Doczekaliśmy się! Na Netfliksa właśnie wleciało wszystkie siedem odcinków drugiego sezonu "Squid Game", które miałam okazję obejrzeć przedpremierowo. Powiem jedno: warto było czekać kilka lat na kontynuację południowokoreańskiego hitu, bo jest znakomita i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Jeszcze więcej akcji, przemocy i empatii, nowi intrygujący bohaterowie i nowe przerażające gry. Emocje sięgają zenitu.
Ocena redakcji:
4/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Squid Game"miało premierę w 2021 roku i szybko stało się światowym fenomenem. Południowokoreański serial, który wyreżyserował Hwang Dong-hyuk, rozbił bank wyświetleń, zdobył sześć nagród Emmy, zrobił ze swoich aktorów gwiazdy i jest jednym z największych hitów Netfliksa w historii.
Krwawy serial o zadłużonych i zdesperowanych ludziach, którzy walczą na śmierć i życie (dosłownie) o worek gotówki, stał się takim przebojem, że gigant streamingu postanowił kuć żelazo, póki gorące i stworzył... koszmarne reality show, które całkowicie przeczyło idei serialu-matki, czyli krytyce kapitalizmu, systemowego wyzysku i chciwości bogaczy.
Ale spieszę uspokoić tych, którzy obawiają się, że drugi sezon "Squid Game" poszedł w złą stronę: kontynuacja survivalowego przeboju Netfliksa jest znakomita, choć inna od oryginału.
O czym jest drugi sezon "Squid Game" Netfliksa? Powrót na arenę i nowe gry
Na początek ważna informacja: "Squid Game" będzie miał trzy sezony, a twórca Hwang Dong-hyuk podzielił kontynuację serialu Netfliksa na dwie części. Pierwszą obejrzymy teraz, a kolejną, ostatnią, dopiero w 2025 roku.
Ale wróćmy do sezonu drugiego. Na starcie pierwszego odcinka Seong Gi-hun, Gracz 456 (niezmiennie świetny Lee Jung-jae), wciąż jest na lotnisku, czyli tam, gdzie widzieliśmy go po raz ostatni. Rezygnuje z wyjazdu do córki do USA i postanawia skoncentrować się na zemście na twórcach gry, która zapewniła mu niewyobrażalny majątek, ale ufundowała traumę na całe życie i kazała patrzeć na śmierć przyjaciół.
Mijają trzy lata. Gi-Hun jest owładnięty obsesyjną myślą: chce znaleźć rekrutera (znany z poprzedniego sezonu fantastyczny Gong Yoo kradnie dla siebie cały premierowy odcinek), człowieka w garniturze i z aktówką w ręku, który zbiera nowych graczy – ludzi tonących w długach albo rozpaczliwie potrzebujących pieniędzy, którzy nie mają pojęcia, w co się tak naprawdę pakują.
Gi-hun kieruje całą skomplikowaną akcją poszukiwawczą, której szczegółów nie będę wyjawiać, ale wstęp do głównej intrygi jest absolutnie znakomity (pierwszy odcinek jest świetny, choć ma wolniejsze tempo; spokojnie, od drugiego akcja zaczyna pędzić).
W zakończeniu gier zwycięzcy nieoczekiwanie pomaga policjant Hwang Jun-ho (Wi Ha-joon), który chce odnaleźć swojego brata. A tym, jak dobrze pamiętamy z pierwszego sezonu, jest nie kto inny, jak szef całych rozgrywek o 45,6 miliarda wonów – tajemniczy Lider (doskonały, charyzmatyczny Lee Byung-hun).
Gi-Hun ostatecznie wraca na arenę, znowu jako Gracz 456. Tym razem celowo i świadomie, bo ma swój cel: uratować innych graczy i obalić Lidera, który utrzymuje, że robi społeczeństwu przysługę, eliminując "ludzkie śmieci". Na miejscu nieoczekiwanie spotka swojego starego przyjaciela Jung-bae (Lee Seo-hwan), ale też nowych znajomych: starszą kobietę i jej zadłużonego syna; młodą dziewczynę w ciąży; youtubera, który stracił fortunę z powodu krypto, transpłciową kobietę, która zbiera na dalsze operacje korekty płci, młodego byłego żołnierza czy zadufanego w sobie rapera.
Są nowi gracze, ale są też zupełnie nowe gry (oprócz pierwszej, kultowej już gry z olbrzymią lalką w stylu "Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy") oraz częste głosowania wszystkich uczestników za kontynuowaniem/zakończeniem gry, które nadają całej historii nowej dynamiki i dodatkowe napięcie. Obecność Gi-Huna, czyli doświadczonego gracza, również zmienia perspektywę widza, podobnie jak bliższe poznanie jednej ze strażniczek w masce.
To wszystko sprawia, że chociaż znamy już reguły gry, a cała opowieść jest znajoma, to jednocześnie jest całkiem nowa i zaskakująca. Tym razem większa jest też stawka, bo Gi-Hun chce obalić Lidera i zniszczyć grę raz na zawsze. Co, jak możemy się spodziewać, wcale nie będzie łatwe.
"Squid Game 2" to więcej przemocy i więcej empatii
Który sezon jest lepszy? Trudno powiedzieć, bo oba są na wysokim poziomie, a kontynuacja (na szczęście) nie zawodzi, wręcz przeciwnie.
"Squid Game 2" wciąż dostarcza to wszystko, co tak zachwyciło nas w pierwszym sezonie: zaskoczenia, zwroty akcji, przemoc, emocje i eliminacje ulubionych bohaterów, a także jeszcze ostrzejszą krytykę kapitalizmu i systemu, w którym bogacze świętują, a robaczki harują.
Znowu jest brutalnie i krwawo. Hwang Dong-hyuk oszczędza nam gore, ale likwidacje graczy po przegranej rundzie wciąż są wstrząsające i tylko dla widzów o mocnych nerwach, a już na pewno nie dla dzieci (które, co zaskakujące, tłumnie oglądały pierwszy sezon).
Drugi sezon to siedem świetnych odcinków, które wciągają na maksa. Podobnie jak kilka lat wcześniej, nie sposób przerwać oglądania, zwłaszcza że odcinki kończą się cliffhangerami. "Squid Game" to wciąż idealny serial do binge'owania (jeśli jesteście w stanie przetrwać tyle brutalności za jednym zamachem).
Akcja jest wartka, emocje sięgają momentami zenitu, humor miesza się ze smutkiem, a przemoc z czułością. Ale sporo jest też spokojniejszych momentów z interakcjami bohaterów, które w tym sezonie są bardziej złożone i emocjonalne.
Sami nowi bohaterowie naprawdę są świetni i intrygujący, a ulubieńcami fanów bez wątpienia zostaną transpłciowa była żołnierka (którą gra cis mężczyzna Park Sung-hoon, co jest dziś kontrowersyjne, ale ma sens w homofobicznej i transfobicznej Korei Południowej), starsza Jang Geum-ja, która ma cięty język i złote serce, lojalny Jung-bae czy były marine Dae-ho, którego ojciec wysłał do wojska, aby "zmężniał". To sympatyczne, cudowne postacie, którym nie sposób nie kibicować i nie trzymać za nich kciuków (a jest takich więcej).
Z racji, że twórca "Squid Game" podzielił jedną historię na dwa sezony, miał możliwość i czas, aby rozpisać bohaterów i relacje między innymi, co nadaje drugiemu sezonowi bardziej emocjonalny ton, plasując go minimalnie wyżej w rankingu od pierwszego.
Tym razem Hwang Dong-hyuk bardziej stawia też na empatię, prezentując jeszcze bardziej skomplikowane i trudne historie bohaterów, dla których wygrana w grze to jedyna szansa na uratowanie życia małej córki czy godne wychowanie dziecka. Ba, nawet Lider doczeka się tragicznego backstory.
Ostatni, siódmy odcinek jest absolutną miazgą, która oferuje najwięcej akcji, ale... kończy się w najbardziej emocjonującym momencie. Chcielibyśmy oglądać dalej i koniec, musimy czekać na trzeci sezon. To właśnie ta tytułowa wkurzająca rzecz, która wielu się nie spodoba, bo chcemy więcej, chcemy jeszcze. Ale jeśli trzecia część będzie na podobnym (albo wyższym) poziomie, co sezon drugi, to warto czekać.