W środę (11 grudnia) Jarosław Kaczyński ma się stawić w warszawskiej prokuraturze. Powodem jest jego list do Zbigniewa Ziobry znaleziony u Marcina Romanowskiego. Prezes PiS wzywał w nim do zaprzestania wykorzystywania Funduszu Sprawiedliwości do partyjnych celów. Dzięki temu listowi wiemy, że Kaczyński mógł wiedzieć o tym procederze już 5 lat temu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w środę o godz. 10:00 ma się stawić w prokuraturze. Będzie zeznawał w charakterze świadka w postępowaniu dotyczącym między innymi listu, który napisał w 2019 roku do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
List odnaleziono podczas przeszukania mieszkania Marcina Romanowskiego. Kaczyński został wezwany w charakterze świadka. Prokuratura podkreśla, że postępowanie nie dotyczy głównego śledztwa dotyczącego Funduszu Sprawiedliwości.
To jest prowadzone przez zespół w Prokuraturze Krajowej. Podejrzani są w nim m.in. byli wiceszefowie Ministerstwa Sprawiedliwości Marcin Romanowski i Michał Woś, a także ks. Michał O. i byli urzędnicy tego resortu.
Śledztwo w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zostało wszczęte w związku z ujawnieniem informacji o liście Kaczyńskiego do Ziobry. Do śledczych wpłynęło odpowiednie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Co Kaczyński pisał w liście do Ziobry?
"Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości" – miał pisać Jarosław Kaczyński do Zbigniewa Ziobry w 2019 roku.
– Gdzie ja wysłałem ten list? Ja wiem, że Tusk formułuje tego rodzaju oskarżenia, ale tutaj nienawiść odbiera rozum – mówił kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński, podkreślając, że ani on, ani Zbigniew Ziobro nie pamiętają takiego listu. Miał go za to pamiętać Marcin Romanowski, u którego znaleziono budzący wątpliwości dokument.
Prezes PiS dodał, że jeśli jednak taki list powstał, choć go nie pamięta, to z pewnością dotyczył on niepotwierdzonych doniesień i był reakcją na skargi innych kandydatów przed wyborami. – Posłowie przeżywają pewien specyficzny stan fizyczny, który powoduje, że strasznie denerwują się tym, co robią inni posłowie i ich kampaniami wyborczymi – wyjaśniał Kaczyński.
Faktem jest, że trzy zdania od prezesa PiS mogą pogrążyć ludzi, którym dziś już prokuratura zarzuca sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy. Na razie są to Michał Romanowski i Michał Woś. To może być dowód na to, że prezes PiS już 5 lat temu wiedział o defraudacji pieniędzy z FS i nic z tą wiedzą nie zrobił.