
Poseł Wojciech Penkalski (Ruch Palikota) tak śpieszył się na samolot, że nie miał czasu odstawić swojego mercedesa na parking. Auto zostawił więc w niedozwolonym miejscu, tuż przed terminalem lotniska. Za szybą umieścił kartkę z napisem "pojazd posła". Polityk przyznał, że należy mu się kara. – Chętnie zapłacę mandat, ale mam z tym kłopot, bo (...) policja nie chce go na mnie nałożyć – wyjaśnił Penkalski portalowi Gazeta.pl.
– Moje działania nie wynikały z nonszalancji, arogancji czy też chęci nadużycia statusu poselskiego. Wszystkie osoby zbulwersowane tą sytuacją chciałbym poinformować o towarzyszących temu okolicznościach i jednocześnie przeprosić.
Penkalski przyznał przy tym, że należy mu się mandat. Niestety, jako poseł objęty jest immunitetem, więc policja nie może go ukarać. – W rozmowie telefonicznej mówiłem [policjantowi] wyraźnie: "Dzwonię nie jako poseł, tylko jako obywatel Wojciech Penkalski. I proszę o nałożenie mandatu". Ale oni nie chcą – żalił się poseł Ruchu Palikota.
Poseł – kierowca specjalnej troski
Posłowie nie płacą mandatów, bo system informatyczny, który obsługuje fotoradary ma lukę. Choć chronieni immunitetem sędziowie i prokuratorzy za przekroczenie prędkości płacą, to inspektorzy nie mogą tego samego wyegzekwować od parlamentarzystów. - Dopóki to się nie zmieni, to polscy kierowcy będą uważali, że także oni mogą łamać prawo – ocenia ekspert. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: Gazeta.pl

