka do obsługi skrzyni biegów mogłaby być "kryształowa", jak w wyższych modelach - choćby w nowej "ósemce" czy w X5. Sensem każdego BMW jest jednak jazda i tutaj od razu informuję:
Po pierwszym zakręcie czujesz, że to prawdziwe BMW
Jazda testowanym 330i to po prostu przyjemność. Sam silnik zgodnie z oznaczeniem ma... dwa litry. A na dodatek cztery cylindry. Ale taki "oszukany" downsizing od dłuższego czasu stosuje cała niemiecka konkurencja premium. Koniec końców silnik generuje jednak bardzo przyzwoite 258 koni mechanicznych i już budzące respekt 400 Nm momentu obrotowego.
Jak taki zestaw sprawuje się na prostej? Do setki BMW 330i rozpędza się w zaledwie 5,7 sekundy, ale jeszcze większe wrażenie robi przyspieszenie "autostradowe". Od zera do 150 km/h rozpędzimy się w mniej więcej 11,5 sekundy - a to już jest naprawdę wynik budzący uznanie. Dodajmy, że silnik naprawdę robi wrażenie mocniejszego niż jest.
Już od 1500 obrotów na minutę mamy dostęp do dużej ilości momentu obrotowego, a samochód ochoczo kręci się aż do 6750 obrotów. Aż szkoda, że niespecjalnie brzmi, a jeśli już, to... z głośników. Cztery cylindry i tyle w temacie.
Niemniej jednak "trójka" z testowanym silnikiem robi wręcz trochę "elektryczne" wrażenie. Reakcja na gaz jest tutaj naprawdę na najwyższym poziomie. A to wszystko przy znośnym spalaniu: w mieście wystarczy tu 10-11 litrów bezołowiowej, a na autostradzie niewiele ponad osiem.
Pochwalić trzeba oczywiście też prowadzenie. I od razu trzeba zauważyć, że choć to auto z napędem na tył (oczywiście dostępny jest napęd xDrive), to trudno ten tylny napęd tutaj poczuć. Naturalnie dopóki nie wyłączycie całej elektroniki. W normalnych warunkach nowe BMW serii 3 imponuje jednak ogładą. Nadwozie nie ma tendencji do nadmiernego wychylania, za to bardzo chętnie wkręca się w zakręty.
Samochód zapewnia tak dużo przyczepności, że aż pozwala zapomnieć o tym napędzie na tył. Zachęca wręcz do jazdy na granicy przyczepności, bo niewiele sobie z tego robi. Kierowca ma duże poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej że układ kierowniczy reaguje na nawet najdrobniejsze ruchy kierownicą (zwłaszcza w sportowych trybach jazdy). 330i po prostu słucha kierowcy, ale przecież niczego innego po BMW byście nie oczekiwali.
Nie każdemu za to spodoba się twardość zawieszenia. Nowa "trójka" jest autem twardym, nawet w trybie komfortowym mocno odczujecie każdą nierówność. W tym aspekcie 330i bliżej do sportowego coupe niż limuzyny. Zapewne to cena za tak dobre prowadzenie.
Nieco taniej niż konkurencja
Wreszcie cena. 330i w tym kontekście nie poraża, bo bazowo jest tańsze od niemieckiej konkurencji z segmentu premium. Co nie znaczy, że to tanie auto, bo ceny BMW 330i zaczynają się od 178 400 zł (słabsze 320i rusza od 156 200 zł, a 318d od 148 900 zł).
Minusem jest tutaj oczywiście nielicujące z segmentem marne wyposażenie. I jak to w tym segmencie, cena w konfiguratorze szybko pęcznieje.
Dość powiedzieć, że wystarczy kilka opcji i można łatwo dołożyć kolejne sto tysięcy. I nagle mamy auto za ponad ćwierć miliona. Ale nie to, żeby nie było tego warte. Nowa "trójka" to naprawdę dobre auto, być może nawet najlepsze w historii modelu.
BMW 330i na plus i minus:
+ Prowadzenie + Osiągi + Spalanie + Wygląd + Bazowo taniej niż konkurencja - Cena w konfiguratorze jednak szybko rośnie - Niespecjalne brzmienie silnika - Zawieszenie dla wielu klientów będzie za twarde