logo
Mała Fanta i Jennifer, stewardessa Brusses Airlines, która pomogła w jej narodzinach Fot. Brussels Airlines/Facebook
Reklama.

O wyjątkowym locie Brussels Airlines ze stolicy Senegalu, Dakaru, do Brukseli w piątek 14 lutego poinformowały linie lotnicze. W obszernym wpisie podano, że podczas podróży na pokładzie miał miejsce cud narodzin, a stewardessa Jennifer miała możliwość pomóc w przyjściu na świat małej Fancie.

Poród kilkanaście kilometrów nad ziemią. Stewardessa mogła liczyć na wsparcie

To miał być zwykły lot z Senegalu do Brukseli. Kiedy jednak niedługo po starcie jedna z pasażerek poinformowała, że jest w ciąży i odczuwa skurcze, sytuacja zrobiła się nieco bardziej napięta. Podróż pasażerów trwała, a kobietą zajęła się stewardessa Jennifer, a także jedna z pasażerek, która jest świeżo upieczoną pielęgniarką.

Badając ciężarną, kobiety dość szybko stwierdziły, że nie są to bóle żołądka. Pielęgniarka wiedziała to ze szkolenia, Jennifer jest natomiast mamą, więc znała to z własnego doświadczenia. Kiedy niedługo później kobiecie odeszły wody, było jasne, że jej dziecko chce już przyjść na świat.

"Kokpit został poinformowany, a piloci podjęli decyzję o powrocie do Dakaru. Ale dziecko miało inne plany" – informują linie Brussels Airlines.

Mała Fanta urodziła się na pokładzie samolotu Brussels Airlines

Samolot nie zdążył wylądować w Dakarze przed zakończeniem porodu. Dziecko na świecie powitała pielęgniarka, stewardessa, a także lekarz, który również był pasażerem tego lotu. Chwilę po tym jak Fanta, bo tak nazwano dziewczynkę, przyszła na świat, pojawiły się pytania o stan jej zdrowia.

Radość wśród załogi zapanowała w momencie, kiedy dziewczynka zapłakała. "Najpiękniejszy dźwięk wypełnił kabinę: jej pierwszy krzyk. Lekarz na pokładzie potwierdził, że jest zdrowa, a ulga ogarnęła wszystkich" – przekazał przewoźnik.

– Jako członek personelu pokładowego trenujesz do wszystkiego, nawet do porodu, ale nic nie przygotowuje cię do prawdziwego zdarzenia. Zachowaliśmy jednak spokój, pracowaliśmy zespołowo i postępowaliśmy zgodnie z naszymi procedurami. To było magiczne. Gdybym nie została członkiem personelu pokładowego, myślę, że zostałabym położną – podsumowała wszystko Jennifer.

Po wylądowaniu opiekę nad małą Fantą, a także jej mamą przejęły odpowiednie służby. "Historie takie jak ta przypominają nam, że bycie personelem pokładowym to coś więcej niż tylko latanie – to troska o ludzi, bez względu na sytuację" – podsumowały linie Brussels Airlines.