logo
5-latek zadzwonił po policję. Tak uratował rodzeństwo przed rodzicami Fot. Tomasz Kawka / East News; Canva; Kolaż naTemat
Reklama.

Jak podaje na swojej stronie łódzka policja, w miniony czwartek około godziny 11:30 na numer alarmowy 112 zadzwonił pięcioletni chłopiec. Powiedział dyspozytorce, że rodzice śpią, a jego mały braciszek ciągle płacze. W tle słychać było płacz dziecka.

Chłopiec zadzwonił po policję, gdyż rodzice byli pijani

Chłopiec próbował obudzić matkę, jednak ta nie reagowała. Z nagrania udostępnionego przez Komendę Wojewódzką Policji w Łodzi wynika, że malec podsuwał słuchawkę do ucha matki, mówiąc do niej "Mamusiu, ktoś dzwoni". Próbował też instruować dyspozytorkę: "Proszę pani, musi pani mówić do mamy ucha… Musisz krzyknąć".

"Kobieta próbowała dowiedzieć się, gdzie przebywa dziecko, ale 5-latek nie był w stanie podać konkretnego adresu. Dyspozytorce udało się jednak ustalić, że dom, w którym są dzieci, znajduje się na jednej z ulic w miejscowości na terenie powiatu zgierskiego" – czytamy w komunikacie łódzkiej policji.

Z relacji służb wynika, że przełomem okazała się z pozoru błaha informacja przekazana przez chłopca. Pięciolatek, opisując swój dom, powiedział, że stoi przed nim różowa, zepsuta hulajnoga. Policjanci natychmiast ruszyli w poszukiwaniu dzieci.

logo
Fot. Policja w Łodzi

"Gdy przed jednym z domów zobaczyli różową hulajnogę, czuli, że trafili do celu. Gdy zobaczyli w oknie machającego do nich chłopca, byli już tego pewni. Szybko dostali się przez ogrodzenie do domu i wezwali na miejsce pogotowie" – opisują mundurowi.

Policja: Dzieci były zaniedbane i głodne

W domu była trójka dzieci – pięciolatek, trzylatek oraz najmłodszy 9-miesięczny chłopiec. Wraz z nimi byli tam też rodzice – 30-letnia matka i 29-letni ojciec. Każde z nich miało ponad promil alkoholu w organizmie. "W domu panował straszny bałagan. Dzieci były widocznie zaniedbane i głodne" – przekazała policja.

Na miejscu pojawili się od razu pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy zapewnili opiekę maluchom w pieczy zastępczej. Rodzice zostali zatrzymani. Prokuratura Rejonowa w Zgierzu podjęła decyzję o wydaniu dla nich zakazu zbliżania i kontaktowania się z dziećmi.

29-latek i 30-latka usłyszeli zarzuty narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osób, nad którymi ciąży obowiązek opieki. Może za to grozić kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.