
Kiedyś, w zamierzchłych czasach, to telewizje były najszybszym źródłem informacji. A potem pojawił się internet i już nic nie było takie samo. Dzisiaj to Twitter jest najszybszym źródłem, ale jego szybkość niesie za sobą pewne konsekwencje. Przekaz z niego jest zdecydowanie bardziej brutalny, niż ten z telewizji.
W kilka minut ruszyła lawina twitów i innych komunikatów, często sprzecznych. Z nadającymi informacje świadkami zaczęły ścigać się media, w pewnym momencie powstał szum informacyjny. Po kilkudziesięciu minutach ruszyły kamery live, można także było podłączyć się do nasłuchu radiostacji policyjnych i służb ratowniczych. Bez żadnych skrótów, bez edycji, brutalnie.
Dziennikarz "Polityki" pyta przy okazji, czy po to, by być dobrze poinformowanym, trzeba oglądać zmasakrowane ciała na zdjęciach. I pyta, czy to cena, jaką płacimy za pozytywne skutki technologicznej zmiany.
Oczywiście, do tego, by być poinformowanym, wcale nie trzeba oglądać brutalnych scen – co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Niestety, brutalizacja mediów to proces, który postępował w ostatnich latach, głównie ze względu na tabloidy. Media w pogoni za oglądalnością przekraczały kolejne granice. Dzisiaj krwawe widoki w wiadomościach nikogo już nie ruszają.
Sam widziałem, jak chmary tak zwanych "fotoreporterów", zatrudnionych przez największe agencje informacyjne i fotograficzne, widziały na przykład dziecko wybuchające na minie. Szybko biegli zrobić zdjęcia, żeby uchwycić jak najbardziej krwawe i świeże sceny, po czym jeszcze szybciej biegli je sprzedać, to było najważniejsze. CZYTAJ WIĘCEJ
Twitter coraz ważniejszy
Telewizje czy prasa i duże portale internetowe mają jeszcze hamulce i raczej nie godzą się na publikację zbyt brutalnych zdjęć czy filmów. Jak słusznie jednak zauważył Edwin Bendyk, na Twitterze żadnego nadzoru nie ma – ani administracyjnego, ani "kulturowego". Na Facebooku, co prawda, istnieje polityka nie umieszczania tam treści zbyt brutalnych czy np. pornograficznych, ale i tak one tam funkcjonują – bo trudno wytropić wszystkie takie przypadki.
Czy więc wraz ze wzrostem znaczenia mediów społecznościowych w przekazywaniu informacji musimy się pogodzić z tym, że przekaz informacyjny będzie coraz bardziej brutalny? Jak przekonuje medioznawca prof. Maciej Mrozowski, niekoniecznie. – Sieć jako całość nic nie dodaje w tej kwestii, a jedynie przywraca. Cofa rozwój ludzkości do
– Na pewno cierpi na tym wrażliwość moralna. Oglądamy okrutne obrazy, ale nie zastanawiamy się, że ten ktoś cierpi, że ma rodzinę, bo to już nie należy do przekazu – dodaje prof. Mrozowski i dodaje, że przez to powstaje pokolenie, które będzie zdecydowanie mniej wrażliwe, niż obecni 20 czy 30-latkowie.

