Osiemnaste urodziny to w Polsce wielka sprawa. Symboliczne wejście w dorosłość, impreza życia, moment, na który wielu nastolatków czeka z niecierpliwością. Niektórzy organizują wystawne przyjęcia, inni lecą na zagraniczne wakacje z przyjaciółmi, a jeszcze inni po prostu świętują w gronie rodziny.
Pomysłów na ten dzień nie brakuje. Ale co łączy je wszystkie? Koszty. Gigantyczne koszty, które zaczynają ciążyć nie tylko na rodzicach, ale też na dalszej rodzinie. I właśnie z tym ostatnio się zderzyłam.
Dostałam zaproszenie na 18-stkę kuzynki mojej partnerki. Było miło, do momentu, w którym temat zszedł na prezenty. Jej wujek z ciocią od razu oznajmili, że do koperty trzeba włożyć co najmniej tysiąc złotych – bo "mniej to nie wypada".
Babcia ze spuszczoną głową powiedziała, że w tym miesiącu nie dołoży się do rachunków, bo musi dać wnuczce na prezent. A moja partnerka, która jest chrzestną, wyznaczyła sobie jakąś rozsądną kwotę, ale pod wpływem rodzinnej presji zaczęła się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem "zbyt" skąpa. Bo przecież "to osiemnastka". Bo przecież "trzeba dać".
I wtedy dotarło do mnie, że coś tu jest nie tak.
Kiedy 1000 złotych przestaje być wystarczającym prezentem na 18-stkę?
Jeszcze kilka lat temu na 18-stkowy prezent zrzucała się cała rodzina. Zwykle był to rower albo laptop. I to było spełnienie marzeń. Teraz? 1000 złotych w kopercie przestaje robić wrażenie. Prezenty na osiemnastki osiągnęły jakieś absurdalne kwoty, a to, co dawniej było luksusem, dziś traktowane jest jako standard. Jeśli ktoś daje mniej, zaczyna się szeptanie: "Serio? Tylko tyle?".
Psycholożka i naczelna portalu mamaDu Marta Kabulska zauważa, że rosnące kwoty na prezenty to wynik społecznej presji i porównywania się do innych.
– Wielu rodziców i dziadków czuje silną presję, by na ważne wydarzenia, takie jak ślub czy 18. urodziny, wręczyć młodym osobom bardzo duże kwoty pieniędzy. Zobacz, jak wiele w internecie znajdziesz artykułów pt.: "Ile dać na..., by ze wstydu nie zapaść się pod ziemię?". To zjawisko ma swoje korzenie w kilku psychologicznych mechanizmach, które kształtują nasze postawy – tłumaczy.
– Warto zauważyć, że podarowywanie pieniędzy przez wiele osób traktowane jest jako wyraz szacunku i miłości. Dla osób, które w wychowywaniu młodych ludzi odegrały kluczową rolę, często czują, że wręczenie dużych sum to sposób na "pokazanie" swojej troski, a także na podkreślenie, jak ważne jest dla nich, aby dziecko miało "dobry start" w dorosłość. W ich oczach pieniądze mogą symbolizować pomoc w budowaniu przyszłości, dając poczucie bezpieczeństwa i możliwości realizacji marzeń – podkreśla dobre intencje darczyńców psycholog Marta Kabulska.
Najgorsze jest to, że wpadliśmy w pewnego rodzaju pułapkę. Bo to nie tak, że młodzi wymagają tych ogromnych prezentów. Oni często wcale tego nie oczekują. Czasem nawet czują się przytłoczeni sumami, jakie znajdują w kopertach. Ale my – dorośli – patrzymy na nich przez pryzmat własnego życia. Skoro tankowanie samochodu kosztuje nas 400 złotych, to przecież nie możemy dać 500 zł na osiemnastkę, bo co to za prezent? I tak sami siebie nakręcamy.
"Pieniądze w ogóle nie są o pieniądzach"
Dr Magdalena Łużniak-Piecha, psycholog społeczny z SWPS zwraca z kolei uwagę, że w rzeczywistości dawanie pieniędzy nie jest kwestią samych pieniędzy, lecz emocji, które próbujemy takim gestem "przykryć".
– Pieniądze w ogóle nie są o pieniądzach. Pieniądze mają symboliczne znaczenie emocjonalne dla nas. Jeżeli, ktoś mówi, że nie da swojej siostrzenicy 500 zł na 18. urodziny, bo praktycznie tyle samo wlewa średnio co tydzień do baku swojego samochodu, to ten komunikat mówi nam pośrednio, że swoją siostrzenicę cenię bardziej, niż bak swojego samochodu. Bo oczywistym jest, że ona jest więcej warta dla tej osoby – tłumaczy psycholog.
Ekspertka zadaje jednak ważniejsze pytanie, które powinniśmy sobie zacytować w tym temacie, a mianowicie: Dlaczego zamiast powiedzieć siostrzenicy, kuzynce czy wnuczce "kocham cię", pakujemy 1000 złotych do koperty i liczymy, że to załatwi sprawę?
Co na to sami osiemnastolatkowie?
Postanowiłam zapytać o ten trend kilku nastolatków, którzy właśnie stali się dorosłymi. Ich odpowiedzi mocno mnie zaskoczyły. Okazuje się, że duże sumy w kopertach wcale ich nie cieszą, tak jak może się nam wydawać.
– Nie liczyłam na wielkie pieniądze, ale dostając koperty z tysiącami złotych, czułam się wręcz zobowiązana, żeby coś z nimi zrobić – mówi Ola, która w zeszłym roku skończyła 18 lat. – Nie mogłam tego po prostu przehulać, bo rodzice podkreślali, że część rodziny się na to złożyła kosztem swoich finansów. To dziwne uczucie, kiedy wszyscy wypominają Ci, że twoje urodziny stały się obciążeniem dla innych.
– Nie jest ci przykro, gdy słyszysz takie słowa?– dopytuję.
– Jest. Ale nikt tego nie rozumie. Bo przecież dostałam kupę pieniędzy, więc powinnam się cieszyć – odpowiada, milknąć po chwili po drugiej stronie słuchawki.
Kuba, który niedawno skończył 18 lat, ma podobne spostrzeżenia: – Moi rodzice zorganizowali dla mnie imprezę, a ja dostałem pieniądze, które nie wiedziałem nawet, na co wydać.
Nie fajnie jest dostać gotówkę? – pytam mojego rozmówcę.
– Tak, ale czasem mam wrażenie, że ludzie robią z tego jakiś wyścig. Na moich urodzinach bliscy już przy torcie zaczęli rozmawiać o "odpowiednich" kwotach i się porównywać. A najbardziej mnie zdziwiło, że dostałem grube hajsy od ludzi, których nie widziałem na oczy od kilku lat. W sumie nic o mnie nie wiedzą, ale skro tak uznali, no to super – podsumowuje.
Z kolei Ania, która właśnie wybiera się na kilka osiemnastek swoich znajomych, przyznaje w rozmowie ze mną, że czuje ogromną presję.
– Każdy daje coraz więcej, więc mam wrażenie, że jeśli przyniosę 300-400 złotych i nie będę do tego ubrana w super ciuchy, to wszyscy mnie obsmarują "po kątach". Nawet moi rodzice zaczęli odkładać pieniądze z każdej wypłaty, bo wiedzą ile jeszcze 18-stek nas czeka – mówi.
Tomek, który niedawno wręczał prezent na osiemnastkę kuzynki, opowiada: – Szczerze? Zabrakło mi na inne wydatki, bo musiałem dostosować się do oczekiwań rodziny. Niby się nie mówi, ale wszyscy wiedzą, kto ile dał. Nie chcesz być tym, który przyniósł "za mało".
Pieniądze zamiast szarlotki
– Większość 18-stek wolałyby usłyszeć, "kocham cię i dlatego upiekłam ci własnoręcznie jabłkowe ciasto, takiego, jakiego nikt inny nie umie upiec. I nigdzie nie zjesz takiego ciasta, jak u mnie". Ja swoją babcię pamiętam nie stąd, że dawała mi tysiąc złotych, tylko stąd, że jak babcia upiekła ciasto, to po prostu już do końca życia nigdzie nie udało mi się spróbować takiego ciasta, jak babcia odeszła – zaznacza w rozmowie z naTemat psycholog dr Magdalena Łużniak-Piecha.
– Zupełnie nie pamięta się "smaku" tej koperty. Natomiast w pamięci pozostają wspomnienia. Np. jak gdzieś poczuję szarlotkę, to babcia przychodzi mi na myśl od razu. No więc pytanie jest takie, czy my liczymy, że tą kopertą uda nam się wywołać w tej naszej siostrzenicy albo wnuczce, to, co byśmy wywołali ciastem jabłkowym? No w życiu się nam nie uda. To nie ma sensu – podsumowuje ekspertka.
18-ste urodziny. Koszmar także dla rodziców
Rodzice osiemnastolatków też mają niemały problem. Z jednej strony chcą zapewnić swoim dzieciom niezapomniane urodziny, ale z drugiej – martwią się, że ich pociechy wyrosną na roszczeniowych ludzi.
– Nasz syn marzył o dużej imprezie, więc wynajęliśmy salę, DJ-a, catering. Koszty poszły w dziesiątki tysięcy złotych – mówi pani Magda, mama osiemnastolatka. – Nie chcieliśmy, żeby czuł się gorzej od rówieśników, ale po fakcie zastanawiam się, czy nie przesadziliśmy.
Pan Robert, ojciec świeżo upieczonej dorosłej, dodaje: – Chciałem nauczyć córkę, że pieniądze nie rosną na drzewach, ale jak wytłumaczyć to, kiedy wszyscy wokół urządzają wystawne imprezy, a koperty puchną od banknotów? Czułem presję, żeby się dostosować, ale teraz martwię się, że Natalia weźmie to za pewnik.
Marta Kabulska mówi, że w rodzicach i osobach bliskich często zachodzi mechanizm "wypełniania luk". To właśnie on sprawia, że chcemy tak jakby "zrekompensować" w ten sposób brak poświęconego czasu i uwagi swoim dzieciom.
– W rodzinach, które doświadczyły trudności finansowych, prezent na 18. urodziny może być postrzegany jako forma kompensacji – dla niektórych dziadków czy rodziców jest to próba zrekompensowania dziecku czegoś, czego nie mogli mu dać w przeszłości, np. luksusów czy nieograniczonego dostępu do rzeczy materialnych – wyjaśnia ekspertka.
Psycholog Magdalena Łużniak-Piecha podkreśla jednak w rozmowie z naTemat, że rodzice, choć ich działanie jest zrozumiałe, powinni zastanowić się nad jedną istotną kwestią.
– Rodzice oczywiście organizując czy zgadzając się na imprezy chcą powiedzieć, jesteś dla nas ważna, nie chcemy, żebyś się czuła gorsza albo gorszy niż twoi koledzy w klasie. No i teraz pytanie jest takie, czy jak weźmiesz to swoje dziecko na fajny wyjazd z Bieszczady z plecakiem i pokażesz mu, gdzie się bawiłeś za studenckich czasów, jak to było rozbijać namiot, w pięciu, z czego czterech nie podołało, a piąty zgubił młotek, to może to jest fajniejsza opcja, niż zrobienie tradycyjnej imprezy. Znaczy jak chcesz, to jej zrób tę imprezę – mówi ekspertka.
– Chodzi w tym wszystkim o to, co to dziecko zapamięta? I z czym ty jako rodzic, czy osoba bliska się chcesz kojarzyć. Jeśli to jest jakaś opowieść, jeśli przyjmiemy tę piękną metaforę buddyjską, że człowiek jest opowieścią, to chcesz być opowieścią o kopercie, czy opowieścią o pachnącym cieście? Chcesz być opowieścią o kopercie, czy opowieścią o wyprawie z synem w góry? Znaczy ty zdecyduj – zgłębia temat psycholożka. – Możesz mu dać imprezę, koperty i wziąć go w góry, tylko weź go w te góry, bo imprezy i koperty nie będzie pamiętał – puentuje.
Co dalej?
Osiemnaste urodziny to ważny moment, ale czy naprawdę muszą wiązać się z pustym portfelem najbliższych? Może warto wrócić do czasów, kiedy prezent miał wartość symboliczną, a nie rynkową? Może zamiast kolejnej koperty pełnej banknotów warto pomyśleć o czymś innym?
– Prawdziwa wartość prezentu tkwi w intencji i relacji, nie w materialnej wartości przedmiotu czy kwoty. Często to bardziej osobiste gesty, rozmowy czy wspólne chwile są tym, co naprawdę buduje więź między pokoleniami, a nie grubość koperty – mówi Marta Kabulska, która często styka się z tym problemem u swoich rozmówców.
Czy to idzie we właściwym kierunku? – pytam.
– Jeśli efektem ma być to, że ten nastolatek kupi sobie nowy rower, no to może, o to chodzi, ale jeśli efektem, który chcemy osiągnąć ma być to, że ten nastolatek będzie do końca życia nas wspominał, jak poczuje szarlotkę, to upieczmy mu tę cholerną szarlotkę – mówi dr Magdalena Łużniak-Piecha.