Tydzień temu, na odrapanej ścianie jednego z częstochowskich garaży pojawił się wizerunek Matki Boskiej. Powstał bez uprzedzenia, jednak wcale nie za sprawą cudu. Namalował go lokalny artysta, Robert Jabłoński. Ludzie idąc chodnikiem wciąż spoglądają na Matkę Boską Częstochowską na tle wielokolorowego graffiti. Ktoś się oburza, komuś się podoba, kilka osób przyniosło znicze, zdążyła już zaprotestować kuria, a debata na temat stosunku Polaków do świętych wizerunków rozpoczęła się na nowo.
Idiota, prowokator czy święty?
– To jakiś debil zrobił – obruszają się mieszkańcy. Krzyczą, że to bluźnierstwo i prowokacja. Inni natomiast twierdzą, że obraz jest piękny. Niektórych piękno malunku porusza tak mocno, że stawiają przy nim znicze i zaczynają się modlić. I tu objawia się główny problem większości polskich wiernych – czczą wizerunek, a nie świętość, która za tym wizerunkiem stoi.
Obraz w Częstochowie, pod którym już palą się znicze i modlą się grupki wiernych, nie jest poświęcony. Tak samo nie był poświęcony chociażby krzyż na Krakowskim Przedmieściu, który został przecież uznany za nietykalny symbol. Takie zabiegi teoretycznie są bałwochwalcze. Nawet najpiękniejszy krzyż, zanim zostanie poświęcony, z punktu widzenia religii jest tylko przedmiotem, takim samym jak nożyczki, czy para spodni, a wielu ludzi zawierza właśnie takim „nożyczkom” siebie i swoje rodziny. Polska religijność jest często infantylna i pełna zabobonów, które stoją w sprzeczności z jej teologicznym wymiarem.
Kraj jest pełen sakro-kiczu. Ludzie wierzą, że Bóg może się na nich obrazić, że cierpienie jest karą za grzechy. Pewna naiwność doprowadza do tego, że zażarcie bronione są wszystkie wizerunki Matki Boskiej, Jezusa, Jana Pawła II (który był dla większości święty jeszcze przed śmiercią), czy dyndającego przy kluczach do samochodu Świętego Krzysztofa. W większości przypadków słusznie. Zarówno artyści, jak i specjaliści od reklam, najczęściej wykorzystują religię do wzbudzenia kontrowersji i zyskania przez to popularności.
Masturbujące się zakonnice, genitalia na krzyżu, Maria z gołym biustem – nie podlega wątpliwości, że w każdym przypadku jakaś granica została przekroczona. Jednak wykorzystanie „zwykłego” wizerunku Marii na koszulkach, torebkach czy leginsach (co zrobiła kiedyś Maryla Rodowicz) i noszenie różańca na szyi, także nas oburza, mimo że jest to zupełnie normalne chociażby w Meksyku, gdzie 89% społeczeństwa to katolicy (o 3% więcej niż w Polsce). Dlaczego? Na to pytanie trudno odpowiedzieć nawet teologom.
Pomijając fakt, iż jeden z mieszkańców Częstochowy uznał, że to graffiti mniej go rusza niż Matka Boska na klapie marynarki Wałęsy, mural budzi spory. Stało się tak, jak przewidziała kuria, która w swoim oświadczeniu na temat graffiti napisała, że jest to prowokacja, która dzieli, a nie jednoczy mieszkańców miasta.
Arcybiskup Wacław Depo uznał, że autor jest przedstawicielem fali zła, która wykorzystuje świętości do prywatnych rozgrywek. Co ciekawe, jakiś czas temu ten sam artysta, Robert Jabłoński, podarował kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej parafii św. Faustyny, gdzie obraz został przez arcybiskupa Depo poświęcony i wisi w tymczasowym kościele.
Codziennie mamy do czynienia z profanacją Ksiądz Wojciech Lemański zwraca uwagę na ważny wątek w dyskusji o graffiti z Matką Boską. – Musimy zdać sobie sprawę, że ten obraz (zresztą całkiem nieźle wykonany) nie był namalowany po to, żeby wzbudzać emocje religijne. Miejsce jego usytuowania jest wybrane w taki sposób, żeby sprowokować niespecjalnie pobożne odczucia. Psy mogą załatwiać na Matce Boskiej swoje potrzeby fizjologiczne, ktoś może domalować lub dopisać coś obraźliwego – zauważa.
– Jednak mimo wszystko wzywanie przez arcybiskupa całej diecezji do religijnego zaangażowania jest niesłuszne. Profanacje mają miejsce wszędzie: zaczynając od napisów na cmentarzach żydowskich i pomnikach radzieckich, po dewastacje nagrobków i okradanie ołtarzy – dodaje ksiądz. – Idziemy w kierunku nieskrępowanej wolności artystycznej. Tego nie da się zatrzymać. Musimy tak ukształtować naszych wiernych, aby zwracali na to uwagę. Jeżeli nie reagujemy na tego typu sytuacje, liczmy się z tym, że ktoś może także zaatakować coś, co jest dla nas nie do naruszenia – mówi ksiądz Lemański.
"Niezwykłe objawienia"
- To było potrzebne – przyznaje ksiądz Adam, uczący religii w jednym z Warszawskich liceum – rzuciło światło na problem bałwochwalczego kultu wizerunków, przypadkowych symboli i „niezwykłych objawień” (Chrystus pojawiający się na brudnej szybie, Chrystus w odgryzionym batonie). Trzeba ten wizerunek jak najszybciej zamalować. Nie dlatego, że jest profanacją, tylko dlatego, żeby ludzie przestali się do niego modlić.