Strzelanina na stołecznym Rembertowie. Wiadomo, w jakim stanie jest kobieta
Strzelanina na stołecznym Rembertowie. Wiadomo, w jakim stanie jest kobieta Fot. LUKASZ SOLSKI/East News
Reklama.

Tyle wiadomo o stanie ofiary strzelaniny w Warszawie

– Dopiero po ustabilizowaniu stanu zdrowia kobieta będzie mogła zostać przesłuchana – przekazał "Super Expressowi" rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie prok. Norbert Woliński. Śledczy na miejscu zdarzenia zabezpieczyli m.in. broń. – Zlecono także przeprowadzenie sekcji zwłok mężczyzny – dodał prokurator.

"Fakt" dowiedział się, że kobieta ma na imię Sandra. Rzecznik stołecznego pogotowia powiedział gazecie, że kobieta miała dwie rany wlotowe w dwóch miejscach – na wysokości mostka oraz w okolicy potylicy. – Dlatego mocno krwawiła w okolicy klatki piersiowej – tłumaczył "Faktowi" Piotr Owczarski. Gazeta ustaliła również, że kobieta została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.

Co się stało w Warszawie? Służby ratunkowe o strzelaninie w Rembertowie (dzielnicy Warszawy) zostały poinformowane po północy z soboty na niedzielę. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie podała wówczas, że było to wezwanie do napadu z użyciem broni krótkiej przy ul. Pontonierów 14.

Kobieta jest bardzo poważnie ranna

Po dotarciu pod wskazany adres w śniegu znaleźli 28-latkę. Kobieta miała dwie rany postrzałowe. Mimo postrzału w głowę z kobietą można było rozmawiać. "Kobieta była przytomna, w logicznym kontakcie słownym. Ratownicy przystąpili do przeprowadzenia z ranną kobietą medycznych czynności ratunkowych. Po ich przeprowadzeniu pacjentka została przewieziona do szpitala celem dalszej diagnostyki i hospitalizacji" – napisali ratownicy.

"Ratownicy medyczni w eskorcie policjantów umundurowanych i nieumundurowanych weszli do jednego z mieszkań, gdzie zastali zwłoki mężczyzny w wieku 33 lat siedzącego w pozycji kolankowej z bronią czarnoprochową w ręku. Denat miał wyraźną ranę postrzałową w okolicach głowy" – dodali w komunikacie ratownicy medyczni.

Dziennik "Fakt" rozmawiał także w weekend z sąsiadami mężczyzny i kobiety. – To taki gangus, prowadził szemrane interesy – usłyszał "Fakt" od sąsiadów pary. Inny mieszkaniec dodał, że "była tam jakaś awantura, potem krzyki i strzały". – Zobaczyłem przez okno, że leży kobieta przed blokiem. Potem pojawiły się karetki pogotowia i policja – zrelacjonowała ta osoba.