
Reklama.
O ewakuacji poinformowała kilka minut po 19-stej Lena Kolarska-Bobińska (PO). Według doniesień "Gazety Wyborczej", zebrani w PEN Clubie goście ociągali się z opuszczeniem budynku wątpiąc, by zagrożenie było prawdziwe.
W końcu wszyscy jednak musieli wyjść z Domu Literata. Sama laureatka, niezrażona incydentem, weszła na krzesło postawione przed budynkiem i wygłosiła skróconą wersję wykładu dla zgromadzonej wkoło publiczności. Po sprawdzeniu budynku przez policję okazało się, że alarm bombowy rzeczywiście był fałszywy - w Domu Literata nie było żadnego ładunku wybuchowego. W rozmowie z naTemat prof. Łętowska krótko komentuje całe zamieszanie.
– Takie rzeczy się zdarzają. Uważam, że część osób ma niesłusznie pretensje do policji o ewakuację - procedury bezpieczeństwa są takie, że trzeba opuścić budynek, nawet jeśli prawdopodobieństwo wybuchu jest niewielkie – mówi prof. Łętowska. Dlaczego ktoś wprowadził policję w błąd wiadomością o bombie?
– Są cztery hipotezy – mówi prawniczka. – Jedna jest taka, że sprawcą jest wariat, druga, że o bombie zaalarmował jakiś mój osobisty wróg. Ale w mojej ocenie to dwie mniej prawdopodobne hipotezy, a nie chcę mówić o pozostałych dwóch – mówi była sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Zapowiada, że wczorajszy incydent nie pokrzyżuje jej planów, a wystąpienie o Konstytucji się odbędzie. – I tak wygłoszę ten wykład. Będzie to pewnie 19 lub 20 czerwca, trwają ustalenia w tej sprawie - mówi prof. Łętowska.