
W sobotę 27 kwietnia na warszawskim Torze Służewiec rozpocznie się kolejny sezon wyścigów konnych. – Niepowtarzalny klimat tego miejsca to zasługa połączenia jeszcze przedwojennych tradycji i atmosfery niedzielnego pikniku, doprawionego szczyptą nieszkodliwego hazardu – mówi jeden z jego bywalców.
Wyścigi na Służewcu powoli znów stają się modne. Oprócz stałych bywalców pojawia się coraz więcej młodych ludzi. Niektórzy z nich nie mają pojęcia, co to znaczy "padok" czy "bomba w górę", ale tak samo emocjonują się kolejnymi gonitwami. Również coraz więcej pań przychodzi na wyścigi pochwalić się fantazyjnymi kapeluszami. CZYTAJ WIĘCEJ
Tak o modzie na wyścigi pisała “GW” w 2010 roku. Wydaje się, że po trzech latach popularność tej formy spędzania czasu wśród warszawian tylko wzrosła.
– To prawda, mam wrażenie, że coraz więcej jest zwłaszcza ludzi młodych, choć przychodzą do nas osoby w każdym wieku – mówi Przemysław Stasz, rzecznik prasowy Toru Służewiec. Sporą grupę stanowią rodziny z dziećmi, ale także gracze, którzy pamiętają jeszcze gonitwy z lat 60-tych i 70-tych, gdy wyścigi były jedyną w PRL legalną formą hazardu.
Do 1989 roku wyłączność na dostarczanie takich wrażeń miały Państwowe Tory Wyścigów konnych na Służewcu. Przez długie lata wyrazy pokroju bukmacher, kasyno czy ruletka były symbolem kapitalistycznej zgnilizny i dlatego zostały skrzętnie usunięte z obiegu. Wyścigi konne natomiast, były obiektem innej kategorii. Nawet w czasach stalinowskiego terroru, każdy, kto poczuł w sobie żyłkę hazardzisty, mógł spokojnie udać się na tor, obstawić kupon i w razie uśmiechu losu, spokojnie zabrać wygraną do domu. CZYTAJ WIĘCEJ
– Jeśli chodzi o obstawianie, to zalecam wszystkim rozwagę i zdrowy rozsądek – mówi dyplomatycznie rzecznik prasowy Toru Służewiec. Wszyscy, którzy chcieliby spróbować, muszą przeznaczyć na ten cel co najmniej 2 lub 3 zł. Obstawiać można na wiele sposobów: grając na jedną lub wiele gonitw, wskazując zwycięskiego konia, określając “porządek”, czyli dwa pierwsze konie, które dotrą do mety itd. Bardziej wtajemniczeni zdecydują się zaś na “2 z 3”, “Trójkę”, “Czwórkę”, “Duble”, “Triplę”, “Kwintę” lub “Siódemkę”.
Aby emocjonować się gonitwami, nie trzeba jednak być hazardzistą: – Czas na Wyścigach płynie inaczej. Jednak co pół godziny, gdy zaczyna się gonitwa, z sennego i spokojnego miejsca przenosimy się w sam środek emocjonującego wydarzenia sportowego – mówi Paweł. Wtóruje mu Przemysław Stasz, który podkreśla, że wiele osób śledzi gonitwy tylko po to, by podziwiać piękno koni i jeźdźców uczestniczących w sportowej rywalizacji.
Najważniejsze imprezy na warszawskim Służewcu to Derby, Dzień Arabski i Wielka Warszawska – w te dni do Warszawy ściągają fani wyścigów konnych z całej Polski. – Szczególnie polecam wizytę w czasie Wielkiej Warszawskiej, która odbywa się na jesieni. Przepiękny park położony obok toru robi wtedy największe wrażenie – zachwala Stasz.
Zobacz też: Hipsterzy reanimują maluchy, polonezy i duże fiaty. Legendy PRL-u wracają na drogi

