Stary i zdrowo wyświechtany mit Indian Cherokee głosi, że w każdym człowieku mieszkają dwa wilki – czarny (zły) i biały (dobry). Toczą ze sobą bezustanną walkę i tylko od nas zależy, który z nich wygra. A wygra ten, którego karmimy. Jak sycimy się złymi informacjami i generujemy złe opinie – czarny zostanie czempionem. Jeśli szukamy dobra w sobie i w świecie wokół – biały ma większe szanse. I oto teraz, dziś, moje wilki stoją na rozdrożu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To mój pierwszy felieton od półtora roku. Jakoś latem 2022 "Newsweek" podziękował mi za 12 lat współpracy. Bez bólu. Jedyna skucha dotyczyła zmiany harmonogramu mojego życia. Przez wiele lat musiałem, czy chcę czy nie, co tydzień siąść przed komputerem
i napisać coś, co wydawało mi się ważne. W każdy piątek do 16:00 musiałem to wysłać do redakcji. A nagle dziura. Lot odwołany.
Jedziesz busem do Dobczyc, gdzie nie wiesz, co cię spotka. Chwilę wcześniej pani kurator Nowak zawiesiła tamtejszą dyrektorkę szkoły za to, że jej uczniowie spotkali się z nami. Minister Czarnek dodał, że Konstytucja RP nie jest dla dzieci i że się z takimi szkołami rozprawi w całej Polsce. Od tygodni TVPiS urządzała polowania z nagonką na Adama Bodnara, pies gończy z mikrofonem i kamerą w ręku biegał za nim po chodniku, warcząc zaczepnie w nadziei, że RPO coś odwarknie, co się nada do skompromitowania go na antenie.
Dlatego podczas tej jazdy do Dobczyc, zastanawialiśmy się, czy nie będą na nas czekały bojówki prowokatorów. Może nawet ktoś rozpalony rzuci się na Bodnara z pięściami
i kopniakami – wszak jakiś czas wcześniej rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek zapytana o pobicie w Radomiu działacza KOD przez przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej, powiedziała: "To nie powinno mieć miejsca, ale rozumiem ich". Więc
w tym niewielkim busie ustaliliśmy, że ja i Robert Hojda będziemy ochroniarzami Bodnara, na wszelki wypadek.
Dalsza część felietonu poniżej.
Na miejscu było pięknie. Tłum ludzi, życzliwych, nauczyciele, rodzice, gdzieś w oddali tylko obserwujący nas radiowóz. Nikt z nas nie użył słowa "reżim", którym Błaszczak
i Romanowski szastają dziś niczym jesienny wiatr liśćmi w parku. Mnie ucieszyła w tym tłumie niezapowiedziana wizyta chłopaków z jazzowego zespołu Laboratorium i Leszka Wójtowicza, znakomitego barda z Piwnicy pod Baranami. Miał gitarę i zaśpiewał przejmującą pieśń. Każdy artysta, który stawał w obronie Konstytucji był dla nas bezcennym darem.
Igor Tuleya był fanem zespołu Iron Maiden i niekiedy skakał w tłumie pod sceną. Paweł Juszczyszyn jest himalaistą i wdrapał się o własnych siłach na jeden ośmiotysięcznik. Pani Łętowska jest miłośniczką muzyki klasycznej. Prokurator Ewa Wrzosek jest zapaloną biegaczką. Jak się jedzie setki godzin w puszce niewielkim busem, to się poznaje takie właśnie tajemnice.
Mój biały wilk
W ostatni dzień 2024 roku napisałem na swoich social mediach: "Jest 31 grudnia 2024. Moim Człowiekiem Roku jest Adam Bodnar. Człowiek, który walczy z bezprawiem i chaosem po PIS, jednocześnie tocząc bój ze zwolennikami reform, którzy naciskają, by zamykał i skazywał szybciej, bez dowodów, a on chce działać w zgodzie z prawem. Kciuki!" To był mój biały wilk. Uniósł fafuły i pokazał śnieżnobiałe kły.
Czasem widzę wśród newsów tytuł "internet wrze" i zaglądam, a tam pod wpisem jakiegoś polityka dwadzieścia spornych komentarzy. Małe to wrzenie. Mediom potrzebny jest zamiąch. Pod moim postem o Bodnarze na Twitterze pojawiło się ponad trzy tysiące polubień, co mnie zaskoczyło. Twitter (używam starej nazwy, taka przypadłość, ulice warszawskie też są u mnie nadal Świerczewskiego, Marchlewskiego, Komarowa czy Nowotki) raczej surowo ocenia rozliczenia w świecie prawa i sprawiedliwości. Ludzie domagają się zamknięcia Ziobro natychmiast. Są źli, że Romanowskiemu pozwolono uciec. Są wkurzeni, że jacyś prokuratorzy nadal są na stanowiskach. A mimo to słów oburzenia pod moim oświadczeniem było relatywnie niewiele.
Najbardziej zaciekli pisali, że Bodnar wstrzymuje proces ukarania złych, że jeszcze nikt nie siedzi, że jak to możliwe, przecież wszyscy widzieliśmy co robili, że to skandal – i że za to pewnego dnia zapłacimy wszyscy. No i sam Bodnar beknie. PiS-owskie trolle pisały w jaskiniowej formule: "Hołdys żyd i Ukrainiec Bodnar, wiadomo". Od kiedy Twittera kupił Elon Musk, platforma zmieniła się w siarczysty ściek, bluzgi są dozwolone, więc i parę wpisów "wypie***laj do Izraela ty hitlerowcu ukraiński" też się znalazło. No i ulubiona fraza "matole po podstawówce", co w ustach zwolenników prezesa PiS, człowieka bez legalnej matury, który nie zdał do klasy maturalnej, a któremu matka załatwiła na lewo
u komunistów świadectwo i promocję, bezprawne przeniesienie do innej szkoły (sam to opisał w wywiadzie dla Torańskiej!) brzmi groteskowo.
Na Facebooku sytuacja była znacznie lepsza. Setki polubień i chyba ze dwa czy trzy głosy krytyczne. Na nowej platformie BlueSky ani jednego złego słowa. Czyli nieźle.
Tylko raz jednemu z dyskutantów, który mi napisał, że on by na miejscu Bodnara już wszystkich dawno zamknął, zadałem pytanie, czy wie ile w Polsce trwa rozprawa rozwodowa. Nie jakiś zawiły proces karny z setką tomów akt, gdzie jeden tom ma 200 kartek A4.
Czytam na stronie kancelarii adwokata Pawła Figzała, bo sam szczęśliwie nie mam takich doświadczeń: "Proces rozwodowy bez orzekania o winie trwa najczęściej kilka miesięcy, podczas gdy rozwód z orzekaniem o winie – od kilku miesięcy do kilku lat, w zależności od skomplikowania sprawy i liczby dowodów, które muszą zostać przedstawione,
a następnie przeanalizowane".
Rozwód to spór między dwójką ludzi. A tu mamy na stole sprawę o setki milionów zdefraudowanych złotych. Każda taka defraudacja to zeznania dziesiątków osób, które trzeba przesłuchać, to setki kwitów, zapisów księgowych, aktów darowizn, protokołów ze spotkań, wpisów do ksiąg wieczystych, raportów z billingów, które trzeba prześledzić.
W lipcu 2024 adwokat Romanowskiego, Bartosz Lewandowski, powiedział: "Zostało nam przedstawionych 100 tomów akt. Każdy tom ma 200 stron. 20 tys. stron, to jest niemożliwe, aby się z tym zapoznać" (podczas konferencji prasowej przed budynkiem Prokuratury Krajowej). Ja ten felieton piszę już około dwóch godzin i mam półtorej strony A4. A ja nie muszę zbierać dowodów, ekspertyz, konfrontować zeznań, sprawdzać dat, odległości, badań lekarskich, analizować wniosków. Ja sobie snuję opowieść o dwóch wilkach, białym i czarnym. Bodnar właśnie przedstawił listę 600 spraw tuszowanych przez prokuraturę Ziobry, każda ma ileś tomów akt. Na zdrowy rozum: to się da zrobić natychmiast? W tydzień? W miesiąc? W pół roku? W rok?
Cechą Bodnara jest chorobliwe przestrzeganie prawa. Nawet, jeśli skutki tego są dla nas niemiłe. I to jest coś, co mi imponuje. Nie chciałbym, żeby minister sprawiedliwości
w demokratycznej Polsce zachowywał się jak Ziobro: aresztował ludzi w świetle kamer, oskarżał ich o najcięższe zbrodnie bez dowodów – niech to trwa, ale niech ma jakieś ludzkie oblicze. I to jest mój biały wilk. A jeśli pewnego dnia okazałoby się, że prof. Adam Bodnar celowo opóźniał proces oczyszczania aparatu sprawiedliwości z jakichś niegodziwych powodów, to mój biały wilk odszczeka (raczej odwyje) powyższe słowa
i wtedy nadal pozostanie biały.