Jasnowidz Czesław Klimuszko, franciszkański zakonnik i słynny zielarz znany z cudownych receptur, przepowiedział w latach 70 XX wieku nadchodzącą złotą erę dla Polski. Trwać miała mniej więcej do 2030.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wydawało się to wtedy, w nędzy komuny, rojeniem nawiedzonego wariata. Ruska okupacja była na wieki przypieczętowana pocałunkami Breżniewa, prosto w usta przywódców bloku wschodniego.
Jednak jeżeli Klimuszko nadprzyrodzonym sposobem znał przyszłość, nic dziwnego, że wizja naszego kraju w XXI wieku musiała być dla niego oszałamiająca. Nie dość, że ojczyzna wolna, to do tego zakorkowana zachodnimi samochodami i zasobna w supermarkety. Zamiast zielonych pomarańczy z Kuby, pełno towaru z całego świata.
Ale jasnowidzącego zakonnika, ascetę musiało zadziwić coś innego niż niepojęty dobrobyt i PKB. Największy triumf ojczyzny miał w jego przepowiedni przypaść na rok 2025. Tak twierdził, gdy Wolna Europa kojarzyła się tylko z radiem zagłuszanym przez komunę. A on w swojej proroczej wizji zobaczył Polskę panująca nad całą wolną Europą. Bingo, przecież dokładnie na 2025 przypada nasza prezydencja w Unii Europejskiej.
Sądzę, że tyle wystarczyło pobożnemu jasnowidzowi do uznania tej daty za ukoronowanie glorii i chwały ojczyzny.
Tak w skrócie wyglądały rządy PiS-u
Zachwycony niepojętym sukcesem Polski pominął małość politycznej elity, rządzącej mafijnie krajem 8 lat pod wodzą prezydenta. Co miał powiedzieć w kolejnym proroctwie na rok 2024/2025?: "Bezmyślny narcyz będzie wspierać bezwstydnego łachudrę, którego będzie mieć w kieszeni pozbawiony sumienia typ bojący się psychola terroryzowanego przez gangstera psychopatę." Kto by w to uwierzył, w wolnej, demokratycznej Polsce, że takie figury są bezkarne i w ogóle możliwe?
Tak w skrócie wyglądały rządy PiS-u. Rozwalanie demokratycznych instytucji przez Kaczyńskiego, nie było fanaberią wstawiania do nich swoich ludzi. Ani zemstą na inteligencji, gdy usadowił Pawłowicz i Piotrowskiego w zdewastowanym Trybunale Konstytucyjnym, a ćwierć inteligentowi powierzył edukację naszych dzieci.
W tych niby absurdalnych posunięciach wyrażała się pogarda Kaczyńskiego dla demokratycznego państwa. To samo robi teraz Trump. Szydzi z demokracji, w którą nie wierzy, nominując na najważniejsze stanowiska przestępców i głupców. Rozum na Zachodzie chwieje się i upada. Całe szczęście nadal się podnosi. Hitler i Trump, również Kaczyński są dramatem demokracji. Jeden wykorzystywał dla propagandy radio, drugi internet Muska, trzeci TVP. Bo głupota ma większe zasięgi, gdy może się zjednoczyć. Głupcy w pojedynkę są po prostu głupi. I w rezultacie samotnie przegrywają okryci niesławą.
Nic nam nie zostaje w tej sytuacji, jak jeszcze trochę poczekać. A na nerwy skołatane 8- letnią walką o demokrację i zszargane bezczelnością politycznych przestępców unikających zeznań z powodu kataru, popijamy cudowne zioła ojca Klimuszki. Świętując na Sylwestra przepowiedziany przez niego pół wieku temu triumf Polski w roku 2025!