Wakacje w Tajlandii bez internetu się nie liczą. W końcu trzeba regularnie pokazywać w mediach społecznościowych, w jak pięknym miejscu odpoczywamy. Jednak trzeba pamiętać, że korzystanie z polskiej sieci w Azji będzie wiązało się z ogromnym rachunkiem od operatora. Dlatego wszyscy w Tajlandii kupowali tanie karty SIM w 7/11. Teraz będzie to niemożliwe.
Tania karta SIM obiektem pożądania w Tajlandii
W sieci można znaleźć tysiące poradników, w których podróżni polecają zakup "czerwonej karty SIM" w 7/11. Ta kosztuje tylko 199 baht (ok. 23 zł) i gwarantuje 30 GB bezpłatnego internetu na 30 dni. To opcja idealna dla większości turystów przybywających do Tajlandii, których interesuje tani internet.
Jednak z tą kartą od zawsze było sporo kłopotów. Po pierwsze ze względu na jej popularność, czasami trzeba było odwiedzić wiele sklepów, żeby w ogóle ją kupić. Później konieczna była jej rejestracja, podczas której niezbędne było podanie danych z paszportu. Sprzedawcy często pomagali w dopełnieniu tych formalności, robili zdjęcie paszportu, ale turyści dawali też radę zarejestrować ją samodzielnie.
Problem był jednak jeszcze jeden. W praktyce karta ta była przeznaczona dla Tajów. Dla turystów zawsze można było znaleźć specjalne karty turystyczne. Z nimi był jednak zasadniczy problem – były o nawet kilkaset batów droższe, dlatego nikt nie chciał ich kupować. Jednak od marca turyści nie będą mieli już wyboru.
Tajlandia przechytrzyła turystów cwaniaków
Od początku marca sieć zalewają kolejne filmiki turystów, którzy potwierdzają liczne doniesienia z grup turystycznych. Pożądana czerwona karta SIM nadal jest w sprzedaży, ale do jej zarejestrowania wymagany jest dowód osobisty wydany przez Tajlandię. Tym sposobem operator, albo władze, skutecznie zagrały na nosach turystów szukających oszczędności.
Czy to jednak oznacza, że za dostęp do sieci w Tajlandii trzeba będzie teraz płacić nawet 182 zł za 15 GB internetu na 30 dni? Na szczęście nie. Jeżeli posiadacie nieco nowsze telefony, najpewniej będą one obsługiwały karty e-SIM. Te kupuje się przez aplikację i od ręki instaluje w telefonie. Ja za pakiet z 30 GB na 30 dni w styczniu zapłaciłam 14,54 dolara, czyli ok. 56 zł. Wszystko załatwiłam stojąc w kolejce do kontroli granicznej, korzystając z lotniskowego Wi-Fi. A internet śmigał bez problemu nawet na wyspach.
Zobacz także