
"Przez długi czas hiszpańscy pośrednicy nieruchomości nie brali jej pod uwagę: zamożnej polskiej klasy średniej. Jednak od zeszłego roku Polacy stali się jedną z największych grup nabywców mieszkań i domów na Półwyspie Iberyjskim, obok Brytyjczyków i Niemców" – czytamy na stronach internetowych niemieckiego dziennika "Die Welt".
Autor tekstu, warszawski korespondent gazety Phlipp Fritz, wyjaśnia, że Polakom inwestującym w Alicante, Walencji czy na Costa del Sol nie chodzi tylko o hiszpańskie słońce. Zakupy na Półwyspie Iberyjskim napędzane są także przez strach, że wojna w Ukrainie rozleje się na Polskę.
Wojna z Rosją – pierwotny strach Polaków
"Ludzie w Polsce są bardziej zaniepokojeni eskalacją wojny niż ktokolwiek inny w Europie – i podejmują środki ostrożności. Dla wielu schronienie lub drugi dom w Hiszpanii wydaje się odpowiedni. Byłoby to z dala od frontu wschodniego, który w razie zagrożenia parłby na zachód".
Autor dodaje, że wojna z Rosją to pierwotny strach Polaków. "Moskwa jest postrzegana przez wielu jako historyczny wróg, który zawsze utrudniał rozwój polskiego społeczeństwa poprzez wojny, okupację i deportacje".
Fritz pisze tu także o rozdźwięku pomiędzy Polską a Niemcami, jaki zaczął pogłębiać się po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku.
"W Polsce panuje przekonanie, że niemiecki rząd swoją polityką 'zmian poprzez handel', a w szczególności gazociągiem Nord Stream, w pewnym stopniu wynagrodził wrogość Moskwy, a tym samym doprowadził do coraz bardziej konfrontacyjnej polityki. Ten fundamentalny błąd niemieckiej polityki jest do dziś kojarzony w Warszawie z kanclerz Angelą Merkel i jej ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem".
Polska wyciągnęła wnioski
Autor tekstu przypomina, że Polska, świadoma zagrożenia ze wschodu, od lat inwestuje w swoją obronność, przeznaczając na ten cel rekordowe środki. Ale także polskie społeczeństwo rozumie, jaka jest sytuacja.
"Szkolenia wojskowe dla uczniów, szkolenia w wojskach terytorialnych, zaopatrzenie w racje żywnościowe i leki, spakowane walizki i pełne zbiorniki samochodowe są tego częścią. Z reguły nic z tego nie jest kontrolowane przez państwo. Wielu Polaków chce po prostu zrobić zapasy – na wypadek wojny" – czytamy.
Fritz zazacza, że polskie społeczeństwo potrafi się mobilizować w sytuacjach kryzysowych. Pokazuje to zachowanie Polaków w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie, gdy przyjęli pod swoje dachy miliony uchodźców z Ukrainy.
Korespondent gazety ocenia, że państwo wyznacza pewne ramy, a Polacy wypełniają je z własnej inicjatywy. Przykładem mogą być Wojska Obrony Terytorialnej, z ponad 30 tysiącami żołnierzy, czy popularność różnych prywatnych inicjatyw z zakresu przysposobienia obronnego.
"Fakt, że społeczeństwo przygotowuje się do wojny, jest również elementem odstraszania. Wiele osób w Polsce zrozumiało to lepiej niż w innych częściach Europy".
Autor zwraca uwagę na pewną sprzeczność w zachowaniu Polaków. "Z jednej strony kupują mieszkania za granicą, gdzie by uciekli, a z drugiej przechodzą szkolenia z obsługi broni" – czytamy w artykule pod tytułem "Polska waha się między oporem a ucieczką".
Opracowanie: Wojciech Szymański
Zobacz także