"Zachowanie prezydenta Wałęsy nie harmonizuje z jego deklaracją przynależności do chrześcijaństwa, której wyrazem miała być Matka Boska w klapie jego marynarki. Czasem lepiej powstrzymać się od zewnętrznych oznak przywiązania do religii" – tak wypowiedź byłego prezydenta o homoseksualistach, którzy powinni siedzieć w ostatniej sejmowej ławie, komentuje dla naTemat Halina Bortnowska, znana publicystka, teolog i filozof.
"Matka Boska w klapie, a w ustach pogarda dla człowieka za jego inność. Wałęsa w swojej pobożności zapomniał o przykazaniu: szanuj bliźniego swego jak siebie samego" – taką opinię przeczytałem w internecie. Podpisałaby się pani?
Z reguły nie podpisuję się pod cudzymi opiniami, ale z intencją tej wypowiedzi całkowicie się zgadzam. Uważam, że istotnie zachowanie pana prezydenta Wałęsy nie harmonizuje z jego deklaracją głębokiej przynależności do chrześcijaństwa, której wyrazem miała być między innymi owa Matka Boska w klapie. To jest bardzo poważny i niestety prawdziwy zarzut. Lech Wałęsa nie okazał szacunku swoim bliźnim, do którego Kościół rzymskokatolicki otwarcie nawołuje w swych dokumentach. Nawet jeśli prezydent nie godzi się z postulatami równouprawnienia ludzi o innej orientacji, to jednak nie usprawiedliwia wyrażania pogardy. Poza tym, ja w ogóle nie sądzę, by klapa marynarki była odpowiednim miejscem na symbole religijne...
Dlaczego? Wałęsa mówił, że Matka Boska podtrzymywała go na duchu w czasach "Solidarności" i robi to także teraz.
Ale w klapie nosi się na ogół jakieś miniaturki odznaczeń albo symbole przynależności organizacyjnej. Tymczasem Matka Boska nie przyznała przecież nikomu swojego orderu.
W przypadku byłego prezydenta ten znaczek jest na pokaz?
Nie wiem, nie mam podstaw, żeby tak sądzić. Myślę, że przywiązanie do religii nie powinno być podobne do choroby bezobjawowej. To jest cnota, która musi się w czymś wyrażać, a należytych form wyrazu trzeba wciąż szukać. Jeśli ktoś demonstruje swoje przywiązanie poprzez wizerunek Matki Boskiej w klapie, to ja mu nie mogę tego zabronić. Oczywiście tak długo, jak to, co mówi, nie jest w sposób oczywisty sprzeczne z chrześcijańską nauką….
No właśnie. Dlatego słychać już wezwania, by Wałęsa po tej wypowiedzi zdjął Matkę Boską.
Nie powinien jej zdejmować, powinien za to patrzeć na nią w taki sposób, by to skłaniało go do refleksji. Swoją drogą jego wypowiedź o homoseksualistach nie tylko była sprzeczna z zasadą miłości bliźniego, jaką deklaruje, ale także z obowiązkiem takiego ludzkiego, obywatelskiego szacunku wobec innych. Do tego jesteśmy wszyscy zobowiązani. Nieposzanowanie tej reguły przynosi ujmę temu, co Wałęsa zdawał się sobą reprezentować przed światem. Okazywanie pogardy to jego najgorszy błąd i szkody mogą być wkrótce odczuwalne.
W dyskusji o związkach partnerskich, in vitro i prawach homoseksualistów słyszeliśmy podobne komentarze, i to z ust tych, którzy podobnie jak Wałęsa deklarują przywiązanie do Kościoła. Widziała pani w nich miłość bliźniego?
Niestety nie widziałam. Chociaż muszę zwrócić uwagę, że wypowiedzi posłów czy poszczególnych księży to nie jest stanowisko Kościoła. Nie powinniśmy zaraz myśleć, że Kościół jako taki nie stosuje się do zasady miłości bliźniego. Wypowiedzi księży na przykład dotyczące nauki i biologii wyrażają ich osobiste poglądy. Kościół jako całość nie ponosi za nie odpowiedzialności, choć powinien pracować nad zdolnością do refleksji i poziomem wiedzy ogólnej duchowieństwa.
Co pani myślała, słysząc księdza Longchamps de Berier mówiącego o "dotykowej bruździe" u dzieci z in vitro?
Myślałam i myślę, że to wypowiedź nie tylko nieprzystająca do reguły miłości bliźniego, ale przede wszystkim sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem. Duchowny nie jest zwolniony ze zwykłej przyzwoitości. Jednocześnie nie popieram jednak moralnego oceniania osób. Z tymi wypowiedziami, zarówno niektórych księży jak i posłów, nie zgadzam się. Powiem tylko tyle, że odmawiam niektórym parlamentarzystom prawa do reprezentowania mnie jako obywatelki.
A Radio Maryja i Telewizja Trwam ojca Rydzyka? Tam słyszy pani miłość do bliźniego?
Moja świętej pamięci teściowa w czasie mszy modliła się „o nawrócenie Radia Maryja”, bo oni tam pięknie się modlą, ale mówią rzeczy po prostu nieuczciwe. Ja uważam podobnie. W Radiu Maryja można usłyszeć gorliwą modlitwę i rzeczywiście pomaga ono odczuć wspólnotę. Tyle że jest coś takiego jak dostrzegalny populistyczny użytek z modlitwy. Boję się, że te ich modły do Pana Boga mogą nie docierać, bo często to modlitwa przeciwko innym, niby to do Boga, ale w gruncie rzeczy z prośbą o to, by ci "inni" zniknęli albo zmienili się pod dyktando. "Panie Boże, spraw, żeby ta osoba dostrzegła, że jest wredna i szkodzi Ojczyźnie". Radio Maryja niestety nie pamięta, że modlitwa to nie okazja, by komukolwiek coś wytykać i narzucać.
O Polakach mówi się czasem, że życzą sąsiadowi wszystkiego najgorszego. Jak w tym dowcipie, gdzie Polak widzi, że sąsiad ma stado krów i mówi "Boże, spraw, aby mu te krowy pozdychały". To jest modlitwa przeciwko bliźniemu?
Nie zgadzam się, by przypisywać to wyłącznie Polakom, bo to jest ludzka wada, która występuje we wszystkich wiarach i cywilizacjach. To tak naprawdę nie jest nic szczególnego, wyjątkowego, praktykowanego właśnie przez Polaków czy katolików. Oczywiście ze względu na wartości, które głosi, człowiek powinien zachowywać się inaczej.
Może u wielu "Polaków-katolików" to jest tak, jak u Wałęsy – na zewnątrz Matka Boska, a w środku… niewiele...
Rada na to jest taka, że lepiej czasem powstrzymać się od zewnętrznych oznak szczególnego przywiązania do religii, póki nie nauczymy się z większą pokorą i przyzwoitością stosować się do deklarowanych wartości.
Halina Bortnowska- publicystka, teolog i filozof. Pisała m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku". Przewodnicząca Rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.