
Tydzień temu (w zeszły czwartek) prokurator generalny Adam Bodnar przekazał do marszałka Sejmu Szymona Hołowni wniosek o wyrażenie przez Sejm zgody na pociągnięcie posła PiS i byłego premiera Mateusza Morawieckiego do odpowiedzialności karnej.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie nadzoruje wszczęte w dniu 26 października 2022 roku postępowanie w jego sprawie. Szczegóły tej decyzji wyjaśniła prok. Anna Adamiak.
– Pan poseł Mateusz Morawiecki mógł popełnić przestępstwo urzędnicze, polegające na przekroczeniu uprawnień, bowiem jako prezes Rady Ministrów, będąc zobowiązany do działania w granicach prawa, prawo to naruszył – powiedziała śledcza.
– Prokuratorzy dopatrzyli się też niedopełnienia obowiązków, gdy miał już wiedzę, że wybory prezydenckie w dniu 10 maja nie odbędą się, nie odwołał decyzji polecającej Poczcie Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wstrzymanie działań, które generowały koszty – wskazała.
Jak wyjaśniła, "w sprawie zgromadzono obszerny materiał dowodowy". – Duża część tego materiału to dokumenty nadesłane przez tzw. komisję do zbadania afery kopertowej – powiedziała prokurator.
Morawiecki po wniosku o uchylenie immunitetu zapowiedział, że sam się go zrzeknie. Słowa dotrzymał.
Za co prokuratura ściga Morawieckiego?
W 2020 roku na świecie szalała pandemia COVID-19, a końca zaczęła dobiegać pierwsza kadencja Andrzeja Dudy. Ówczesna opozycja w związku z tym opowiadała się za zawarciem ponadpartyjnej zgody i przesunięciem terminu wyborów prezydenckich. Politycy Prawa i Sprawiedliwości stanęli jednak na stanowisku, iż byłoby to sprzeczne z prawem, w tym Konstytucją. Nie da się też nie zauważyć, że upływ czasu nie służył popularności prezydenta Dudy i oddalał jego szansę na reelekcję.
Politycy PiS dążyli do zorganizowania głosowania zgodnie z kalendarzem wyborczym – 10 maja 2020 roku. Na początku kwietnia posłowie PiS przygotowali projekt ustawy ws. przeprowadzenia wyborów prezydenckich wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego.
W ciągu zaledwie jednego dnia przeprowadzono trzy czytania projektu i przyjęto ustawę głosami 230 posłów klubu PiS. Głosowanie jednak nigdy się nie odbyło, a państwo polskie straciło na przygotowaniach duże pieniądze.
Tych wyborów po prostu nie dało się przeprowadzić, ani w zgodzie z prawem, ani w zakładanym terminie. W tak krótkim czasie niemożliwe było choćby wydrukowanie i dostarczenie pakietów wyborczych. A to był i tak najmniejszy problem z tym pomysłem.
Już wcześniej sąd administracyjny podkreślił, że Morawiecki jako premier nie miał prawa organizować wyborów, bo to zadanie Państwowej Komisji Wyborczej. Na dodatek na potrzeby tych wyborów prawdopodobnie bezprawnie pozyskiwano spisy wyborców od władz samorządowych. Wiele z nich uznało, że to naruszenie prawa i odmówiło przekazywania danych.