Reklama.
Agnieszka Ziółkowska, pierwsza Polka urodzona dzięki in vitro wywołała publiczną debatę na temat roli Kościoła w dostępie do tej metody. Zagroziła, że dokona aktu apostazji. Wielu duchownych, w tym nasz bloger ks. Wojciech Lemański próbowało ją przekonać, żeby nie odchodziła z Kościoła. Agnieszka Ziółkowska odpowiedziała księdzu Lemańskiemu, że zdania nie zmieni.
Niech Pani nie odchodzi. Kościół z odejściem choćby jednego wiernego staje się uboższy. Tego braku nikt i nic nie będzie w stanie zrekompensować. Ma Pani w Kościele swoje miejsce i niech się Pani nie pozwoli z tego miejsca wypchnąć. Niech się Pani nie da sprowokować do decyzji, która nikomu, nic dobrego nie przyniesie. Kto wie, może dzięki Pani i jej dalszej przynależności do Kościoła i inni poczują się w tym Kościele potrzebni i u siebie. CZYTAJ WIĘCEJ
Jako osoba niewierząca, traktuję akt apostazji jako formalną cezurę, oficjalne odcięcie się od instytucji, która sama mnie zeń wypycha (w Polsce, najwyraźniej Kościół nie jest wspólnotą wiernych, ale biskupów), która nie szanuje człowieka, piętnując moich rodziców i mnie ze względu na sposób, w jaki zostałam poczęta. Instytucji, której nie czuję się, nie jestem i nie chcę być częścią, ani być traktowana jako taka. CZYTAJ WIĘCEJ
To, że wartości chrześcijańskie są mi bliskie, nie znaczy, że jestem osobą wierzącą. Są to uniwersalne wartości, część naszej kultury. Podzielam je ze względu na ich głęboki humanizm, nie ze względów religijnych. CZYTAJ WIĘCEJ
Podkreśla Ksiądz również, że kwestia in vitro w Polsce nie leży w gestii abp. Hosera, tylko Premiera. Święta prawda. Ale co z tego? Wygląda na to, że najwięcej do powiedzenia w sprawie in vitro w Polsce ma minister Gowin lejący krokodyle łzy nad mrożonymi zarodkami, które wywożone są do Niemiec, żeby naukowcy mogli na nich eksperymentować, a jednocześnie skutecznie mrożący prace nad ustawą, oraz Episkopat apelujący wprost do parlamentarzystów o zakazanie tej metody leczenia niepłodności. CZYTAJ WIĘCEJ