Dwudziestoparoletnia Karolina Derpieńska, zwana Caroline Derpienski (Karolajn Derpieński) jest jak polska polityka. Nie dlatego, że pochodzi z Białostocczyzny – zagłębia disco polo i Konfederacji, mającej tam największe w kraju poparcie wśród młodych mężczyzn, za młodych na rozsądek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na czym polega podobieństwo między karierą celebrytki a rodzimą polityką? Nie tylko na tym, że za jedną i drugą stoją czerpiący z nich zyski dziadersi i konsekwentne zakłamanie.
Przez kilka lat wszyscy zazdrościli Derpieński albo ją wyśmiewali. Teraz jej współczują albo z niej szydzą. Najważniejsze, że wszyscy, nieważne co. Wzbudzaniem emocji zajmują się też polityczni spin doktorzy, spece od mieszania ludziom w głowach.
Wiadomo, "ciemny lud to kupi", tym bardziej gdy mu się towar okrasi ekscytacją i współczuciem. Ziobro w pierwszej odsłonie – wszechwładnej sprawiedliwości PiS-u, przesłuchującej nawet kobietę w trakcie porodu, bo prawo rodzi się w bólach. Po przegranych wyborach Ziobro uciekający przed prokuraturą w ciężką chorobę, podłączony do życia kroplówkami, chociaż eksperci twierdzą, że dawno wydobrzał. Najpierw unosił się w raju swojej pychy, teraz próbuje się rozpuścić we współczuciu.
Podobnie Derpieński, raz zakochana milionerka nielicząca się z kasą i ludźmi, potem porzucona bidula. Jak pisowcy wszystkim wątpiącym w jej prawdomówność, albo kpiącym z jej wyczynów zamykała usta groźbą dolarowego procesu.
Media społecznościowe, ci producenci mgły stworzyły nową polską Wenus z piany bitej w newsach.
Karolajn "sky is the limit" Derpieński
Ściema tak przeorała nam ostatnio rzeczywistość, że Karolajn zabłysnęła świeżością nowej nieprawdy. Nie ona pierwsza spośród pięknych polskich celebrytek znanych z tego, że nie są znane. Karolina trafiła na swój czas. Oklejona rzęsami i tapetą makijażu nieświadomie kreowała się na billboard wyborczy pisowskiej Polski. Wyeksportowanej prosto do Ameryki, gdzie "sky is the limit" i w każdą brednię Polonia uwierzy.
Wszyscy jesteśmy Polonią, nie tylko ta z Chicago – przebywamy w kraju czasowo, zanim nie wystrzeli nas jak Derpieński z zadupia w lepszy świat. Zamiast ciułać na Only Fans od razu bingo i zakochany, zagraniczny milioner w bonusie. Choćbyśmy mieli dwa razy tyle lat co Derpieński, brak wykształcenia, zawodu i nie te gabaryty należy się nam, przynajmniej marzenie.
Czym to się różni od programów wyborczych? Należy się wam i dostaniecie, nie w tej kadencji to w życiu pośmiertnym. Karolajn, by wzbudzić ekscytację i zadowolić swojego kochanka, chciała przyprawić sobie operacyjnie penis. Kaczyński, żeby zadowolić elektorat, udawał szczerego katolika. Cynizm dźwignią reklamy i wyborów.
Karolajn Derpieński przyznała, że jej tarzanie się panierce luksusu było oszustwem. Rolexy, limuzyny z tombaku lub leasingu. Nie jadała sushi z pereł tylko po ludzku, mortadele z dyskontu. Sygnaliści też pokazali oszustwo pobożnych i patriotycznych kadr Kaczyńskiego. Czy głosujący na PiS naród otrzeźwiał? Nie całkiem, według sondaży.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zagraniczny Jack milioner obsypujący złotem młodziutką Karolajn okazał się przedemerytalnym, polskim dziadem bez wielkiej kasy. Już raz od niego odchodziła czy została zwolniona. Teraz znowu z porzuconą, zapłakaną Derpieński utożsamiają się współuzależnione od podobnych facetów Polki.
Pijak, oszust, przemocowiec, ale przynajmniej przeprosił. Prezent przyniósł i kwiaty. Po czasie współuzależnione kobiety zamieniają się w dzbany pełne łez na przepraszalne bukiety. Karolajn płacze przynajmniej w amerykańskie Biedronce, gdzie kupi sobie za ostatnie dolarsy suchą kajzerkę. Może szczerbaty los się do niej uśmiechnie implantami, do nas też? Znowu znajdzie milionera, takiego prawdziwego? A my prawdomównego prezesa, prokuratora?
Kaczyński jak z Kubricka
Kto się na to daje nabierać? Emocjonalnie ludzie o dobrym sercu i spieprzonym rozumie. Politycznie – chyba wyborcy PiS-u. Do nich zwraca się Mariusz Błaszczak, opuchnięty od płaczu jak Karolajn, albo od politycznej frustracji. Mówi o konieczności ustąpienia rządu Tuska, gdy wygra Trump. Nie ma chyba europejskiej demokracji abdykującej, bo za oceanem wygrał przygłup populista. Logiczniejsze byłoby rozwiązanie się PiS-u gdyby przegrał Putin.
Bezsens wypowiedzi Błaszczaka i Prezesa o Smoleńsku to już nie jest nawet polityka na poziomie social mediów zakłamanej Karolajn. Lansującej się nieograniczonym bogactwem milion dolarsów plus, a później szlochającej nad swoim skłamanym losem.
PiS po przegranych wyborach wystrzeliło razem z mózgiem prezesa w political fiction. Przemówienia Kaczyńskiego dochodzące z otaczającej go coraz bardziej politycznej pustki przypominają słowa elektronicznego mózgu z "2001 Odysei kosmicznej" Kubricka. W tym proroczym filmie statkiem kosmicznym kieruje komputer, który sfiksował i nawiguje donikąd. Jego człony odłącza kosmonauta, a wszechwładny dotąd komputerowy mózg myśli na głos: "Mój umysł odchodzi. Czuję to. My mind is going…"