Śmierć Eweliny Ślotały – młodej mamy i pisarki, wstrząsnęła opinią publiczną. 35-latka zmarła nagle, 17 grudnia. Była znana ze swoich bestsellerowych książek o cieniach życia "elit z podwarszawskiego Konstancina". Przed laty przez pewien czas tworzyła związek z Jakubem Rzeźniczakiem, o czym było głośno w mediach. Potem jednak życie mocno ją doświadczyło. Została ofiarą przemocy domowej i samotnie wychowywała syna. Oto szczegóły jej historii.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Ewelina Ślotała nie żyje" – tę informację przekazali przedstawiciele wydawnictwa Prószyński, z którym pisarka współpracowała. Na facebookowym profilu ukazał się pożegnalny wpis.
Kim była Ewelina Ślotała?
Z zawodu była prawniczką. Przez pewien czas spełniała się jako modelka. Życiową pasję odnalazła natomiast w projektowaniu wnętrz.
Była "solą w oku konstancińskich elit". Napisała książki ("Żony Konstancina", "Kochanki Konstancina", "Rozwódki Konstancina", "Matki Konstancina"), w których obnażyła brutalne szczegóły życia bogatych rodzin, m.in. wspominała o przemocy domowej, zdradach, spiskach, intrygach. Do tworzenia tego typu treści skłoniły ją własne doświadczenia. Nie ukrywała, że sama była "żoną Konstancina".
Aktywnie prowadziła swój profil w mediach społecznościowych. Dzieliła się tam zdjęciami z 9-letnim synem Martinem Ślotałą. Na instagramowym koncie autorki pojawiały się też ujęcia wnętrz.
Choć mogło się wydawać, że życie Ślotały było usłane różami – bogaty mąż, piękna willa, drogie samochody i ubrania – to wcale nie było tak "kolorowo". Sama zainteresowana opisywała to, na łamach swoich książek.
Luksusowe życie i przemoc w małżeństwie Ślotały
"Wyobraź sobie, że jesteś mną. Właśnie szofer odwozi cię do domu, a konkretniej 800-metrowej willi wartej 20 milionów. Z bagażnika wyjmuje torby z zakupami (...) Twoja czarna karta nie ma limitu, a prezenty od męża nigdy się nie kończą. (...) Masz wszystko, do momentu, kiedy lukier na torcie nie spłynie na marmurową podłogę. Tę samą, na której od wielu godzin leżysz samotna, nieszczęśliwa, poniżona. Twoje usta zamiast lukrem obklejone są krwią. Wierzysz, że na to zasłużyłaś, wierzysz, że nic nie jesteś warta. I wierzysz, że jutro będzie lepiej. Bo jesteś mną… żoną Konstancina" – czytamy w jednej z jej pozycji.
Mężem Eweliny Ślotały był zamożny biznesmen, milioner, który mieszkał we wspomnianym Konstancinie. Ślotała wzięła z nim ślub i w wieku 26 lat urodziła syna.
W kolejnych latach miała stać się ofiarą przemocy domowej. Szersza publiczność dowiedziała się o tym dopiero w 2021 roku, gdy architektka opublikowała w sieci fotografie swojej posiniaczonej twarzy.
Z jej relacji wynikało, że mąż tak ją uderzył, aż trafiła do szpitala. Pierwsza sytuacja z przemocą miała mieć miejsce, gdy byli na wakacjach na terenie Andaluzji. Policjanci z Hiszpanii mieli aresztować agresora na dwa miesiące. Ale dramat Ślotały miał się dopiero zacząć.
– Po raz drugi zaatakował mnie w willi w Konstancinie, bo nie mógł sobie poradzić z naszym 3-letnim dzieckiem. Kiedy wyskoczyłam z łazienki, słysząc krzyk synka, rzucił się na mnie. Przybyłym policjantom oświadczył, że opuszcza dom i idzie spać do hotelu – opowiadała pisarka w rozmowie z portalem patriot24.net.
Ślotała miała mieć już tego dość i przerwała milczenie. Zaczęła się jej batalia sądowa z mężem. Według informacji przekazanych przez pisarkę dla portalu kobieta.wp.pl mężczyzna "został skazany wyrokiem karnym za połamanie jej twarzy i przemoc domową". Sprawa miała mieć taki finał w Hiszpanii, bo tam została zgłoszona.
Pisarka współpracowała także z Krzysztofem Rutkowskim. – Poznałem ją pięć lat temu, jak zwróciła się do nas o pomoc i tę pomoc uzyskała. Była bardzo zagubioną dziewczyną. Mieliśmy bardzo bliskie relacje – mówił dziennikowi "Fakt" celebryta, który już nie posiada licencji detektywa.
Po swoich trudnych doświadczeniach Ślotała postanowiła nagłaśniać sprawę i przez to skupiać uwagę społeczeństwa na problemach kobiet, która znalazły się w podobnej sytuacji. Rok temu w jednym z wywiadów została zapytana, czy "wspominając w swoich dziełach o procederze handlu kobietami w kontekście polityków oraz osób znanych z telewizji" nie boi się konsekwencji.
– Przy pierwszej książce lekko się obawiałam. Były próby wstrzymania wydania, ale ponieważ nie używam nazwisk, to druga książka, mimo że jest "mocniejsza", wydawana była już bez komplikacji. (...) Zawodowo wychodzi mi to na dobre, bo zaczynam pracę nad ekranizacją. Natomiast towarzysko chyba nic mi nie grozi, bo opisywane osoby nie są już w moim życiu – odparła.
Ślotała i jej związek z Jakubem Rzeźniczakiem
Przypomnijmy, że Ślotała, zanim rozpoczęła życie wśród elity w Konstancinie, była w związku z Jakubem Rzeźniczakiem. On grał wówczas w Legii Warszawa, a ona pracowała jako modelka.
"Kuba nie radził sobie zbyt dobrze z tym, że jestem modelką, ale z wydawaniem na mnie też nie szło mu najlepiej, dlatego czynsz za mieszkanie na Powiślu, które bardzo reprezentacyjnie mu umeblowałam, płaciliśmy na pół. Zakupami też się dzieliliśmy. Właściwie wszystkim się dzieliliśmy – poza wolnym czasem" – opisywała po latach.
Jak wiadomo, Rzeźniczak miał burzliwe życie uczuciowe. Niektórzy zastanawiali się "co te kobiety w nim widzą", skoro tak dużo mówi się o jego niewierności. Ślotała przedstawiła swoją perspektywę tego wątku.
"Kuba był bardzo dobrym człowiekiem i cudownym, podkreślam: cudownym kochankiem. Z perspektywy czasu rozumiem te tabuny kobiet, które za nim latają, bo Kuba pi***y się naprawdę pierwszorzędnie. To aż uzależniające. A przy tym ma tyle gracji, wdzięku, fantazji... i traktuje kobietę jak księżniczkę".
Jednocześnie zaznaczyła, że nie można powiedzieć, iż Rzeźniczak kiedykolwiek był skąpy. "Pochodził z bardzo biednej rodziny, miał czworo rodzeństwa, któremu finansowo pomagał, rodziców też postawił na nogi, więc naprawdę miał na kogo wydawać. A nie oszukujmy się, nigdy nie zarabiał tyle, co Lewandowski" – oznajmiła.
Rzeźniczak i Ślotała rozstali się w 2010 roku. Jednak po głośnej premierze książki "Żony Konstancina" temat ich relacji powrócił. Autorka wydała nawet oświadczenie, wyjaśniając, że to nie Rzeźniczak miał ją bić.
"Doszło do pewnej rażącej nieścisłości. Osoby, które nie czytały mojej książki i nie znają mojej prywatnej historii, mogły źle zinterpretować pewne wypuszczane przez media informacje dotyczące mojego życia prywatnego. Więc przypomnę: Nigdy nie byłam w przemocowym związku z Kubą Rzeźniczakiem, bo to wspaniały facet, z którym kulturalnie i w przyjaźni rozstaliśmy się 12 lat temu. Mamy kontakt ze sobą do dzisiaj i zawsze możemy na siebie liczyć" – wyjaśniła.
Wydawało się, że w życiu Ślotały wszystko dobrze się układa...
Po sukcesach książek, radosnych publikacjach na Instagramie i wypowiedziach do mediów można było odnieść wrażenie, że w życiu Ślotały w końcu zaczęło się dobrze układać.
– Moje życie wygląda teraz normalnie. Odwożę synka do szkoły, pracuję jako architektka wnętrz. Ostatnio jestem zabiegana, bo udzielam mnóstwa wywiadów, ale generalnie jest u mnie dość spokojnie. Mam świetnych znajomych, z którymi spędzam wolny czas. Mimo że jestem jedyną samotną osobą w towarzystwie, bo wszyscy inni to małżeństwa z dziećmi, nie czuję się w żaden sposób gorsza – mówiła dwa lata temu w rozmowie z Plejadą.
Przyznała też wówczas, że pieniądze nie dawały jej szczęścia. – Wolę żyć spokojniej i bez stresu w mieszkaniu, a nie przeżywać dramat w willi. Wolę uśmiechać się, jadąc małym autem, a nie płakać w Bentleyu za dwa miliony. Wolę mieć mniej pieniędzy, ale wracać do domu, w którym wiem, że nie będzie żadnej awantury – wymieniała.
– Oczywiście, ze względów prawnych, mój koszmar nadal do końca się nie skończył. Ale gdy o tym zapomnę, w końcu czuję się szczęśliwa i spełniona – zwierzyła się. Nadmieniła, że od pięciu lat jest w terapii i dzięki temu ma siłę, aby podejmować trudne tematy.
Ewelina Ślotała chorowała na depresję. Jej matka mówi o przyczynie śmierci
W połowie grudnia do mediów trafiła smutna wiadomość o śmierciEweliny Ślotały. O tym, co się u niej ostatnio działo opowiedziała matka Wanda. Okazało się, że pisarka wciąż miała depresję i stany lękowe. Leczyła się u dwóch terapeutów, przyjmowała też specjalistyczne leki.
W ostatnim czasie mieszkała w domu z matką. – Ewelina jeszcze teraz pracowała u mnie w domu. Pisała następną książę – "Mężczyźni Konstancina". Robiła notatki, była w depresji, więc robiła to u mnie – wyjawiła kobieta.
A jaka była przyczyna jej śmierci? – Dostała krwotoku wewnętrznego. Jej serce nie dało rady i stanęło. Był krwotok, przyjechało pogotowie – ona leżała z wewnętrznym krwotokiem. Gdy przyjechało pogotowie, to nie dawała żadnych znaków życia. W szpitalu została podpięta pod wszystkie maszyny. One pracowały, ale serce było bardzo uszkodzone przez krwotok – mówiła jej matka.
Czytaj także:
Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, gdy ze zdrowiem Ślotały działo się coś niepokojącego. W październiku 2023 roku na jej instagramowym koncie mogliśmy zobaczyć relację ze szpitala. Wtedy też pracowała nad swoją kolejną książką.
"Tak jak podczas pisania mojej drugiej książki, tak i obecnie, szykując trzecią część, z wycieńczenia znowu trafiłam do szpitala" – napisała wtedy. Ostatnią publikacją (z 14 listopada), jaką Ślotała zamieściła w swoich mediach społecznościowych, było zdjęcie syna, który był dla niej "oczkiem w głowie".
Autorka miała zaledwie 35 lat. Gdy o jej śmierci dowiedział się Jakub Rzeźniczak, opublikował relację z kondolencjami dla jej bliskich. Zareagował również Krzysztof Rutkowski. Nie ukrywał, że był w szoku, gdy dotarła do niego ta wiadomość. Miał spotkać się ze Ślotałą na spotkaniu wigilijnym.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Do tego stopnia, że z uśmiechem wybaczamy mu kolejne zdrady. Wiem, co mówię, sama przymykałam oko na blond kłaki na naszej sofie. Ach, ten Kuba! Po latach tak dobrze go wspominam, choć ostatecznie to on mnie rzucił, on przyprawiał mi rogi, nigdy nie zabrał mnie w żadną zagraniczną podróż ani nie kupił mi niczego ekskluzywnego. Wtedy to rozumiałam, ba! – dalej to rozumiem.