Gdy wyszło na jaw, że tuż przed Bożym Narodzeniem Robert Fico udał się w tajemniczą podróż do Moskwy, na ulice Bratysławy wyległy tłumy. "To pachnie zdradą", "Powstrzymać Putina!" – takie hasła nieśli na transparentach. Przed siedzibą premiera Słowacji ludzie skandowali też: "Zdrajca!", "Dość Fico". Potem dowiedzieli się, że szef ich rządu grozi Ukrainie. Czy tak na południu Polski wyrósł nam kolejny sojusznik Putina?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku niewielu było najwyższych rangą europejskich polityków, którzy postanowili udać się na Kreml. Z UE właściwie dotąd było ich dwóch – premier Węgier Viktor Orbán i kanclerz Austrii Karl Nehammer, który stwierdził tuż po agresji Rosji, że chciał spojrzeć Putinowi w oczy.
Robert Fico poszerzył to grono 22 grudnia – trzygodzinną rozmową z Putinem, która zszokowała Europę i zaskoczyła słowacki naród, choć nie od dziś wiadomo, jaki jest z niego prorosyjski populista.
Ba, w Moskwie zaproponował Putinowi przeprowadzenie rozmów pokojowych z Ukrainą na terenie Słowacji.
– Nie mamy nic przeciwko. Dlaczego nie? Słowacja zajmuje neutralne stanowisko, z naszego punktu widzenia – miał mu odpowiedzieć Putin.
Od tej wizyty premier Słowacji jest bohaterem zagranicznych mediów. A my świadkami tego, jak Fico grozi Ukrainie i prowadzi z nią walkę o dostawy rosyjskiego gaz.
Europa i opozycyjna Słowacja patrzą na to wszystko z niedowierzaniem.
Protesty na Słowacji przeciwko brataniu się Fico z Putinem
Przypomnijmy, tuż przed Wigilią przed parlamentem w Bratysławie zgromadziły się setki ludzi, a według różnych źródeł były ich tysiące. W proteście przeciwko wizycie Fico w Moskwie uczestniczyli byli premierzy Igor Matovič i Eduard Heger, artyści, przywódcy opozycji, zwykli ludzi.
W mediach padały słowa o zdradzie Słowacji i jej sojuszników w UE i NATO. O tym, że Fico czyni ze Słowacji instrument putinowskiej propagandy. I że jest hańbą dla Słowacji.
– Znieważył całą Słowację, która stała się narzędziem rosyjskiej propagandy. Nic nie osiągnął. Jedyne co, to międzynarodowy wstyd – to Michal Šimečka, lider opozycyjnej partii Postępowa Słowacja. A Branislav Gröhling, lider Wolności i Solidarności (SaS), stwierdził dosadnie, że Fico zachowuje się "jak zwykły kolaborant".
Krytyka szybko popłynęła z innych państw UE. Co ciekawe, media zwracały też uwagę na fakt, że nie wiadomo, jak Fico udał się do Moskwy, gdyż żaden z rządowych samolotów nie wybrał się w taką podróż.
Fico grozi Ukrainie wstrzymaniem dostaw prądu
Wiadomo, że Fico pojechał do Putina w sprawie dostaw gazu. Sprawa znana jest od dawna, gdyż od dawna wiadomo było, że wraz z końcem 2024 roku kończy się pięcioletni kontrakt między Gazpromem a ukraińskim Naftogazem. Ukraina dawno zaś zapowiedziała, że nowego porozumienia nie podpisze.
W praktyce może to oznaczać, że od 1 stycznia 2025 roku rosyjski gaz nie popłynie tranzytem przez Ukrainę i nie dotrze m.in. na Słowację, która wciąż jest uzależniona od dostaw Gazpromu.
Z tego powodu napięcie na linii Bratysława-Kijów czuć od miesięcy. Fico już w lipcu zwrócił się w tej sprawie do władz Ukrainy. Teraz, jak sam stwierdził, jego rozmowa z Putinem była reakcją na słowa prezydenta Zełenskiego o tym, że jest przeciwny jakiemukolwiek tranzytowi gazu przez Ukrainę.
Po tej wizycie zaczął jednak grozić.
– Jeśli Kijów wstrzyma tranzyt rosyjskiego gazu, po 1 stycznia rozważymy sytuację i możliwości podjęcia wzajemnych środków przeciwko Ukrainie. Jeśli będzie to nieuniknione, wstrzymamy dostawy energii elektrycznej, której Ukraina pilnie potrzebuje podczas przerw w sieci – zapowiedział 27 grudnia.
I wywołał drugą, międzynarodową burzę.
"Putin wydał Ficy rozkaz otwarcia drugiego frontu"
"Wygląda na to, że Putin wydał Ficy rozkaz otwarcia drugiego frontu energetycznego przeciwko Ukrainie. Groźby dotyczące odcięcia awaryjnego zasilania Ukrainy tej zimy, podczas gdy Rosja atakuje nasze elektrownie i sieć energetyczną, można wyjaśnić tylko w ten sposób" – skomentował prezydent Wołodymyr Zełenski.
Na groźby Ficy miała też zareagować Polska. Jak doniósł Bloomberg, powołując się na anonimowego urzędnika, rząd w Warszawie ma być gotów zwiększyć krajową produkcję energii, aby zrekompensować Ukrainie ewentualne braki wywołane spełnieniem groźby Ficy.
"Czy premier Słowacji spełni groźbę?", "Czy Słowacja odetnie dostawy prądu dla Ukrainy?" – głowią się dziś, przed sylwestrem, media. Dopiero się o tym przekonamy.
Ale w co gra sam Robert Fico?
"To prezent dla Putina", "To odbiłoby się to na notowaniach partii Smer"
Dr Krzysztof Dębiec z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie powiedział w rozmowie z Onetem, że postrzega go jako pragmatyka, który chce zachować poprawne relacje z Moskwą w kwestii dostaw gazu, ale także chce, by Słowacja miała dobre relacje w UE i w NATO.
Fico pokazuje więc różne twarze.
W swojej analizie na stronie OSW ekspert pisał w październiku o dwutorowej polityce Ficy – że z jednej strony "obliczona jest na utrwalanie przekazu do własnego elektoratu (w którym powszechne są sentymenty prorosyjskie)". A drugiej – "próbuje sygnalizować na zewnątrz, że nie przestał być politykiem pragmatycznym". Pisał też o tym, że "mimo licznych prorosyjskich gestów Bratysława podtrzymała wsparcie dla Ukrainy".
I teraz swoją groźbą Fico pokazał ten pragmatyzm – walcząc o korzyści wewnętrzne w kraju, w sytuacji, gdy Słowaków czekają podwyżki i polityka zaciskania pasa.
"Gdyby okazało się, że z początkiem 2025 roku Słowacy będą musieli płacić więcej także za gaz, odbiłoby się to na notowaniach rządzącej partii Smer i pogorszyło już teraz napięte relacje w całej koalicji rządzącej" – skomentował ekspert.
Stwierdził jednak, że premiera Słowacji nie można nazwać drugim Viktorem Orbánem. Jak powiedział, on "jest niczym doktor Fico i mister Hyde".
"Będzie próbował utrzymywać niezłe relacje z Moskwą, a jednocześnie być przewidywalnym dla Brukseli i Waszyngtonu, z którym zawarł właśnie umowę na dostawę sprzętu wojskowego" – zauważył dr Dębiec.
Wojciech Konończuk, szef OSW, mówił z kolei w TOK FM, że premier Słowacji pokazał swoją wizytą, że nie ma jednego frontu zachodniego i że rosyjska propaganda odpowiednio to wykorzysta, że nie ma mowy o żadnej izolacji Rosji. W ukraińskich mediach społecznościowych i wśród reakcji polityków kilka dni temu zaobserwował zaś takie opinie:
– Mówi się wręcz, że Fico to gorszy Orban, bo Orban do tej pory czegoś podobnego jednak Ukraińcom nie zrobił i tego typu gróźb wobec Ukrainy nie kierował. To jest oczywiście znowu prezent dla Putina.
O tym, że Fico chce jechać do Moskwy, premier Słowacji sam zapowiedział w październiku w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji. – Jeśli zajdzie taka potrzeba, jestem gotów bez wahania rozmawiać z prezydentem Putinem – ogłosił premier Słowacji.
Wiadomo też, że wybiera się do Moskwy w maju 2025 roku – na obchody rocznicyzakończenia II wojny światowej.